Czasem bywa trudno… – rozmowa z Magdaleną Mikulską, psychologiem

Święta Bożego Narodzenia są dla niektórych jednym z bardziej stresujących wydarzeń. Czasami przy wigilijnym stole odżywają stare konflikty, zranione uczucia i niespełnione oczekiwania. Jak mimo wszystko czerpać radość ze spotkania, odbudowywać relacje i cieszyć się świąteczną atmosferą? Z psychologiem –  Magdaleną Mikulską, rozmawia Anna Mazurek-Klein.

REKLAMA

– Choć święta Bożego Narodzenia w większości z nas wzbudzają pozytywne emocje, są i tacy, którzy ich nie lubią. Jak to się ma do atmosfery ciepła, miłości i życzliwości, które tworzą bożonarodzeniowy klimat?
– Tak się czasami dzieje w życiu, że nie wszystko co nas spotyka, jest przyjemne. Trudne doświadczenia mogą wpłynąć na niechęć do świąt. Jednak nie tylko one. Znam osoby, które mówią o tym, że są przesycone i zmęczone komercyjną stroną świątecznego okresu. W związku z tym, gdy święta de facto przychodzą, niewiele przyjemności z nich czerpią. Jednak myślę sobie, czy naprawdę konieczne jest łączenie życzliwości, ciepła i miłości z lubieniem bądź nielubieniem świąt? Czy nie jest tak, że dobrze byłoby być życzliwym, darzyć się miłością i ciepłem tak po prostu? Czy nie warto być życzliwym dla drugiego z samego faktu, że spotykamy Człowieka – z jego godnością i unikalnością? Z drugiej strony, gdy mówimy o życzliwości i miłości, z reguły myślimy o tych uczuciach w kontekście kogoś. Może w tym roku warto popracować nad okazywaniem ciepła, ale i traktowaniem z życzliwością samego siebie – niezależnie od tego, jakie emocje wzbudzają w nas święta. Taka praktyka na pewno pomoże nam, ale i osobom będącym wokół nas. Ludzie lubią przebywać z tymi, którzy są życzliwi.

– Wbrew pozorom święta należą chyba do dość stresujących wydarzeń.
–Według skali stresu opracowanej przez Holmesa i Rahe’a, amerykańskich psychiatrów, święta Bożego Narodzenia znajdują się na 42. miejscu wśród najbardziej stresujących wydarzeń życiowych. I choć nie jest to nowe badanie, pochodzi bowiem z 1967 roku, to odnoszę wrażenie, że jest wciąż aktualne. Niestety, w znacznej mierze sami na ten stres zapracowujemy, chociażby poprzez gorączkowe i komercyjne oczekiwanie na świąteczny czas. A może lepiej byłoby się wyciszyć i zastanowić nad tym, jaki jest naprawdę sens Bożego Narodzenia?

– Czy muszą być idealne? Zawsze będzie przecież tak, że z jednej strony ktoś będzie dbał o to, żeby było cudownie, a ktoś inny uzna, że to czas sztuczny i trudny…
– Zdecydowanie nie. Doskonale wpasowuje się to w kontekst pytania o święta jako zdarzenie stresogenne. Gdy narzucamy sobie wszelkiego rodzaju „powinności”, czyli jak te nadchodzące święta powinny lub nie powinny wyglądać oraz co musi się zadziać, a co zdecydowanie nie może się wydarzyć podczas ich trwania, a także cała lista „rzeczy do zrobienia” przed świętami, zdecydowanie tylko nasilają stres i niepokój, że nie zdążę lub że na pewno zdarzy się coś nieplanowanego, a zatem niedobrego. To zaś powoduje napięcie, które w naturalny sposób prowadzi do złości, rozdrażnienia. I już tylko krok dzieli nas od sprzeczek czy konfliktów. W ten sposób nasze obawy niestety się  urealniają. Warto zadać sobie pytanie, co jest dla nas ważne i superważne w tym czasie, co wywołuje nasze negatywne emocje, po to, aby zmniejszyć ryzyko wzrostu stresu. Być może wtedy będzie też nam łatwiej dojść do porozumienia między sobą. Warto wspólnie zastanowić się nad tym, jak chcemy spędzić święta, na czym nam wspólnie zależy, jakie są nasze wspólne potrzeby. Skupmy się na tym, co buduje i łączy, zamiast na tym, co nas dzieli.

– Bywa, że dla niektórych święta to wyjątkowo bolesny czas, bo na przykład odszedł ktoś bliski. Jak radzić sobie w tej sytuacji?
– Odejście kogoś bliskiego zawsze niesie ze sobą ból i tęsknotę. Najczęściej towarzyszą temu łzy. Nie należy ich powstrzymywać. Łzy są potrzebne, bo mówią o tym, że brakuje kogoś ważnego. Próba pocieszania: „nie płacz już”, nie pomaga. Takie słowa nie dają wsparcia, a jedynie wzbudzają poczucie winy w płaczącym (za „zepsucie” świątecznej atmosfery, za niemożność „opanowania się”). Zamiast tego warto bez słowa podać płaczącemu chusteczkę, spojrzeć z życzliwością (nie mylić z litością!), zaparzyć aromatyczną kawę czy herbatę i… poczekać. Płacz nie trwa wiecznie. Możliwość wypłakania się obniża napięcie. Być może potem wszyscy poczują się spokojniejsi.

– Pewna moja znajoma, osoba samotna, wprost mówi o tym, że nie lubi świąt. Odmawia nawet zaproszenia czy to na wigilię, czy świąteczne przyjęcie. Czy z psychologicznego punktu widzenia są grupy ludzi, które szczególnie nie lubią świąt?
– Wspomina Pani o samotności znajomej osoby, a ja myślę nie tylko o tych, którzy są samotni, ale o tych, którzy nie będą mogli zasiąść do świątecznego stołu. Dzieje się tak z różnych względów – rozstania, wyjazdów, rejsów … Święta bez fizycznej obecności tych, na których nam zależy, nabierają zupełnie innego znaczenia. Często zamiast szeroko propagowanej radości, gości głęboki smutek, być może także złość na koleje losu. Nieobca staje się tęsknota, która czasami przybiera formę fizycznego wręcz bólu. Zewsząd jesteśmy otoczeni obrazkami szczęśliwej, pięknej rodziny wokół świątecznego drzewka, rodziny najczęściej młodej i bogatej, cieszącej się z prezentów. Tak naprawdę trudno sprostać narzuconym przez reklamy „wymogom”. Tymczasem zaczynamy wierzyć, że to jedyna możliwość na dobre przeżycie świąt. A to nieprawda…

– A co, kiedy już dojdzie do rodzinnego spotkania, a nie wszyscy za sobą przepadają i atmosfera przy stole „robi się gęsta”? Jak ją próbować naprawić, jakich tematów nie poruszać?
– Takie sytuacje wcale nie są rzadkością. Naturalne jest to, że nie każdego lubimy, nawet w rodzinie. Jednak w sytuacji, gdy zasiadamy już przy wspólnym stole, wróćmy myślami do sensu świąt i do tego, co jest dla nas ważne.
Być może nie warto poruszać tematów, które w danej rodzinie są uważane za trudne i sprzeczne. Z moich psychologicznych doświadczeń wynika, że w wielu rodzinach są to tematy związane z polityką, religią i finansami. Warto kierować się intuicją i uczuciami. Jeśli jakiś temat wywołuje nieprzyjemne uczucia, a zależy nam na przyjemnej atmosferze, to po prostu pozostawmy go. Jeśli jednak temat ten podejmie druga osoba, zawsze można w elegancki sposób powiedzieć, że nie chcemy poruszać tych zagadnień, bo ważne dla nas jest spokojne biesiadowanie, a ta rozmowa tego nie zapewni. Analogicznie warto poruszać się w tych sferach tematycznych, które są dla wszystkich bezpieczne i przyjemne.

– Czy istnieje przepis na udane święta?
– Trudno byłoby mi stworzyć uniwersalną receptę na udane święta dla wszystkich. Może warto byłoby zadać sobie pytanie: „czym dla mnie są udane święta?”, i podjąć decyzję o realizacji tego. Warto przy tym pamiętać o życzliwym traktowaniu innych, ale nie należy też zapominać o sobie. Życzliwość daje bowiem łagodność. I takiej łagodności wszystkim życzę na ten świąteczny czas, zarówno gdy jest on przyjemny, jak i wtedy, gdy jest trudno. A może właśnie zwłaszcza wtedy.

„Pielgrzym” 2017, nr 26 (732), s. 18-19

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *