Są książki pisane przez ludzi wolnych od ambicji literackich czy historycznych, wydawane za własne pieniądze autorów dla rodziny i przyjaciół. Piszę o nich w tym felietonie, aby podkreślić, jak bardzo ważne są takie wydawnictwa, jak potrzebne dla duchowego wzrostu całej społeczności. Skrawki polskiej historii uchwycone piórem.

Znowu napisał do mnie Staszek, przez przyjaciół zwany Tygrysem Sudetów. Kiedyś maratończyk, łazik górski, fotograf i znawca dolnośląskich kalwarii. Obecnie sam przyznaje, że teraz z trudem przechodzi od ławeczki do ławeczki na wrocławskich skwerach. Jak zawsze do listu dołączył kilka wspomnień. Był czas, że w korespondencji chwalił się górskimi trasami, dowcipnie opisywał spotkania w górach. We wspomnieniach osiemdziesięciolatka przeważają wątki z lat szkolnych i wczesnego dzieciństwa. Dzieje rodziny wypędzonej z dworku, rozproszonej, tułającej się po kraju od Lublina po Dolny Śląsk. Kalejdoskop zapamiętanych zdarzeń z okupacji, wojny. Niemcy, Rosjanie, partyzanci, mieszkania, ciotki, zabawki, meble, rodzinne psy.
Czytam to i porównuję do książki, którą od tygodnia czytuję żonie przed snem. Książka wspomnień napisana przez mojego kolegę z gór i szkoleń wojskowych, grafika, który właśnie zaprojektował piękną okładkę do mojej prozy. Książkę pisał jego starszy brat, kiedyś kapitan żeglugi wielkiej. Grafik jest moim rówieśnikiem, jego starszy brat – rówieśnikiem mojego starszego brata. Śledzę więc zanotowane starannie dzieje „żywotów równoległych” – równoległych do mojego życia. Rodzina, rodzinna samopomoc, rodzinne swary, a w tle wojna, okupacja, ich ojciec w stalagu, matka trafiona kulą niemieckiego żołnierza w pierwszych dniach powstania. Moi rodzice przeżyli, ale wojna rozerwała ich małżeństwo. Po co mi te porcje wspomnień? Po to, abym bardziej był sobą.
Są książki pisane przez ludzi wolnych od ambicji literackich czy historycznych, wydawane za własne pieniądze autorów dla rodziny i przyjaciół. Piszę o nich w tym felietonie, aby podkreślić, jak bardzo ważne są takie wydawnictwa, jak potrzebne dla duchowego wzrostu całej społeczności. Skrawki polskiej historii uchwycone piórem. Dzieje życia rodzin, ich wiary, udziału w walce o wolność. Obecność takiej książki na rodzinnym stole przypomina mi rolę proroka opisaną w Księdze Ezechiela – fragment, który Kościół czyta nam 7 lipca: „To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: «Tak mówi Pan Bóg». A oni, czy będą słuchać, czy też zaprzestaną – są bowiem ludem opornym – przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich” (Ez 2, 4–5).
Książka przypominająca dawną codzienność rodzin ma być wśród ludzi jak prorok. Nie wiem, czy jesteśmy „ludem opornym”, „ludem o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach”. Niewątpliwie grozi nam, Polakom, utrata zakorzenienia w pamięci – lokalnej, narodowej, rodzinnej. Pędzimy za mirażami postępu, karier, bogactwa, ustawienia się. To nie tylko nasza specjalność – to nędza epoki. Papież Franciszek wielokrotnie nawołuje: słuchajcie, co powie babcia, zachwycajcie się tym, ile zapamiętał dziadek. Starsi jednak odchodzą, a książki rodzinnej pamięci zostają. Bywa, że młodzi do nich zajrzą.
Warto naśladować takie skromne, a potrzebne pisarstwo. Warto do niego zachęcać. Wspierać groszem autorów starających się o wydanie zapisków, pamiętników czy kronik.
Piotr Wojciechowski
„Pielgrzym” [21 i 28 lipca 2024 R. XXXV Nr 15 (904)], str. 4.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.






