„Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca” – mówi starożytna maksyma. Trudno wyrokować, czy te słowa przyświecały Antoniowi Gaudiemu, gdy rozpoczynał pracę nad budową bazyliki Sagrada Familia, co miało na zawsze odmienić jego życie.
W 1881 roku Związek Czcicieli św. Józefa wykupił kompleks domów leżących wówczas na peryferiach Barcelony pod budowę kościoła Świętej Rodziny (Sagrada Familia). W XIX w św. Józef stał się patronem ruchu, który w Kościele katolickim był odpowiedzią na rosnącą laicyzację. Powrót do rozważań o rodzinie miał przywrócić chrześcijańską wizję świata. Gaudi wymyśla, planuje i wykonuje świątynię ekspiacyjną Sagrada Familia od trzydziestego pierwszego roku życia do śmierci, z gorącej miłości do Jezusa, Maryi i Józefa. Bazylika miała stanowić kolosalnych rozmiarów alegorię wiary chrześcijańskiej i przypominać żywą obecność Kościoła i Ewangelii pośród miasta. Jednak Antonio Gaudi nie tylko przekształcał bryły kamienia w fasadę niezwykłego kościoła – dla genialnego architekta budowanie oraz konstruowanie było formą wyrażania wewnętrznych uczuć i wiary. Pod wpływem pracy nad projektem świątyni sam ulegał przemianie – tak zewnętrznej, jak i wewnętrznej. Dawny – dobrze sytuowany i obracający się w najlepszym towarzystwie – artysta stał się ascetą wiodącym niemalże pustelnicze życie, oddającym całe swoje bogactwo ubogim. Praca nad świątynią całkowicie nim zawładnęła, do tego stopnia, że zamieszkał w pracowni wewnątrz niej. Gdy pytano Gaudiego, kiedy zakończy budowę, odpowiadał: „Mój klient nie spieszy się. Katedry nie stawia jeden człowiek – jest ona dziełem wielu generacji”. Wiedział, że nigdy nie zobaczy ukończonego dzieła, bo zaprojektował świątynię olbrzymią, która w jakiś sposób miała symbolizować bezmiar Boga. Od samego początku wierzył jednak w powodzenie projektu, choć doskonale zdawał sobie sprawę, jak wielkich nakładów będzie to wymagało. Opierał się jednak na zaufaniu do św. Józefa, któremu powierzył to dzieło. Jak powiedział przyjaciołom pewnego dnia, głęboko wierzył, że św. Józef doprowadzi budowę do końca.
Kiedy został śmiertelnie potrącony przez tramwaj, nikt nie rozpoznał w nim genialnego twórcy. Sądzono, że to włóczęga i przewieziono go do szpitala dla ubogich, gdzie zmarł.
Kiedy umierał, stała zaledwie jedna fasada kościoła. W swojej pracowni architekt pozostawił dokładne plany, uzupełnione tysiącami szczegółowych rysunków, ale duża część z nich została zniszczona przez rewolucjonistów w czasie wojny domowej. Komuniści sprofanowali też grób artysty i chcieli zburzyć to, co Gaudiemu udało się wybudować.
Czas pokazał, że Gaudi miał rację, powierzając św. Józefowi opiekę nad budową. Choć powoli, bazylika pnie się do góry i rozrasta na chwałę Świętej Rodziny. Dzisiaj jest to obowiązkowy punkt programu dla wszystkich zwiedzających Barcelonę. Często kieruje nimi zwykła ciekawość, a nie tęsknota za sacrum, ale nawet ta motywacja przyczynia się do postępu prac budowlanych, jako że świątynia wznoszona jest wyłącznie z datków wiernych i z wpływów z biletów. W krypcie pod prezbiterium można zobaczyć grób Gaudiego. A św. Józef spogląda z wysoka na dzieło życia tego genialnego twórcy.
Zofia Pomirska
„Pielgrzym” [17 i 24 marca 2024 R. XXXV Nr 6 (895)], str. 10.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.