Jak wyglądały początki piłki nożnej w Polsce? Dlaczego pierwszy mecz zakończył się po sześciu minutach? I w jakich okolicznościach Ernest Wilimowski przeszedł do historii światowego futbolu?
To nie był ładny mecz. Obie drużyny grały zachowawczo, raczej z tyłu. Niewiele było składnych akcji i groźnych strzałów na bramkę. Ostatecznie jednak, ku radości kibiców, Polska wygrała z Walią po rzutach karnych 5:4, a tym samym wywalczyła awans na Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2024, które odbędą się w Niemczech. W kontekście sukcesu (czy rzeczywiście?) piłkarzy warto przypomnieć polskie początki najpopularniejszej gry zespołowej na świecie.
Pierwsze sześć minut…
Wszystko zaczęło się w Galicji. Za pierwszy mecz piłki nożnej na ziemiach polskich (będących wówczas pod zaborami) uznaje się spotkanie we Lwowie 14 lipca 1894 roku. Przy okazji II Zlotu Sokolego tamtejszy „Sokół” spotkał się ze swoim krakowskim odpowiednikiem. O przebiegu meczu wiemy z relacji opublikowanej na łamach „Przewodnika Towarzystwa «Sokół»”. Sportowy pojedynek „poprzedziły ćwiczenia maczugami”. Później w obecności trzech tysięcy kibiców na boisko weszło dwudziestu dwóch graczy ubranych w jednakowe białe koszulki. Obie drużyny różniły się od siebie wyłącznie kolorem spodenek – krakowianie włożyli granatowe, a lwowianie szare. Nad przebiegiem spotkania czuwał inżynier Niedzielski, który jako jeden z nielicznych Polaków w czasie pobytu w Odessie widział już prawdziwe mecze. „Celem tej gry bardzo zajmującej jest przebicie piłki nogą przez bramkę przeciwnika. Jeden i drugi oddział uważał za obowiązek starać się usilnie o przebicie piłki. I rozpoczęła się gonitwa po ogromnem boisku świadcząca o tem, że jedni i drudzy pałali żądzą zwycięstwa” – relacjonował „Przewodnik”.
Mecz trwał zaledwie sześć minut i został zakończony zaraz po tym, jak Władysław Chomicki zdobył jedynego gola dla miejscowych. Po latach w spisanych przez siebie wspomnieniach tak relacjonował tę historyczną bramkę: „Stałem trochę w oddali od naszej grupy pod bramką krakowian, gdzie trwała piekielna kopanina. Nagle z tego kotłowiska wyskoczyła piłka i poturlała mi się prosto pod nogi. Nie zastanawiając się długo, mocnym uderzeniem wybiłem piłkę, która poszybowała nad głowami zawodników obu drużyn i zupełnie niespodziewanie okazała się tuż przed krakowskim bramkarzem. Zdążył on podnieść ręce, było jednak za późno – piłka już go minęła”. Po trafieniu wówczas szesnastoletniego ucznia drugiego roku seminarium nauczycielskiego, wbrew protestom sędziego, szef „Sokoła” Antoni Durski uznał, że… dalsze granie nie ma sensu.
Pompowanie balonika
Po I wojnie światowej powstał Polski Związek Piłki Nożnej, który niebawem przystąpił do FIFA. „Faktycznie, 20–21 grudnia 1919 roku w Warszawie przy ulicy Koszykowej – co wreszcie udało mi się ustalić – pojawiło się 31 działaczy lub przedstawicieli klubowych, którzy założyli Polski Związek Piłki Nożnej. Na pierwszym spotkaniu przyjęto również -dwa główne zadania federacji. Pierwsze mówiło o potrzebie zorganizowania rozgrywek o mistrzostwo Polski. Drugie wiązało się z reprezentacją i jej startem na igrzyskach olimpijskich w Antwerpii w 1920 roku” – mówił Paweł Gaszyński, autor cyklu książek „Zanim powstała liga”. Po zorganizowaniu PZPN-u rozwój piłki nożnej w Polsce uległ przyśpieszeniu. W 1921 roku rozegrano pierwszy pełny sezon piłkarski. Mistrzem została Cracovia Kraków. W tym samym roku debiutowała także reprezentacja Polski, która zmierzyła się z Węgrami. Kadra narodowa przegrała 0:1. W ówczesnej prasie potraktowano wynik z optymizmem. „Choć uczciwie przyznać należy, że był on lepszy niż gra biało-czerwonych i nieco zakrzywiał rzeczywistość. Do tego stopnia, że przed kolejną grą z Węgrami w kolumnach gazet można było doszukać się, znanego nam skądinąd współcześnie, «pompowania balonika». 14 maja 1922 roku w rewanżu ulegliśmy Madziarom u siebie 0:3. Balon pękł z hukiem, pierwszy raz w dziejach” – komentował Paweł Gaszyński
Leônidas kontra Wilimowski
Pierwszy mecz Polaków na Mistrzostwach Świata odbył się 5 czerwca 1938 roku na Stade de la Meinau w Strasburgu, gdzie drużyna narodowa spotkała się z wielką Brazylią. Zacięty od pierwszej minuty mecz przeszedł do historii polskiego futbolu. Najbardziej znanym canarinhos był wówczas napastnik Flamengo Rio de Janeiro Leônidas da Silva, największa gwiazda brazylijskiego futbolu przed pojawieniem się Pelego. Według krążącej do dziś anegdoty piłkarz miał przez jakiś czas grać w tym meczu bez butów. Konkurencją dla Leônidasa był polski snajper Ernest Wilimowski, który
w 53 i 59 minucie strzelił dwa gole, wyrównując wynik meczu na 3:3. Spotkanie w regulaminowym czasie gry skończyło się remisem 4:4. Potrzebna więc była dogrywka, w której ujawnił się ogromny talent Leônidasa. Czarnoskóry zawodnik strzelił Polakom bramki w 93 i 104 minucie meczu. W odpowiedzi Wilimowski pokonał bramkarza Brazylijczyków Batataisa w 118 minucie, jednak nie zmieniło to ostatecznego wyniku starcia. Biało-czerwoni przegrali 5:6 i pożegnali się z turniejem. „Polacy odpadli z mistrzostw, na których zagrali ponownie dopiero w 1974 roku Brazylijczycy zajęli w turnieju trzecie miejsce, a Leônidas został królem strzelców zawodów (7 bramek)” – podsumowywał historyk dr Tomasz Leszkowicz. Z kolei Wilimowski, strzelając cztery bramki w jednym meczu, ustanowił rekord Mistrzostw Świata, który został pobity dopiero w 1994 roku. W ten sposób mecz Polska-Brazylia na trwałe zapisał się w historii światowego futbolu.
Jan Hlebowicz, publicysta, historyk, pracownik IPN Gdańsk
„Pielgrzym” [14 i 21 kwietnia 2024 R. XXXV Nr 8 (897)], str. 28-29.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.