Ostatnio można odnieść wrażenie, że pacjenci w coraz większym stopniu czują się zawiedzeni odhumanizowanym podejściem lekarzy do chorych i często skarżą się na uboczne skutki podawania syntetycznych substancji leczniczych. Tendencja ta nasiliła się po pandemii koronawirusa. Właśnie dlatego fitoterapia trafia dziś na tak podatny grunt.
Sztuka leczenia – według fitoterapeutów – winna polegać na indywidualnym podejściu do pacjenta, co oznacza konieczność poznania szczegółów charakterystycznych dla stylu życia leczonej osoby i precyzyjne zdiagnozowanie samych zaburzeń. Dopiero dysponując tak pogłębioną wiedzą, można myśleć o konkretnych metodach terapii, dobraniu odpowiednich preparatów roślinnych, ustaleniu właściwej diety, ewentualnych ćwiczeniach fizycznych, kąpielach leczniczych czy masażach. Kuracja musi być kompleksowa, wszechstronna i dostosowana do potrzeb konkretnego człowieka, o czym w zmasowanej służbie ochrony zdrowia można tylko pomarzyć.
Współczesny świat medyczny, mimo wszystkich wad, na pewno dąży do doskonalenia metod leczniczych. Właśnie dlatego fitoterapia jest odkrywana na nowo. Pochyla się nad nią nauka, angażując niemałe środki w badania nad od dawna znanymi oraz ostatnio opisanymi surowcami roślinnymi. Należy mieć tylko nadzieję, że preparaty z nich produkowane będą wdrażane coraz szybciej, coraz chętniej i z coraz lepszymi rezultatami.
Warto wspomnieć o ciernistej drodze na półki apteczne niektórych znakomitych leków pochodzenia roślinnego, które dopiero po wiekach zyskały uznanie. Do nich należy na przykładuśpian różnolistny (Hydrocarpus kurzii). Z nasion tego drzewa rosnącego m.in. w Indiach pozyskuje się olej czolmugrowy. Hindusi od dawna leczyli nim trędowatych, podczas gdy oficjalna medycyna trąd wciąż uznawała za chorobę nieuleczalną. Lekarze surowcem tym zainteresowali się dopiero po pierwszej wojnie światowej i – co się stało? Odtąd medycyna zyskała skuteczny oręż do walki z trądem, a sama choroba przestała być uznawana za wyrok.
Inny przykład – także z Indii. Chodzi o korzeń krzewu zwanego rauwolfią wężową (Rauvolfia serpentina), który służył jako specyfik uspokajający, a także obniżający ciśnienie krwi. Medycyna nie dostrzegała tego aż do lat trzydziestych ubiegłego wieku, kiedy to chemicy wespół z farmaceutami z korzenia rauwolfii wyodrębnili rezerpinię – substancję powszechnie dziś stosowaną w leczeniu choroby nadciśnieniowej.
Wit Romanowski
„Pielgrzym” [3 i 10 marca 2024 R. XXXV Nr 5 (894)], str. 36.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.