Chrześcijański dżihad? – Jan Hlebowicz

Historia wypraw krzyżowych jest jednym z najczęściej zakłamywanych wydarzeń w dziejach Kościoła.

REKLAMA

Kolejne wielomilionowe produkcje filmowe rodem z Hollywood, postępowi publicyści, intelektualiści i topowi pisarze od lat przekonują cały świat, że historia średniowiecznych krucjat to jedna z najmniej chlubnych kart w historii Kościoła, a katolicy powinni po dziś dzień bić się we własne piersi i przepraszać za czyny żądnych złota i krwi fanatyków – krzyżowców. Jednak wbrew powtarzanym od lat mitom i kłamstwom na ten temat wyprawy krzyżowe nie były wcale aktem agresji, tylko formą obrony. Ich celem nie było „nawracanie” niewiernych „ogniem i meczem”, ale ochrona chrześcijan.

Mit 1 − krucjaty jako akt agresji
Od lat powtarza się, że wyprawy krzyżowe były wojnami niczym niesprowokowanej agresji przeciwko pokojowemu światu islamu. „Chrześcijanie zaatakowali jako pierwsi. Przybyli na ziemie muzułmańskie i mordowali bez pardonu jej mieszkańców” – nie raz można usłyszeć podobny zarzut. Nic bardziej mylnego. Tereny Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej oraz Hiszpanii były we władaniu muzułmanów dopiero od VII wieku, od czasu zapoczątkowanego przez proroka Mahometa dżihadu. I bynajmniej nie zajmowali tych ziem pokojowo. Dla przykładu kalif Al-Hakim w latach 1004–1014 zburzył świątynię Grobu Pańskiego w Jerozolimie, a wraz z nią 30 tysięcy innych kościołów na terytorium od wieków zamieszkanych przez wyznawców Chrystusa. W ciągu dwóch stuleci siły islamu podbiły dwie trzecie świata chrześcijańskiego, w tym Palestynę − ojczyznę Jezusa Chrystusa, Egipt − miejsce narodzin monastycyzmu, oraz Azję Mniejszą − gdzie przecinały się szlaki misyjnej działalności św. Pawła. To nie były peryferia chrześcijaństwa, ale samo jego centrum. Wyznawcy Chrystusa, a także Żydzi, szczególnie pod rządami Wielkich Seldżuków, stali się ludźmi wyjętymi spod prawa, a jako tacy byli okrutnie prześladowani – pozbawiani dobytku, a nawet mordowani. Represje dotykały także pielgrzymów z Europy. Sułtan Malikszah I zabronił wstępu do Jerozolimy chrześcijanom wszystkich wyznań, a każdy, kto chciał dotrzeć do Grobu Pańskiego, był traktowany jak zwierzyna łowna. Przykładem takich utrudnień w dostępie do Ziemi Świętej było zatrzymanie pielgrzymki (około 2000 osób), zorganizowanej przez biskupa barberskiego w 1065 roku. W tej sytuacji papież Urban II wezwał rycerstwo chrześcijaństwa, aby pospieszyło z pomocą wschodnim braciom. „Jerozolima jest teraz w rękach wrogów Chrystusa. Oczekuje na wyzwolenie i nie można zwlekać z udzieleniem jej pomocy. Bóg tak chce” – mówił 27 listopada 1095 roku w Clermont do biskupów i możnych. W kontekście prześladowań chrześcijan w Ziemi Świętej trudno się dziwić, że wezwanie papieża spotkało się z entuzjazmem i pozytywną odpowiedzią ze strony europejskiego rycerstwa. W oczach ówczesnych wyznawców Chrystusa organizowane wyprawy krzyżowe były aktem miłosierdzia − wyzwoleniem chrześcijańskiego Wschodu od muzułmańskich napastników.

Mit 2 – rzeź Jerozolimy
Pierwsza krucjata wraz z masakrą mieszkańców Jerozolimy, której mieli dopuścić się kierowani fanatyzmem religijnym krzyżowcy, od czasów oświecenia stanowi podstawowy argument w antykatolickim dyskursie. Od lat powtarza się, że 15 lipca 1099 roku ofiarą europejskich rycerzy padła ludność Świętego Miasta. Ogarnięci rządzą mordu chrześcijanie mieli rzekomo zabijać kobiety, dzieci, starców. Od śmierci nie ratowała nawet wyznawana religia. Krzyżowcy brutalnie mordowali (według powtarzanych od lat kłamstw) z zimną krwią zarówno muzułmańskich, jak i żydowskich mieszkańców, a nawet chroniących się w kościołach chrześcijan wschodnich. Tymczasem naukowcy zgodni są co do tego, że muzułmański dowódca obrony Iftikhar ad-Daula rozkazał opuścić Jerozolimę ludności chrześcijańskiej. „W ramach przygotowań do oblężenia wygnał chrześcijan syryjskich, ormiańskich i greckich zamieszkujących dzielnice Świętego Miasta, aby zapewnić sobie spokój na tyłach obrony. Istnieją świadectwa, że krótko po 1099 roku w Jerozolimie istniały całe dzielnice zamieszkiwane przez Ormian, Syryjczyków i Żydów – gdyby doszło do rzekomej całkowitej masakry miasta, odtworzenie zaludnienia byłoby niemożliwe w ciągu wielu dekad” – podkreśla dr Bartłomiej Dźwigała z Instytutu Nauk Historycznych UKSW. Historyk dodaje, że taktyka armii chrześcijańskiej przewidywała atak na wybrane odcinki fortyfikacji, a nie blokadę całego miasta. To oznacza, że wielkie rzesze mieszkańców (także muzułmańskich) mogły w każdej chwili opuścić mury Jerozolimy. I rzeczywiście – w ciągu trwającego miesiąc oblężenia wielu zdecydowało się na ten krok, o czym świadczy między innymi potwierdzone w źródłach przeludnienie najbliższego muzułmańskiego miasta – Askalonu, w którym ludność szukała schronienia pod opieką formującej się armii kalifatu. Nie można również traktować poważnie ówczesnych opisów kronikarskich mówiących o zdobyciu Jerozolimy. „Nasycone okrucieństwem i krwią opisy kronikarskie są fikcją literacką, a dosłowne ich odczytywanie prowadzi do ideologicznego zafałszowania historii. Hiperbolizacja to typowe zjawisko obecne w piśmiennictwie wieków średnich” – zaznacza dr Dźwigała. Podsumowując, krzyżowcy – zdobywając Jerozolimę – prowadzili typowe dla średniowiecza działania militarne, a ofiary poniesione przez ludność cywilną nie były większe niż przy innych podobnych wydarzeniach w Europie czy na Bliskim Wschodzie.

Mit 3 – żądni złota i krwi fanatycy
Krzyżowcy najczęściej przedstawiani są jako fanatycy religijni o twarzach wykrzywionych żądzą mordu. Brutalni, zacofani, tkwiący w religijnej ciemnocie. Inny, równie popularny obraz to uczestnik wypraw krzyżowych, żądny jedynie sławy, złota, ziemi i łupów. Podobnie przedstawiano na przykład zakon Templariuszy. Prawda znacznie odbiega od obu stereotypów. Wielu europejskich rycerzy biorących udział w krucjatach pozbywało się wszystkich majętności, aby wyposażyć siebie i swoje poczty na wyprawę. Tak uczynił jeden z najsłynniejszych wodzów – Gotfryd z Bouillon. Krzyżowcy, przemierzając krainy Bliskiego Wschodu, poruszali się w upale, w ciężkich kolczugach, dźwigając ciężkie tarcze i obosieczne miecze. Wielu decydowało się na taki krok, by odpokutować za swoje grzechy i osiągnąć zbawienie dzięki dobrym uczynkom w dalekim kraju (pomoc prześladowanym chrześcijanom na Wschodzie). Wyższe ideały przyświecały także powołanemu w 1118 roku Zakonowi Templariuszy. Jego członkowie – rycerze zakonnicy zobowiązali się bronić pielgrzymów i chronić szlaki pielgrzymkowe. I chociaż sam zakon był wpływowy i bogaty, to bracia pozostawali ubodzy. „Początkowo ubierali się wyłącznie w odzież pochodzącą z darowizn. Wstawali o 4 rano, modlili się, zajmowali końmi, potem jedli, ćwiczyli się we władaniu bronią, modlili się, jedli i szli spać późną nocą. Ich życie sprowadzało się do modlitwy i obrony wiary. To nie był zepsuty zakon” – podkreśla Michael Haag, angielski historyk i badacz dziejów krzyżowców.

„Pielgrzym” 2017, nr 27 (733), s. 28-29

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *