Gdzie jest „Orzeł”?

W jakich okolicznościach zatonął legendarny okręt podwodny? Czy największa zagadka w historii polskiej marynarki zostanie rozwiązana?

REKLAMA


Poszukiwania owianego tajemnicą okrętu podwodnego trwają od wielu lat. Prowadziły je zarówno okręty Marynarki Wojennej RP, jak i ekspedycje cywilne. Do tej pory jednak wszystkie próby odkrycia prawdy o wydarzeniach z maja 1940 roku i odnalezienia miejsca, w którym spoczywa „Orzeł”, kończyły się fiaskiem. Legendarnego okrętu nie odnalazła także ostatnia ekspedycja poszukiwawcza „Santi Odnaleźć Orła” z Gdyni. Jej członkowie na przełomie maja i czerwca spędzili na Morzu Północnym trzy tygodnie. I chociaż nie natrafili na ślad okrętu, to wciąż poszerzają wiedzę o okolicznościach jego zatonięcia. Czy ustalone przez badaczy nowe fakty doprowadzą w końcu do rozwiązania zagadki?

Porwanie i brawurowa ucieczka
Dzieje polskiego okrętu podwodnego to doskonały materiał na film. Historia „Orła” pełna jest bowiem ciekawych, wręcz sensacyjnych wątków. Wyposażony w 12 wyrzutni torpedowych, jedno podwójne działko przeciwlotnicze oraz podwójny przeciwlotniczy karabin maszynowy ORP „Orzeł” był najnowocześniejszym okrętem II RP. Został zbudowany w okresie międzywojennym, głównie dzięki składkom polskiego społeczeństwa. Kosztował 8,2 mln zł. 1 września 1939 roku „Orzeł” wypłynął na Bałtyk, by zabezpieczać polskie wybrzeże przed desantem hitlerowskim od strony morza. Został zaatakowany przez niemieckie samoloty bombami głębinowymi. Po dwóch tygodniach od rozpoczęcia działań wojennych wszedł do estońskiego portu w Tallinnie, gdzie poddał się internowaniu. Władze estońskie, naciskane przez Niemców, nakazały rozbrojenie „Orła” oraz usunięcie wszystkich map morskich oraz przyrządów nawigacyjnych. Wówczas polscy marynarze, dowodzeni przez pierwszego oficera Jana Grudzińskiego, zdecydowali się na ucieczkę pod osłoną nocy. Porwali okręt z estońskiego portu i rozpoczęli słynną, trwającą 27 dni, podwodną peregrynację. Niemcy obawiali się zdolności bojowych „Orła”, a nie wiedzieli o jego rozbrojeniu. Zniszczenie polskiego okrętu stało się wręcz obsesją niemieckich dowódców. „Orzeł” mimo pogoni okrętów Krigsmarine, ostrzału z niemieckich samolotów i niewielkich zapasów wody, przedzierając się przez wąskie cieśniny duńskie, dopłynął w końcu do portu Rosyth w Wielkiej Brytanii. Udało się to, chociaż załoga pozbawiona była map. Nawigator okrętowy odtwarzał je z pamięci. Polscy historycy zgodnie przyznają, że brawurowa ucieczka „Orła” w wykonaniu załogi na czele z Grudzińskim to największe osiągnięcie w działaniach i taktyce okrętów podwodnych w dziejach. Po dotarciu do Wielkiej Brytanii jednostka pod polską banderą działała u boku aliantów, walcząc z niemieckimi okrętami. „Orzeł” wsławił się m.in. zatopieniem nazistowskiego transportowca „Rio de Janeiro”, na którego pokładzie przebywali żołnierze Wermachtu, mający wziąć udział w inwazji na Norwegię. W ostatni swój rejs polski okręt wyszedł 23 maja 1940 roku. W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach nie powrócił z morza.

Kto zatopił „Orła”?
Jest kilka hipotez, które próbują wyjaśniać, jak doszło do tej tragedii. Część badaczy twierdzi, że łódź podwodna została zniszczona przez jednostkę Kriegsmarine. Według innej teorii mogło dojść do przypadkowego storpedowania „Orła” przez powracający z patrolu holenderski okręt podwodny. Z kolei brytyjski wiceadmirał Max Horton przekonuje, że winny jest atak lotnictwa niemieckiego. Według kolejnej hipotezy doszło do nieszczęśliwego wypadku – eksplozji własnej torpedy lub awarii na pokładzie jednostki. Zgodnie z jeszcze inną tezą „Orzeł” wszedł na angielskie pole minowe, o istnieniu którego nie został powiadomiony przez swoich sojuszników. Członkowie polskiej ekipy „Santi” stawiają całkowicie nową hipotezę – przyczyną zniszczenia okrętu mógł być… omyłkowy atak sojuszniczego brytyjskiego bombowca Lockheed Hudson z 3 czerwca 1940 roku, około 180 km na wschód od wybrzeży Szkocji. Swoje przypuszczenia opierają na wieloletnich badaniach dr. Huberta Jandy, będącego jednocześnie członkiem ekspedycji. Wątpliwości ma dr Marcin Westphal z Muzeum II Wojny Światowej. Zdaniem naukowca brytyjski samolot nie leciał nad obszarem, na którym miał operować polski okręt. Analizy trasy przelotu bombowca Lockheed Hudson wskazują, że zatopił on raczej U-Boota. Potwierdzają to niemieckie meldunki.

Nie odpuścimy, dopóki nam się nie uda
9 czerwca zakończyła się kolejna ekspedycja poszukiwawcza na Morzu Północnym prowadzona przez zespół „Santi Odnaleźć Orła”. Poszukiwania odbywały się z pokładu jednostki hydrograficznej „Mewo Nawigator”. Mimo najnowocześniejszego sprzętu – sonaru bocznego, sondy wielowiązkowej, robota podwodnego, polskiej ekspedycji po raz kolejny nie udało się natrafić na „Orła”. W ciągu 21 dni badacze przepłynęli 3700 mil morskich i przebadali łącznie 1090 kilometrów kwadratowych dna morskiego. Podczas wyprawy odnaleźli i zbadali 34 różnego rodzaju wraki. Niestety, żaden z nich nie odpowiadał parametrami technicznymi wrakowi poszukiwanego polskiego okrętu. Oznacza to, że błąd nawigacyjny, jakim obarczona jest wskazana przez brytyjskiego pilota pozycja ataku na okręt podwodny, wynosi więcej aniżeli 8 mil morskich. Pozwala to na wykluczenie, aby wrak „Orła” zalegał w bezpośrednim sąsiedztwie pozycji, jaką wskazał pilot Lockheeda Hudsona, jako miejsce ataku z 3 czerwca. Polscy badacze jednak się nie poddają i zamierzają kontynuować działania poszukiwawcze w kolejnych latach. Przyjmą jednak nieco odmienne założenia metodologiczne. Poszukiwania bowiem, zważywszy na wielkość obszaru, na jakim może zalegać wrak, sprowadzać się będą do prowadzenia badań ściśle wytypowanych obiektów. „Książki o »Orle« towarzyszyły nam od najmłodszych lat. Z wypiekami na twarzach zadawaliśmy sobie pytanie: »Co tak naprawdę stało się z polskim okrętem?«. Pewnie, że marzyliśmy o poznaniu odpowiedzi. Ale tych ekspedycji nie robimy z myślą o sobie. Chcemy oddać w ten sposób hołd członkom załogi i dopisać ostatnią kartę do historii ich bohaterskich czynów”.

„Narwhal” miast „Orła”
Choć wśród znalezionych wraków nie było „Orła”, to poszukiwania zaowocowały zlokalizowaniem innego okrętu podwodnego. Analiza parametrów technicznych dokonana na podstawie uzyskanych obrazów sonarowych z dużym prawdopodobieństwem wskazała, że jest nim wrak brytyjskiego okrętu podwodnego HMS „Narwhal”. Okręt ten zaginął między 22 a 30 lipca 1940 roku w nieznanych dotąd okolicznościach, w trakcie patrolu z brytyjskiego portu Blyth do brzegów Norwegii. Miejsce odnalezienia wraku oraz zgromadzone przez polskich naukowców materiały archiwalne przemawiają za hipotezą, że padł on prawdopodobnie ofiarą ataku lotniczego przeprowadzonego przez niemiecki samolot w dniu 23 lipca 1940 roku. Polska ekipa poszukiwawcza chce podzielić się z Brytyjczykami informacjami na temat wraku HMS „Narwhal”. Liczy, że być może w zamian uda się uzyskać dostęp do angielskich archiwów, w których znajdują się tajne i dotąd nieudostępniane dokumenty związane z ORP „Orzeł”. Dokumenty te mogłyby pomóc w uściśleniu, a być może nawet dokładnym wyjaśnieniu losów polskiego okrętu, w tym zlokalizowaniu miejsca spoczynku jego wraku.

Jan Hlebowicz



„Pielgrzym” 2017, nr 15 (721), s. 26-27

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *