“Szczęśliwa mama – szczęśliwa córka” – rozmowa z Małgorzatą Aszyk, psychologiem i psychoterapeutką


Relacja matka–córka to zdaniem psychologów relacja najważniejsza i zarazem najtrudniejsza. Potwierdza to również literatura, w której na temat tej szczególnej więzi pisano znacznie częściej niż na przykład o kompleksie Edypa. Z Małgorzatą Aszyk, psychologiem i psychoterapeutką, rozmawia Iwona Demska.

REKLAMA


– Głośny dokument Pawła Łozińskiego zatytułowany „Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham” pokazuje i potwierdza, jak trudna i skomplikowana bywa relacja mamy z córką. Dlaczego tak się dzieje?
– Relacja matki z córką zaczyna się od samego początku, czyli od narodzin aż po dorosłość. Ponieważ kobieta, rodząc swoje dzieci, wchodzi już w rolę matki, jest w tym pewien zamknięty cykl. W przypadku syna to ojciec w odpowiednim momencie przejmuje bardzo ważną rolę związaną z identyfikacją płci i wychowaniem. Mamy z kolei przekazują córkom swoją rolę przez całe życie i często wspierają je, gdy te staną się już młodymi matkami.

– Czy mama w córce może widzieć siebie sprzed lat, z okresu nastoletniego i późniejszego?
– Bardzo często następuje nieświadomy proces projekcji naszych wyobrażeń, przeżyć i lęków. Mama, wiedząc, z czym sama borykała się w swoim dzieciństwie czy młodości, chciałaby przekazać córce własne doświadczenie, mądrość, służyć radą. Bardzo często córka tego nie przyjmuje, ponieważ chce się przekonać o tym sama. Stąd też nierzadko rodzą się konflikty na linii mama–córka. Bierze się to z tego, że córka nie chce być taka sama, jak mama, i walczy o swoją indywidualność. Jednak w pewnym momencie chce, ale i musi zidentyfikować się z matką. Jeśli relacja ta nie jest do końca prawidłowa, następuje walka, wzajemne mocowanie się. I to może trwać przez wiele, wiele lat.

– Córki często przeżywają ogromny konflikt wewnętrzny, ponieważ z reguły chcą spełnić oczekiwania matek, nawet wtedy, kiedy te nijak mają się do ich własnych potrzeb. Martwią się, co się stanie, jak nie zrobią tego, co chce mama. Dlaczego? Boją się odrzucenia?
– Im większa rozbieżność, im większy konflikt między ja realnym a ja idealnym, tym większa skłonność do zachowań nerwicowych, niepokoju. Bardzo często mierzące się z tymi problemami kobiety trafiające do gabinetów psychologicznych, najpierw powinny rozliczyć się z relacją matka–córka. Konieczna jest rozmowa u specjalisty, zazwyczaj bez udziału matki, nazwanie tego, co się czuje, jaki ma się żal, co było trudne w tej relacji, czego się oczekiwało i czego się nie dostało. Jeśli uda nam się z tym rozliczyć – mam na myśli czas i obszar trudnych emocji z mamą – wtedy dopiero może narodzić się niezbędne poczucie odrębności i własnej wartości.
Paradoksalnie jest tak, że im bardziej nasza relacja z matką jest niedobra, im bardziej ją krytykujemy i za wszelką cenę chcemy być inne, to nieświadomie powielamy jej zachowania, nawet jej sposób mówienia. Tak naprawdę mama jest matrycą tego, w jaki sposób jesteśmy postrzegane, bo każde dziecko, w tym wypadku córka, myśli o sobie to, co usłyszy od rodzica.  Jeśli mama jest akceptująca, wspierająca i szuka dobrych stron dziecka, to warunkuje, jak ono będzie myślało o sobie w przyszłości. Czy natychmiast się skrytykuje, nie podejmie wyzwania albo wręcz przeciwnie – będzie szukać swoich dobrych stron i żyć w poczuciu, że da sobie radę.

– Córki, synowie zresztą też, mają problem z tym, co czują do rodziców. Wstydzą się i starają wypierać trudne emocje, które się w nich pojawiają, takie jak złość czy niechęć. Niełatwo przyznać im przed sobą, że chwilami tych rodziców po prostu nie lubią.
– Emocje są od nas niezależne – w każdej relacji. Są informacją, jak odbieramy świat. A przecież rodzice nie zawsze są wobec nas w porządku i zawsze będą pojawiać się te trudne emocje, których nie można nazwać złymi, i trzeba je przeżyć bez poczucia winy. Jednak dziecko często jest na tyle nieświadome i nie potrafi sobie poradzić z tego typu emocjami, że je zaczyna tłumić. I wtedy, kiedy jestem na przykład na mamę zwyczajnie zła albo myślę po cichu, że jej nie cierpię, zaczyna rodzić się we mnie poczucie winy. Dlatego im bardziej uświadomimy sobie, co wtedy czułyśmy, co nas raniło i sprawiało, że z trudnością znosiłyśmy to, co mama do nas mówiła i jak nas traktowała, jeśli poczujemy emocje, które wtedy wyparłyśmy, rozpoczniemy proces zdrowienia i wzmacniania własnego ja.

– Bardzo ważnym elementem w relacji matka–córka jest także rozwijanie w dziewczynce szeroko pojętej kobiecości, lecz z tym u kobiet bywa różnie, często matki nieświadomie tłamszą ją zarówno w sobie, jak i w córkach.
– Bardzo ważny jest ten moment, kiedy dziewczyna zaczyna dojrzewać i jej ciało gwałtownie się zmienia, przechodzi burzę hormonalną. Staje się drażliwa na swoim punkcie. Trzeba być wtedy bardzo ostrożną i uważną w stosunku do dziecka. Matki, myśląc, że robią to w dobrej wierze, krytykują córki, mówiąc na przykład: „w co ty się ubrałaś”, „zobacz, jak wyglądasz”, „natychmiast to zdejmij, jesteś za gruba” itp. Nie dają im przestrzeni na własną indywidualność i nie szanują tego, że dziewczynki mogą chcieć trochę inaczej. Myślą, że jak skrytykują dziecko, to ono wszystko przyjmie i zacznie funkcjonować zgodnie z tymi kryteriami. Otóż nieprawda. Dla młodej dziewczyny zaakceptowanie tego, co się z nią dzieje, jest niesłychanie trudne, wstydliwie, często niezrozumiałe. I jeśli w tym czasie nie ma dobrego kontaktu z mamą, której z kolei czasami też trudno zaakceptować te zmiany małej, słodkiej córeczki w „brzydkie kaczątko” – bo tak czasami dzieje się w tym pierwszym etapie dojrzewania – nie będzie potrafiła sobie z tym poradzić, co jest brzemienne w skutkach, ponieważ znacząco wpływa na rozwój i poczucie kobiecości.
W tym czasie mamy, które są wzorcem dla swoich córek, powinny im pokazać, jak ważne jest dbanie o siebie, swoje ciało, odpowiednia dieta i ruch. Jak to wszystko wpływa na kobiecość. Jednak przede wszystkim należy pamiętać o szczerej i głębokiej relacji, bo to ona buduje w córce siłę i poczucie własnej wartości. Pamiętajmy, że dziecko jest naszą wizytówką. Jeśli matka sama nie dba o swoje potrzeby, zarówno te duchowe, jak i zewnętrzne, dziewczynka pójdzie w jej ślady. W tym trudnym dla obu stron okresie trzeba rozmawiać, pytać córkę, dlaczego chce tak, a nie inaczej, akceptować jej wybory, ale też delikatnie podsuwać inne warianty zachowań. Wtedy istnieje szansa, że uda nam się pociągnąć ją trochę za sobą, poprowadzić, podkreślając w ten sposób, że córka jest dla nas bardzo ważna, ponieważ jest wysłuchana, szanuje się jej zdanie i ciało, jej wybory budzą naszą ciekawość. W ten sposób pomaga się córce zbudować szacunek do samej siebie.

– Ta krytykancka postawa powoduje, że w córkach rodzi się kompleks mamy i poczucie, że dziewczyna zawsze będzie czuła się od niej gorsza. Trudno pewnie wtedy o dobrą relację i stabilność emocjonalną w przyszłości.
–Takie młode kobiety – potencjalne matki – są bardzo zalęknione, niepewne siebie, często zamknięte w sobie. Wycofują się – i nawet jeśli mają duży potencjał twórczy, z dużym prawdopodobieństwem go nie ujawnią. Będą się bały, że nie są dość dobre, i ciągle będą się zmagać z poczuciem gorszości. Nie odkryją siebie prawdziwej.

– Można zaobserwować, że matki zazwyczaj mają większą słabość do swoich synów, a od córek wymagają nieco więcej. Czy Pani doświadczenie terapeutyczne to potwierdza?
– Zdecydowanie tak. W swojej praktyce zawodowej obserwuję nawet, że chłopcy są przez matki ochraniani. To dziewczynka ma więcej obowiązków, musi chłopcu pomóc, słysząc: „A wiesz… on sobie nie poradzi, zrób mu coś do jedzenia” itp. Może to wynikać z faktu, że mama czuje się odpowiedzialna, wiedząc, jaką rolę sama pełniła w życiu. Czuje się odpowiedzialna za to, że musi tę dziewczynę przygotować do życia… niestety przygotować ją do pracy na drugi i trzeci etat w domu. Taka rola przekazywana jest w naszym społeczeństwie kulturowo: mama gotuje, pierze, sprząta. Chłopiec jest z tego trochę zwolniony. Moim zdaniem to ogromny błąd. Mężczyzna jest przyzwyczajony do tego, że to kobieta go obsługuje. Rośnie wtedy taki Piotruś Pan, który lekko i łatwo żyje, nie musi mieć żadnych zobowiązań i nie ponosi konsekwencji swoich zachowań. Tymczasem córka ma nadmierne oczekiwania wobec samej siebie, nadmiar obowiązków przejętych od matki, która chce przygotować ją do trudnej roli mamy i żony, a taki służebny sposób wydaje jej się właściwy.

– Niedojrzałość matki, czasami trwająca do końca życia, to też ogromny problem. Znam sytuacje, w których dziewczynki nieświadomie wchodzą w rolę rodziców, opiekując się nimi i czuwając nad rodziną.
– Jest to jedna z najbardziej trudnych i zaburzających ról. Zawsze, gdy dziecko nieświadomie przejmuje kontrolę nad rodzicem, ta rola go przerasta, ponieważ nie jest ono na tyle dojrzałe, by być opiekunem. Gdy dochodzi do zamiany ról, pojawiają się liczne zaburzenia zachowania. Bardzo często takie dzieci mają później nerwicę, również nerwicę natręctw, a także silną potrzebę kontrolowania wszystkiego i wszystkich. Terapia takich osób jest długa i trudna, musi upłynąć dużo czasu, zanim zrozumieją, w jakiej roli zostały postawione i na ile ona je zaburza. Rzeczywiście jest duża grupa takich pacjentów, którzy tkwią w podobnych sytuacjach. Często dzieje się tak w rodzinach alkoholowych i patologicznych.   

– Są też relacje, które z pozoru wydają się normalne, żadnego alkoholu, przemocy i patologii. Tymczasem matki przyjmują wobec swoich córek postawę oczekującą.
– Dziecko wychowywane w takiej atmosferze jest odpowiedzialne za to, żeby mama się świetnie czuła. Jest przekonane, że trzeba się dobrze uczyć, posprzątać w domu, być grzeczne, czuje, że musi zasłużyć na miłość. Potem przenosi się to na całe życie takiej osoby, która w zasadzie nie dba o swoje potrzeby i myśli: „Jestem dobra tylko wtedy, kiedy spełniam oczekiwania innych”. Wyznacznikiem jej zachowania jest to, czy ludzie wokół są zadowoleni. To bardzo wyniszczające. W dorosłym życiu ktoś taki nie będzie w stanie jednak sprostać wszystkim wyzwaniom, ponieważ nie przeszedł takiego etapu w swoim rozwoju, jakim jest proces dojrzewania. To czas, kiedy mamy prawo popełniać błędy i się na nich uczyć. Kiedy robimy skoki, nie odrabiając wszystkich życiowych lekcji, nie będziemy prawidłowo funkcjonować w dorosłym życiu. 

– Jakie błędy najczęściej popełniają matki w wychowaniu i podejściu do swoich córek?
– Jest to przede wszystkim nadmierna krytyka i pragnienie spełnienia przez córki wszelkich oczekiwań. Tymczasem mamy mogą zrobić naprawdę bardzo dużo dobrego dla swojego dziecka, po prostu je akceptując, budując relację od początku. Pamiętajmy też, że tylko szczęśliwa mama, dbająca również o siebie, o swoje potrzeby, może wychować szczęśliwą córkę, szczęśliwe dziecko.



„Pielgrzym” 2017, nr 11 (717), s. 14-17

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *