Pierwsza egzekucja – Jan Hlebowicz

W styczniu pamiętamy o mieszkańcach Pomorza Gdańskiego zamordowanych w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof. Byli wśród nich duchowni – ks. Franciszek Rogaczewski, ks. Bernard Wiecki i ks. Władysław Szymański.

REKLAMA

Tuż po rozpoczęciu II wojny światowej na podstawie przygotowanych wcześniej list proskrypcyjnych miały miejsce masowe aresztowania Polaków z Wolnego Miasta Gdańska i szerzej – Pomorza Gdańskiego. Wśród zatrzymanych byli przedstawiciele społeczno-politycznej miejscowej polskiej elity: urzędnicy, nauczyciele, lekarze, członkowie Związku Zachodniego i Ligi Morskiej i Kolonialnej, członkowie stronnictw i partii politycznych, a także duchowni. Ci ostatni, pełniąc przed wojną posługę na swoich parafiach, brali na siebie zadanie budzenia i podtrzymywania pośród wiernych świadomości narodowej. „Duchowni tworzyli liczne polskie organizacje (…), byli członkami banków spółdzielczych, kółek rolniczych, towarzystw czytelnictwa ludowego (…). Na Pomorzu religia katolicka stanowiła synonim polskości” – podkreśla dr Tomasz Ceran, badacz zbrodni pomorskiej 1939, pracownik IPN. „Najbardziej jednak niemieckie władze obawiały się udziału duchownych w ewentualnym powstaniu. Oskarżano ich więc o radykalizowanie miejscowej ludności i podburzanie Polaków przeciwko Niemcom” – wyjaśnia dr Mateusz Kubicki, historyk z gdańskiego IPN. Z tych powodów księża stali się „wrogiem numer jeden” przeznaczonym do natychmiastowej eksterminacji.

Jest z nimi źle…

Polacy zatrzymani w pierwszych dniach września 1939 roku zostali początkowo umieszczeni w więzieniu Victoriaschule w Gdańsku, skąd 2 września wydzieloną grupę około 150 więźniów przewieziono na wcześniej zamknięty teren we wsi Stutthof. Osadzeni rozpoczęli budowę pierwszych baraków obozu koncentracyjnego. „Postawiono namioty wojskowe, wiatę kuchenną, przygotowano dół kloaczny i koryto z ośmioma kranami na dworze” – wyliczają dr Danuta Drywa z Muzeum Stutthof w Sztutowie i prof. Lucyna Sadzikowska z Uniwersytetu Śląskiego. Już na początku stycznia 1940 roku na terenie obozu odbyło się posiedzenie policyjnego sądu doraźnego – Standgericht. Skazano wówczas na karę śmierci kilkudziesięciu Polaków. „Więźniów po wywołaniu ustawiono pod kuchnią. Było to wieczorem. Nikomu z nas nie wolno było do nich się zbliżyć. Potem wywieziono ich samochodem ciężarowym” – zapamiętał ks. Alfons Muzalewski. „Pytaliśmy o nich następnego dnia po tym apelu szefa kuchni. Szefem kuchni był Niemiec (…), nazwiskiem Hahn. Był człowiekiem porządnym, przychylnie do nas nastawionym, Hahn na nasze pytania zrobił ruch ręką oznaczający, że jest z nimi źle” – dodawał. Rzeczywiście, 11 stycznia 1940 roku, podczas pierwszej obozowej egzekucji, w pobliskim lesie rozstrzelano 22 osoby, między innymi kolejarzy, członków Rady Portu i Dróg Wodnych oraz księży – Franciszka Rogaczewskiego, Bernarda Wieckiego, Władysława Szymańskiego. Jak wskazują dr Drywa i prof. Sadzikowska Archiwum Muzeum Stutthof dysponuje niewieloma dokumentami dotyczącymi rozstrzelanych więźniów. Niemcy starali się ukryć te wydarzenia. „Informacje o rozstrzelaniu zatajano także przed rodzinami, wystawiano antydatowane akty zgonów, nie odnotowano, jak w przypadku Antoniego Lendziona czy ks. Władysława Szymańskiego, w księdze ewidencyjnej daty zgonów. Zarówno władze obozowe, jak i gestapo czy Niemiecki Czerwony Krzyż kłamały lub udzielały wymijających odpowiedzi rodzinom, które próbowały dociec prawdy o dalszych losach swoich bliskich aresztowanych jesienią 1939 r.”.

„Wiesz, czuję, że zginę”

Zamordowani przez Niemców duchowni należeli do lokalnej elity. Ks. Wiecki, absolwent Seminarium Duchownego w Pelplinie, w latach 1918–1923 był wikariuszem w Kaplicy Królewskiej w Gdańsku. Następnie administratorem i proboszczem parafii we Wocławach na Żuławach Gdańskich, gdzie, jak pisze ks. Zygmunt Iwicki, „ze względu na swe pogodne usposobienie i życzliwość cieszył się wśród wiernych narodowości niemieckiej i polskiej wielkim uznaniem”. 10 marca 1933 roku był jednym z trzech głównych mówców na wiecu przedwyborczym Polonii gdańskiej, który zgromadził około 5 tysięcy osób w gdańskiej Hali Targów. W trakcie swojego wystąpienia powiedział: „Nieuświadomionych rodaków należy zapytać, w jakim języku matka uczyła ich pacierza, w jakim języku przemawiał do nich ksiądz przy pierwszej Komunii świętej”. Niedługo później biskup gdański Edward O’Rourke mianował go asystentem kościelnym Towarzystwa Ludowego „Jedność” w diecezji gdańskiej. Duchowny kandydował także do parlamentu Wolnego Miasta Gdańska.          

Inny duchowny – ks. Szymański, rozstrzelany 11 stycznia 1940 roku, także był absolwentem Seminarium Duchownego w Pelplinie. Został w 1933 roku skierowany do gdańskiego kościoła pod wezwaniem św. Józefa. Organizował zajęcia wychowawcze i patriotyczne dla młodzieży skupionej w kaplicy przy Gimnazjum Polskim. Za działalność społeczno-narodową Senat Gdański pozbawił go praw do prowadzenia na terenie WMG pracy duszpasterskiej. Dopiero po interwencji Komisariatu Generalnego RP w WMG przywrócono duchownemu prawo do pełnienia obowiązków duszpasterskich. W 1935 roku ks. Szymański został przeniesiony do Sopotu do kościoła NMP Gwiazda Morza. Równolegle biskup gdański powierzył kapłanowi opiekę nad niewielką świątynią pw. Wniebowzięcia Matki Bożej (dzisiaj kościół pw. św. Andrzeja Boboli), która została przydzielona polskiej społeczności Sopotu. Ks. Szymański jako duszpasterz miejscowych Polaków działał w kilku organizacjach polonijnych, opiekował się Stowarzyszeniem Młodzieży Katolickiej, był aktywny w Kole Przyjaciół Harcerstwa, będąc także kapelanem sopockich harcerzy.      

Najbardziej znanym spośród zamordowanych w pierwszej egzekucji w KL Stutthof duchownych jest bł. ks. Rogaczewski – Kociewiak urodzony w miejscowości Lipinki w Borach Tucholskich. Kluczowym momentem w życiorysie duchownego był styczeń 1930 roku – został wówczas mianowany przez bp. O’Rourke’a rektorem z tytułem proboszcza gdańskiego kościoła pw. Chrystusa Króla, który miał powstać jako centrum duszpasterskie dla Polaków z WMG. Ks. Rogaczewski dał się wówczas poznać jako sprawny organizator i budowniczy. Angażował się także w liczne działania duszpasterskie i kulturalne – założył duszpasterstwo młodzieży, organizował koncerty i rozmaite warsztaty. Wspierał tez materialnie i duchowo wszelkie zbiórki dla ubogich. Niedługo przed śmiercią w obozie Stutthof powiedział ks. Muzalewskiemu: „Wiesz, czuję, że zginę. Powiedz ukochanym wiernym w kościele Chrystusa Króla, że chętnie oddałem swe życie pro Christo et Patria”.

Jan Hlebowicz, publicysta, historyk, pracownik IPN Gdańsk

„Pielgrzym” [21-28 stycznia 2024 R. XXXV Nr 2 (891)], str. 28-29

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *