W położonym niedaleko Skórcza lesie Zajączek w okresie od września 1939 roku do grudnia 1944 roku Niemcy zamordowali nie mniej niż 143 osoby. Głównie okolicznych mieszkańców, w wielu przypadkach swoich przedwojennych sąsiadów.
Już w pierwszych dniach II wojny światowej na Pomorzu Gdańskim, w tym na Kociewiu, zaczęły powstawać lokalne oddziały niemieckiej straży obywatelskiej, złożone z miejscowych Niemców działających pod nadzorem SS – Selbstschutz Westpreussen. Nazwa może być myląca. Organizacja, do której wstąpiło na Pomorzu ponad
38 tysięcy Niemców, tylko formalnie miała charakter obronny. W rzeczywistości służyła do załatwiania osobistych porachunków z polskimi sąsiadami. Jej szefem został były adiutant Heinricha Himmlera – Ludolf von Alvensleben, dla którego zabijanie Polaków stanowiło istotny element wojny rasowej.
Szef Selbstschutzu przekonywał podwładnych, że „honorem będzie dla każdego Polaka, by jego ścierwem nawieźć niemiecką ziemię”. Członkowie Selbstschutzu mordowali swoich polskich sąsiadów w bestialski sposób z chęci zysku i grabieży, ale także aby udowodnić własną „niemieckość”. „Przedstawiciele mniejszości brali udział w uzupełnianiu już istniejących i tworzeniu nowych list proskrypcyjnych, na których umieszczali personalia wszystkich uznawanych wówczas za wrogów III Rzeszy. Później uczestniczyli w aresztowaniu i torturowaniu Polaków i Żydów, żeby ostatecznie włączyć się w rozstrzeliwania w Zajączku” – podkreśla historyk dr Mateusz Kubicki z IPN Gdańsk. W swojej książce „Las Zajączek 1939–1945”, niezwykle ważnej dla lokalnej społeczności, przedstawia najnowsze ustalenia dotyczące niemieckiej zbrodni z lat II wojny światowej.
Aresztowania
Jednym z pierwszych aresztowanych był emerytowany ksiądz Jan Rogalski, który akurat przebywał w parafii w Pinczynie. „We wrześniu 1939 roku byłam w kościele na Mszy św. W pewnym momencie zauważyłam, że nieznani mi osobiście funkcjonariusze Schupo (…) weszli do kościoła (…). Z zakrystii zabrali ks. Rogalskiego i go wywieźli” – zeznawała ponad 20 lat po wojnie Jadwiga Lipka, świadek tamtych wydarzeń. Duchowny miał zwrócić się do młodych miejscowych Niemców: „Czy długo będziecie tu jeszcze urzędować?”. Został zatrzymany, a następnie wywieziony do jednego z miejsc odosobnienia. Niedługo później zginął – najprawdopodobniej w lesie Zajączek bądź według innych relacji w Lesie Szpęgawskim.
Już w bardziej skoordynowany sposób Niemcy aresztowali w nocy z 3 na 4 października 1939 roku najbardziej prominentnych mieszkańców Skórcza – lekarza, rektora szkoły, sędziego, księdza, działaczy politycznych i społecznych. Początkowo przetrzymywano ich w organistówce, a później przeniesiono do miejsca odosobnienia na posterunku żandarmerii w Skórczu. Część osób z tej grupy zamordowano następnie w lesie Zajączek. „Podobnie wyglądała akcja aresztowań w mniejszych miejscowościach. W proceder angażowali się miejscowi Niemcy, wykorzystując posiadane przez siebie informacje oraz doskonałą znajomość topografii i miejscowych stosunków społecznych” – informuje dr Kubicki. Na przełomie września i października hitlerowscy okupanci aresztowali również mieszkających w Skórczu i okolicach Żydów. Po zatrzymaniach rozpoczęły się transporty więźniów do lasu Zajączek. Niemcy wozili przyszłe ofiary własnymi furmankami lub wozami konnymi.
Masowe zbrodnie
Jak wskazuje dr Kubicki, trudno precyzyjnie wskazać, kiedy rozpoczęto masowe zbrodnie w lesie Zajączek. Niewątpliwie jedna z nich miała miejsce 27 lub 28 października 1939 roku. W tym czasie do lasu wprowadzonych zostało 16 osób, w tym 2 kobiety. W tej grupie znajdowały się także osoby pochodzenia żydowskiego ze Zblewa. „W 1939 roku zamieszkiwałem w miejscowości Zajączek, odległej od Skórcza o 4 km. W pobliskich lasach w tym właśnie roku hitlerowcy przeprowadzali masowe egzekucje Polaków (…). Osobiście widziałem, jak członkowie Arbeitsdienstu prowadzili do lasu sekretarza z nadleśnictwa Drewniaczki Tyńca [Antoniego Tinza], nauczyciela z Czarnego Lasu Kurowskiego, syna nauczyciela z Wolentala [Leona] Knasiaka i księdza [Stanisława] Hoffmanna z Pinczyna. Razem w tej grupie było 16 osób (…). Po jakimś czasie słyszałem strzały, lecz kto brał udział w egzekucji, nie wiem” – wspominał świadek mordów Alojzy Jatkowski.
Według innej relacji grupę 16 osób eskortowali nie członkowie Służby Pracy Rzeszy, ale miejscowi Niemcy, najprawdopodobniej z Selbstschutzu i SS. Kolejna masowa egzekucja miała miejsce 8 lub 10 listopada – życie straciło wówczas 12 osób pochodzących głównie z Bobrowca, Kasparusa, Leśnej Jani, Osieka i Smętowa Granicznego. Do transportowania Polaków do miejsca kaźni przymuszono pod groźbą utraty życia Jana Lisa, który po wojnie tak mówił o tych wydarzeniach: „Gdy orałem na moim polu w Kopytkowie nadeszło dwóch Niemców z opaskami [członków Selbstschutzu], jeden z Bobrowca, drugi z Kopytkowka, którzy prowadzili trzech Polaków (…). Niemcy ci polecili mi zaprząc konie i zawieźć ich w kierunku Skórcza (…). Po przejechaniu Skórcza Niemcy kazali mi się zatrzymać przy lesie, po czym wysiedli i zaprowadzili owych trzech Polaków w głąb lasu. Równocześnie nadjechały dwa inne wozy, a na każdym wozie było trzech Polaków aresztowanych. Również i tych zaprowadzono w głąb lasu, po czym usłyszałem z tego kierunku szereg strzałów i krzyki”.
Na przełomie listopada i grudnia 1939 roku Niemcy dokonali prawdopodobnie jeszcze jednej zbrodni – na mieszkańcach wsi Czarnylas. „Jesienią 1939 roku las Zajączek był niemym świadkiem zbrodni dokonanej przez Niemców w ramach dużej akcji eksterminacyjnej «Tannenberg» na licznej grupie Polaków i Żydów. Ci pierwsi ginęli za zaangażowanie w działalność patriotyczną i społeczną lub za sprawy zupełnie błahe, takie jak zatarg z volksdeutschami albo niewinny żart. Śmierć Żydów była wynikiem szaleństwa, które opanowało Niemcy po przejęciu władzy przez narodowych socjalistów 30 stycznia 1933 roku. Dla obu grup ludności zaślepieni nienawiścią volksdeutsche okazali się okrutnymi katami, bezwzględnie torturując i zabijając swoich przedwojennych sąsiadów” – podsumowuje dr Kubicki. Równolegle 23 listopada 1939 roku Niemcy zamordowali w lesie Zajączek pensjonariuszy Domu Ubogich (ul. Starogardzka w Skórczu), prowadzącego opiekę nad osobami chorymi, niedołężnymi i ubogimi. Niemcy w ramach akcji „T-4”, stosując się zasadami eugeniki negatywnej i higieny rasowej, wybrali do eksterminacji kilkanaście osób z zaburzeniami psychicznymi oraz kalek. Następnie wywieźli je z Domu Ubogich do lasu Zajączek i rozstrzelali.
Pamięć
Zakończenie masowych zbrodni popełnianych na miejscowej inteligencji, Żydach oraz osobach chorych psychicznie i z niepełnosprawnościami w pierwszych miesiącach wojny nie oznaczało końca aktów terrorystycznych wymierzonych w ludność cywilną. Opracowany przez dr. Kubickiego imienny wykaz osób zamordowanych przez Niemców w lesie Zajączek w latach 1939–1945 obejmuje 143 osoby. Ostatnia faza procesu związanego z masowymi mordami w lesie Zajączek znacząco różniła się od przebiegu podobnych wydarzeń w największych miejscach kaźni polskiej i żydowskiej ludności Pomorza Gdańskiego. „O ile w 1944 roku w Lesie Piaśnickim pod Wejherowem, lasach nieopodal Mniszka-Grupy i Lesie Szpęgawskim pod Starogardem specjalne komanda więźniów pod nadzorem SS-manów zaangażowanych w realizację akcji 1005 dokonywały palenia zwłok ofiar, o tyle w Zajączku nie miało to miejsca. Nie wiadomo, z jakiej przyczyny Niemcy ominęli to miejsce kaźni. Mogło to wynikać z chęci ukrycia innych, większych miejsc zbrodni lub, co wydaje się o wiele mniej prawdopodobne, ze zwykłego przeoczenia. Jakiekolwiek były tego powody, niewątpliwie pozwoliło to lepiej odtworzyć przebieg zabójstw oraz wskazać niemal pełną listę ofiar” – wskazuje dr Kubicki.
Zwłoki ofiar spoczywające w masowych mogiłach w lesie Zajączek wydobyto po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku. Z inicjatywy rodzin pomordowanych oraz powojennej polskiej administracji dokonano ekshumacji dużej grupy zabitych, których następnie pochowano z honorami na rozsianych w okolicy cmentarzach. W miejscu zbrodni postawiono zaś pomnik, który przypomina spacerującym po lesie Zajączek o strasznej, choć do dziś mało znanej zbrodni sprzed ponad 80 lat.
Jan Hlebowicz, publicysta, historyk, pracownik IPN Gdańsk
„Pielgrzym” [4 i 11 lutego 2024 R. XXXV Nr 3 (892)], str. 30-31.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.