Droga Krzyżowa ze św. Józefem w Lalkowach

W kościele pw. św. Barbary w Lalkowach uczczono uroczystość św. Józefa nietypową Drogą Krzyżową. Młodzież z wolontariatu Caritas przygotowała nabożeństwo, w którym pojawiły się rozważania dotyczące tegoż Świętego.

REKLAMA


Zamontowane w kościele kolorowe reflektory i medytacyjna muzyka tworzyły klimat refleksji i zadumy. Po każdej stacji młodzi ustawiali w nawie świątyni zapalone znicze, które z czasem ułożyły się w kształt krzyża. Tak oto przeszliśmy z ciemności do światła, a naszym przewodnikiem był św. Józef.”

LINKI (ŻEBY UPUBLICZNIĆ NASZE NABOŻEŃSTWO – DZIEŁO MŁODZIEŻY):
https://www.facebook.com/ryszardszczzypior/videos/1129106040836177 
https://www.facebook.com/ryszardszczzypior/videos/1129146890832092 
https://www.facebook.com/ryszardszczzypior/videos/1129202284159886 
(autor tekstów: ks. Wojciech Kardyś, film: Ryszard Szczypior; wykonanie: Młodzieżowy Wolontariat Caritas przy parafii w Lalkowach).

ks. W. Kardyś


Wstęp

Strasznie i smutno brzmią słowa piosenki Ryszarda Rynkowskiego pt. „Wyspa”. Ciemna wyspa, mrok dookoła, rozpaczliwe wycie psów… Coraz częściej jednak tak czują się ludzie, tak czujemy się my sami… Nasze osobiste problemy, dołujące informacje w telewizji o wzroście zakażeń koronawirusem, lęk przed przyszłością, przygnębienie…. To wszystko możemy określić mianem mroku lub ciemności. Jak bardzo potrzeba nam światła! Prośmy św. Józefa, by stał się naszym Opiekunem, i pokazał nam to światło, którego tak bardzo nam dziś brakuje…

Stacja I: Jeszua niesłusznie oskarżony

Józef: Zdarzało się czasem, że przychodzili do mnie rodzice kolegów i koleżanek naszego małego Jeszuy (bo tak nazywaliśmy Jezusa po hebrajsku) i twierdzili, że On coś zbroił, sprowokował jakąś kłótnię, komuś dokuczył. Szybko okazywało się, że to nieprawda, że to inni Go próbowali w coś wrobić. On był naprawdę grzecznym i posłusznym dzieckiem. Kiedy był już dorosły (a mnie już nie było na tym świecie), Jego (czyli nasi) rodacy oskarżali Go o niewyobrażalne sprawy. Sędzia Piłat Go skazał na śmierć. Mnie już nie było przy Jeszua, nic nie mogłem zrobić. Ale wiem przecież, że był niewinny… Piłat z resztą też tak naprawdę to wiedział.

Lektor: Ile to razy ktoś nas oskarża o coś, zwłaszcza atakując nas za to, że wierzymy w Boga. Jak wiele nieprawdziwych słów kieruje się pod naszym adresem. Potrzeba nam obrońcy, dlatego prosimy Ciebie, św. Józefie, byś przyszedł nam z pomocą. Z Tobą łatwiej będzie nam przejść „ciemną dolinę” przez mroki pomówień i fałszywych zarzutów, aby na jaw wyszło światło prawdy.

Stacja II: Jeszua musi dźwigać krzyż

Józef: Kiedy Joszua był mały, tłumaczyłem Mu, że gdy dorośnie, będzie musiał wziąć na siebie wiele obowiązków i zadań. Obserwował mnie, gdy pracowałem, widział, jak troszczyłem się o zapewnienie spokojnego bytu naszej rodzinie, zauważał nie raz, że nie było mi łatwo. Kiedy na drodze ku Golgocie podniósł ciężki krzyż, zrozumiałem, że do dźwigania takiego ciężaru, nie przygotowywałem Go nigdy. Skąd wtedy mogłem wiedzieć, że wraz z krzyżem będzie niósł grzechy wszystkich ludzi?

Lektor: Grzechy nazywane są w Biblii „uczynkami ciemności”. Jezus, który sam Siebie określił jako „światłość świata”, zgodził się nieść ciężar naszych win. Paradoksalnie Światło dźwigało brzemię ciemności. Pomóż nam, św. Józefie, wybierać zawsze światło, a odwracać się od diabła, „Księcia ciemności”, i od czynów, do których on nas nakłania. Niech światło zatryumfuje w naszym życiu!

Stacja III: Jeszua upada, bo krzyż był za ciężki

Józef: Jeszua, kiedy był dzieckiem, podobnie jak Jego rówieśnicy, ulegał mniejszym lub większym kontuzjom. Bawiąc się z kolegami, czasem się przewrócił i otarł kolano, pomagając mi w warsztacie, czasem zranił się ostrymi narzędziami. Moja żona, Miriam (bo taką Ją nazywałem po hebrajsku) przybiegała zaraz, żeby opatrzyć Jego rany. Tłumaczyłem Jej, że jest za bardzo troskliwa, że On sam musi się nauczyć ostrożności, a lekkie zranienia i otarcia są dla Niego najlepszą lekcją. Kiedy z nieba patrzyłem, jak upadł pod ciężarem krzyża, uświadomiłem sobie, że do tak wielkiego upadku Go nie przygotowałem.

Lektor: Podłamujemy się czasem, kiedy przygniata nas ciężar różnych problemów, zmartwień, niepokojów. Czasem wydaje nam się, że wokół panuje tylko ciemność. Ale mówią niektórzy, że nawet po najdłuższej nocy, musi zaświtać kiedyś światło poranka. Św. Józefie, wskazuj nam w chwilach trudnych światło nadziei.

Stacja IV: Jeszua spotyka swą Matkę Miriam

Józef: Miriam z ogromną troską podchodziła do małego Jeszuy. Miałem wrażenie, że ta opiekuńczość wynika nie tylko z matczynego instynktu, ale także ze świadomości, że wychowuje Syna Bożego, największy Skarb ludzkości. Starała się zawsze być blisko Niego, zwłaszcza w chwilach dla Niego trudnych. Nie dziwi mnie zupełnie, że również podczas Jego drogi ku Golgocie robiła wszystko. By choć na chwilę z Nim porozmawiać, pocieszyć Go – jak nie słowem, to swą obecnością. Widziałem z nieba, jak bardzo cierpiała.

Lektor: Opiekunie Maryi i Jezusa, wspieraj wszystkie matki, które z wielkim trudem starają się wychować jak najlepiej swoje dzieci. Nie brakuje jednak i takich matek, które należycie albo w ogóle o nie dbają. Weź w swą opiekę wszystkie dzieci, zwłaszcza te pozbawione matczynej miłości, oraz te, które jeszcze się nie narodziły, aby dane było im zobaczyć światło tego świata.

Stacja V: Szymon pomaga nieść krzyż Jeszuy

Józef: Kiedy czytacie w Ewangelii, że Jeszua pomagał wielu ludziom, kiedy przywracał im zdrowie i życie, cudownie karmił, gdy byli głodni, pouczał, gdy błądzili – pewnie nawet nie wiecie, że takim był jako mały chłopiec. Nie potrafił przejść obojętnie, kiedy widział, że ktoś potrzebuje pomocy. Kiedy czuł, że sam nie zdoła jej udzielić, przychodził do mnie i do Miriam, domagając się wręcz naszej interwencji. Z wielką ulgą spoglądałem na naszego rodaka Szymona, który pomógł dźwigać krzyż Jeszuy. Co prawda został do tego przymuszony, ale jak by nie było, pomógł. 

Lektor: Prosiliśmy Cię już, św. Józefie, w naszych modlitwach, abyś pomagał w trudnościach nam i wszystkim potrzebującym Twej opieki. Ale przecież Ty przychodzisz z pomocą poprzez życzliwych ludzi. My też możemy znaleźć się w ich gronie, kiedy będziemy pomagać innym. Naucz nas nieść światło nadziei tym, których pochłania mrok zmartwień.

Stacja VI: Weronika ociera twarz Jeszuy

Józef: Jako opiekun Jeszuy, lubiłem spoglądać na Jego twarz, na to jak rysy niemowlęcia zmieniają się w rysy chłopca, jak chłopiec przemienia się w nastolatka, jak przyszedł czas, gdy urosły Mu wąsy i broda. Oczywiście w naszej kulturze mężczyźni nie golili się, jedynie przycinali swe brody. Jeszua też tak postępował. Był wyjątkowo urodziwym dzieckiem, a potem przystojnym mężczyzną. Jak przerażająco wyglądała Jego twarz pokryta krwią, kurzem i grymasem cierpienia, gdy zmierzał ku Golgocie. Po dziś dzień można ją zobaczyć na chuście, którą dobra dziewczyna, Weronika, otarła Jego twarz zniekształconą torturami twarz. 

Lektor: U Weroniki podziwiamy odwagę, której nam samym często brakuje. Tak trudno we współczesnym świecie przyznawać się do Jezusa. Może warto wpatrywać się w Jego oblicze, tak jak Ty, św. Józefie, na nie spoglądałeś, aby zobaczyć, że to nie Jego powinniśmy się wstydzić przed światem, ale raczej naszego tchórzostwa. 

Stacja VII: Jeszua upada po raz drugi

Józef: Jeszua zawsze mógł liczyć na moją pomoc, zwłaszcza w chwilach zagrożeń. Głupi i obłąkany Herod ubzdurał sobie, że chłopiec, gdy dorośnie, pozbawi go władzy i zasiądzie na jego tronie. To jego błędne urojenie sprawiło, że zginęli mali chłopcy w całej okolicy wokół Betlejem. A zbrodniarzowi chodziło  o zabicie Jeszuy. Zabrałem więc chłopca i wraz z Miriam udaliśmy się do Egiptu, by uratować Jego życie. Gdybym był na drodze dorosłego Jeszuy ku Golgocie, pewnie zrobiłbym wszystko, by pomóc Mu powstać z drugiego upadku, by go znów ratować. Ale fizycznie mnie tam nie było.

Lektor: „Upaść jest rzeczą ludzką, ale trwać w upadku szatańską”. Kiedy nam przydarzy się upadek i grzech nad nami zapanuje, nie wolno trwać w stanie oddalenia od Boga, od jedynej światłości, ale trzeba do Niego powrócić. Daleko nie mamy. On jest obecny tu, w kościele, a w konfesjonale obdarza nas wolnością. Czasem tylko trudno się pozbierać. Pomagaj nam, św. Józefie, powstawać, za każdym razem, gdy brakuje nam sił.

Stacja VIII: Jeszua pociesza smutne kobiety

Józef: Kobiety zawsze dbały o małego Jeszuę. Był nie tylko przedmiotem zainteresowania Jego Matki, Miriam, co zrozumiałe, ale również oczkiem w głowie babci Anny, cioci Elżbiety, sąsiadek i znajomych. Kiedy był nastolatkiem, wiele dziewcząt podkochiwało się w Nim. On jednak tłumaczył im, że nigdy się nie ożeni, bo Bóg wobec Niego ma inne plany. Kobiety (młodsze i starsze) podziwiały Jego łagodność i rozsądek, dlatego gdy nauczał, chętnie Go słuchały. Nie dziwi mnie, że mieszkanki Jerozolimy przyszły, by Go pocieszyć. A Jeszua, jak to On, nawet w chwili udręki, znalazł siły, by to im dać słowo otuchy.

Lektor: „Więcej radości jest w dawaniu, aniżeli w  braniu” – tak uczy nas Jezus. Działając w wolontariacie Caritas, nie raz mogliśmy się o tym przekonać. I nie chodzi wcale tylko o pomoc materialną dla potrzebujących (choć takiej też nie brakowało), ale o radość, jaką zauważaliśmy na twarzach zwłaszcza ludzi starszych i samotnych. Przez chwilę poczuć mogliśmy się jak sam Jezus, który pocieszał zapłakane kobiety. 

Stacja: IX Jeszua upada po raz trzeci

Józef: Zawsze tłumaczyłem Jeszui, że im bliżej końca, tym trudniej. Jak wspinasz się na szczyt, to zdyszany odliczasz ostatnie kroki, bo za chwilę będziesz już na miejscu, a piękny widok plus twój wysiłek zrekompensują ci twój trud. Widząc Go upadającego trzeci raz, nie powtórzyłbym już tych moich słów. Wzgórze Golgota, na które zmierzał i było już bardzo blisko, nie rysowało przed Nim pięknych horyzontów. Chociaż może się mylę, bo z tego szczytu już wyraźnie było widać cel – zbawienie ludzkości. 

Lektor: Tak często myślimy o tym, by się dobrze zabawić, by jako tako zakończyć kolejny rok w szkole lub na studiach, potem by zdobyć w miarę dobrze płatną pracę, jeździć nienajgorszym samochodem, fajnie spędzać czas ze znajomymi. A jednocześnie tak mało myślimy o zbawieniu, o życiu wiecznym. Bo to ziemskie życie przecież szybko mija i na pewno się skończy. A co będzie dalej? Św. Józefie, oświeć nas światłem rozsądku, byśmy umieli myśleć o tym, co w życiu jest najważniejsze.

Stacja X: Rozebranie Jeszuy na Golgocie

Józef: Byliśmy raczej biedną rodziną, nie stać nas było na żadne luksusy. Dbaliśmy jednak należycie o Jeszuę, także o to, by chodził schludnie ubrany i aby Jego ubranie było zawsze czyste i nie zniszczone. Ubierał się tak jak my wszyscy. Nosił szatę do kostek (nazywaliśmy ją tuniką), a gdy było chłodniej nakładał na nią także płaszcz. To właśnie z tuniki odarli Go oprawcy na Golgocie, a potem rzucili o nią los. Spoglądali na Jego prawie całkowicie nagie ciało. O gdybyż Miriam mogła wtedy podbiec do Niego i narzucić coś na Niego. Niestety, nie mogła…

Lektor: Obedrzeć kogoś z szaty nie oznacza tylko pozbawić go ubrania, ale także pozbawić go jego godności. Naszymi słowami, gestami, obmowami często tak właśnie postępujemy. Stawiamy innych „w złym świetle”, a tak naprawdę oddalamy się od światła prawdziwego. Św. Józefie, uświadom nam, że nie powinniśmy nikogo poniżać swym zachowaniem.

Stacja XI: Jeszua przybity do krzyża

Józef: Pamiętam, jak uczyłem Jeszuę swego rzemiosła. Z zawodu byłem cieślą i stolarzem. On przyglądał się mojej pracy, gdy był małym dzieckiem. Bardzo chciał mi pomagać. Kiedy podrósł pokazałem Mu między innymi, jak należy wbijać gwoździe. Pierwsza lekcja zakończyła się porażką. Wbijając gwoździa, Jeszua zranił się poważnie w rękę. Szybko opanowaliśmy z Miriam sytuację i opatrzyliśmy Jego ranę. Choć domyślałem się, że czeka Go w przyszłości tragiczny los, nie miałem pojęcia, że kiedyś trzy gwoździe na wylot przebiją Jego ręce i nogi. Wtedy nikt nie przyszedł i nie mógł przyjść Mu z pomocą.

Lektor: Jeden z niemieckich katolików powiedział, że Kościół w Polsce jest dziś przybijany do krzyża. Oprawcami są nie tylko jego wrogowie, ale, niestety, także jego synowie i córki. To są ci, którzy swymi grzechami i błędami zaciemniają obraz Kościoła, choć powinni być, jak uczył Jezus, „światłością świata”. Św. Józefie, Obrońco Kościoła, chroń dzieło Jezusa przed zewnętrznymi i wewnętrznymi niszczycielami.

Stacja XII: Jeszua umiera

Józef: Pamiętam, że gdy Jeszua był niemowlęciem, a właściwie noworodkiem, udaliśmy się do do Jerozolimy, by Go ofiarować Bogu. Takie były wymagania wynikające z naszej religii. W świątyni spotkaliśmy pewnego starca (miał na imię Symeon), który wypowiedział słowa o przyszłym tragicznym losie maleństwa, ale także o losie Miriam: „A Twoją duszę miecz przeniknie” – wciąż słyszę w uszach te złowieszcze słowa! Pamiętałem także o tym proroctwie, kiedy z nieba spoglądałem na śmierć Jeszuy i na Miriam, która niewyobrażalnie cierpiała. To był naprawdę ostry miecz, który dogłębnie przebił Jej matczyną duszę.

Lektor: Wielu ludzi uważa, że cywilizacja chrześcijańska umiera, bo coraz mniej ludzi żyje według wartości, jakich naucza Kościół. A spróbujmy sobie wyobrazić, co by było, gdyby rzeczywiście zapanowały wartości zupełnie przeciwne (zamiast życia śmierć, zamiast prawdy kłamstwo, zamiast dobrych słów wulgaryzmy). Może przez chwilę byłoby „fajnie”, ale potem pozostałby wszechogarniający mrok. Ludzie traciliby sens. Niektórzy już tego doświadczają. Pokaż im, św. Józefie, że jedynym sensem jest Jezus, a jedyną drogą ku nadziei – Jego przykazania.

Stacja XIII: Martwe ciało Jeszuy w ramionach Miriam

Józef: Gdy Jeszua przyszedł na świat, tak jak każde niemowlę często płakał. Nie wiedziałem wówczas, czego chce: czy jest głodny, czy źle się czuje, czy czegoś się boi. Miriam natomiast szybko się nauczyła rozpoznawać, co oznacza Jego płacz. Często wystarczało, że przytuliła Go do swego serca i natychmiast uspokajał się. Kiedy widziałem z nieba, jak tuliła Jego martwe ciało, dopiero co zdjęte z krzyża, przypomniałem sobie tamte Jej matczyne gesty. Jakże ten gest wyglądał podobnie, a jednocześnie całkowicie inaczej. Każda matka, która musi spoglądać na śmierć swego dziecka (a przecież nie jest to normalna sytuacja) wzbudza nasz ogromny smutek i współczucie. 

Lektor: Wyobrażamy sobie, co musiała czuć Maryja, gdy tuliła do swego serca martwe ciało Jezusa, ale już nie myślimy o tym, co czują nasze matki, kiedy widzą, gdy w życiu gubimy się, odchodzimy od Boga, wpadamy w złe towarzystwo. Mimo wszystko, one nas zawsze przytulą, choć tuląc nastoletnie lub dorosłe dzieci, wolałyby, żeby były one takie jak kiedyś: nie zdziecinniałe, ale takie szczere i niewinne.

Stacja XIV: Ciało Jeszuy w grobie

Józef: Przyznam szczerze, że kiedy wkrótce po ślubie z Miriam zauważyłem, że spodziewa się dziecka (które nie było moim dzieckiem), nie rozumiałem, co się wydarzyło. Przecież nie mogła mnie zdradzić! Wielu rzeczy wtedy nie rozumiałem, ale z czasem zacząłem pojmować coraz więcej. Sam Jeszua, im był starszy, zaczął odkrywać wolę Ojca niebieskiego względem Niego. Przed moją śmiercią uświadomił mnie, że Jemu przyjdzie umrzeć przedwcześnie, ale potem zmartwychwstanie. Tłumaczył mi, że w grobie, do którego złożą kiedyś Jego martwe ciało, pozostanie jedynie przez trzy dni.

Lektor: Kiedy żegnamy tych, którzy odchodzą z tego świata, modlimy się za nich słowami: „… a światłość wiekuista niechaj im świeci”. W ten sposób wyrażamy naszą nadzieję, że to nie do śmierci, która kojarzy nam się z ciemnością, należy ostatnie słowo. Życie zwycięża, światłość zwycięża. Wiesz o tym doskonale, św. Józefie, bo żyjesz na wieki otoczony światłem Boga. Pomóż wprowadzić do tej światłości naszych zmarłych, a kiedyś również i nas samych.

Zakończenie:

Św. Józefie, dziękujemy Ci, że pokazałeś nam, że nie musimy żyć w ciemności naszych grzechów, niepewności, obaw, problemów…. Że pokazałeś nam światło (cisza – zapala się reflektor środkowy). Nie Ty jednak jesteś tym światłem, lecz Twój wielki Podopieczny, Jeszua, Jezus, „Światłość światła”, nasz Bóg i największy Przyjaciel (zapalają się światła żyrandola). Z Nim łatwiej jest iść przez życie, bo On jest jedyną Drogą, która nas wyprowadza z „ciemnej doliny” i daje sens życiu (zapalają się światła boczne). Jego zmartwychwstanie jest zwycięstwem światła nad ciemnością, życia nad śmiercią, sensu nad beznadzieją. Józefie, nie opuszczaj nas w naszych trudnościach. Jezusie, Jeszua, Tobie ufamy, Tobie wierzymy, Tobie oddajemy nasze życie….


Źródło: http://radioglos.pl/wiadomosci/z-zycia-kosciola/8659-droga-krzyzowa-ze-sw-jozefem-w-lalkowach

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *