Historia czarnej szczoteczki

REKLAMA

„Wewnętrzne piękno jest ważne… ale odrobina tuszu do rzęs nie zaszkodzi” – mawiają niektóre z nas. Istnieją dowody na to, że już cztery tysiące lat temu kobiety używały węgla do podkreślenia oczu, choć robiły to głównie na potrzeby ceremonii religijnych. Kleopatra umiejętnie kreowała swój wyjątkowy i dramatyczny wygląd właśnie w ten sposób.
Jednak przełom nastąpił w roku 1840, kiedy Eugene Rimmel stworzył kosmetyk na bazie pyłu węglowego z osobną szczoteczką, którym dziewiętnastowieczne damy mniej lub bardziej skrycie malowały rzęsy. Krokiem milowym w historii tuszu do rzęs jest wynalazek chemika Thomasa L. Williamsa, który zmieszał pył węglowy z gliceryną i stworzył gęstą substancję przypominającą tę dzisiaj używaną. Co więcej, właśnie ten specyfik był flagowym produktem i przyczyną powstania nazwy giganta kosmetycznego. Gliceryna, a właściwie wazelina – nazywała się vaseline, a siostra Williamsa – Mabel, co w połączeniu dało Mabeline.
W 1938 roku wiedeńska aktorka Helene Winterstein stworzyła i opatentowała wodoodporny tusz, który pozwalał jej grać dramatyczne role, dzięki któremu mogła płakać bez strachu o makijaż. Jednak okrągła szczoteczka wkładana w tubę została wprowadzona na rynek dopiero w latach pięćdziesiątych XX wieku. Od tamtego czasu skład tuszów został wzbogacony o kolagen i woski wydłużające i pogrubiające rzęsy. Dziś żadna z nas, choćby najoszczędniej używająca kosmetyków, nie wyobraża sobie chyba życia bez tuszu do rzęs.

Justyna Zamojska


„Pielgrzym” 2016, nr 14 (694), s. 36

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *