“Meksyk” – Jan Gać

Na rynku czytelniczym ukazała się książka zatytułowana „Meksyk”. Jej autor, Jan Gać, odstąpił tym razem od zagadnień prekolumbijskich – czemu wcześniej poświęcił trzy tytuły: „W poszukiwaniu Majów”, „Majowie” i „W ojczyźnie Majów” – na rzecz przyjrzenia się Meksykowi po konkwiście.

REKLAMA


Dla autora Meksyk to najzasobniejszy w dzieła sztuki kraj spośród wszystkich na obu kontynentach amerykańskich. I tę wyjątkowość Meksyku stara się ukazać poprzez skupienie uwagi na wybranych miastach, a w ich obrębie – na najciekawszych obiektach architektury i sztuki.
Chronologicznie ograniczył się do trzech stuleci panowania Hiszpanów w Meksyku, od podboju Tenochtitlanu w sierpniu 1521 roku, do uzyskania niepodległości przezeń w 1821 roku. Na podanych przykładach autor stara się wykazać, że owe trzy stulecia to unikatowy w skali świata eksperyment zbudowania całkowicie nowego społeczeństwa na bazie ludów tubylczych oraz napływowych Europejczyków, głównie Hiszpanów. Nowo wyłonione społeczeństwo Metysów w warunkach pokojowej integracji i asymilacji oraz Indian ze zdumiewającą łatwością poddających się chrystianizacji i europeizacji – naturalnie po ustaniu krwawej konkwisty – stworzyło z inspiracji białych niepowtarzalną postać architektury i sztuki meksykańskiej.
Autor wyraźnie nie lubi terminu „epoka kolonialna” na określenie trzystu lat panowania Hiszpanów w Meksyku. Za najnowszą historiografią, także meksykańską, woli używać terminu „wicekrólestwo”, dowodzącąc, że kolonializm to taki system podległości kraju zamorskiego, w który to kraj metropolia nie inwestuje, lecz go eksploatuje. Tymczasem same tylko wspaniałe zabytki architektury wskazują, że Hiszpania budowała po drugiej stronie Atlantyku swoje lustrzane odbicie, drugą Hiszpanię, Nową Hiszpanię. Autor podkreśla, że meksykańska architektura i sztuka XVI w., ale i późniejsza, jest przede wszystkim dziełem Indian, tyle że tworzona z inspiracji Hiszpanów. Ich twórcza energia, skierowana na wznoszenie kościołów i innych budowli europejskich, ujawniła ich niezwykłą kreatywność. Meksykańska architektura chrześcijańska począwszy od XVI wieku jest niewyobrażalnie bogata i zróżnicowana. W oparciu o wybrane miasta z Meksyku centralnego – bo całego obszaru tego ogromnego kraju nie sposób było ogarnąć – autor pragnie zarazić Czytelnika swoją fascynacją w odniesieniu do zabytków przeszłości.
Przyjęta konwencja podróży kulturowej pozwala czytelnikowi na oddech w wędrówce po świecie zabytków. Dlatego narracja o architekturze i sztuce przerywana jest przybliżaniem wielu sylwetek ówczesnych bohaterów, którzy wpisali się w fenomen budowy Nowego Świata. Wiele miejsca poświęcił autor postaci Hernána Cortésa, przybliżając etapy podboju Meksyku. W osobnym rozdziale zastanawia się nad przyczynami spektakularnego pokonania Azteków (Mexików). Interesujący jest rozdział „Kości Cortésa”, w którym autor próbuje wniknąć w duszę tego wieloformatowego człowieka, ujawniając dlań swój podziw, a nawet sympatię, co jest ewidentnym znakiem, że autor stroni od utartych schematów i obowiązujących mitów w postrzeganiu konkwisty. Zresztą tę fascynację autora Meksykiem widać na każdym kroku. Powiada, że dawny Meksyk to kraj wybitnych jednostek. Cały rozdział poświęcił Sor Juanie, zakonnicy z dwustupesetowego banknotu, najwybitniejszej poetce XVII wieku. Podziwia poświęcenie pierwszych apostołów Indian, bez reszty im oddanych franciszkanów z Martinem de Valencia, z Juanem de Zumárragą, z Pedro de Gante, z Vasco de Quirogą na czele, a później z Junipero Serrą, apostołem Chichimeków i Indian z Kalifornii. Przy okazji refleksja nad chrystianizacją Indian pozwala głębiej i bez uprzedzeń wniknąć w ten jakże istotny proces przekształcania amerykańskich społeczności tubylczych. Przypadek Sebastiana de Aparicio, przez Kościół błogosławionego, przybliża sylwetkę przedsiębiorczego, bogatego człowieka, który dorobiwszy się w XVI wieku własną pracą i przemyślnością ogromnego majątku, potrafił z niego zrezygnować na rzecz Indian, sam obierając życie zakonnika. A podobnych postaci były setki, by przywołać chociażby Andrésa de Urdanetę, nieustraszonego wilka morskiego, który – niemal zmuszony przez wicekróla do opuszczenia klasztoru – dokonuje jednego z największych odkryć geograficznych XVI wieku. Autor boleje nad losem Miguela Hidalgo, księdza, bohatera narodowego Meksyku w walce o jego niepodległość. Zagląda do domu Lwa Trockiego, w którym zginął komunistyczny ideolog. Próbuje zrozumieć buntowniczą postawę Fridy Kahlo i podziwia malarski  talent Diego Rivery, bynajmniej bez taryfy ulgowej dla jego moralnych i politycznych wyborów.
Jest to książka o Meksyku, jakiej do tej pory jeszcze nie było.

Waldemar Rudzki


Kliknij w obrazek, aby powiększyć.
https://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/pl/p/Meksyk/274


„Pielgrzym” 2009, nr 19 (517), s. 25

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *