Kiedy Maria Magdalena spotyka Zmartwychwstałego, wita go słowem „Rabbuni”. Jest to zdrobnienie od słowa „rabbi” – nauczyciel. Forma słowa wskazuje na emocjonalne uniesienie, serdeczność i szacunek. Dziś z wielu stron słyszymy, że szkoła, do której polskie dzieci pójdą we wrześniu, będzie całkiem nowa. Trzeba, aby była to szkoła, w której spotkają nauczycieli wartych, aby ich witać z radosnym wzruszeniem, z serdecznością i szacunkiem.
Piszę ten felieton w Wielkim Poście – w czasie wyjątkowego obdarowania Słowem. Poza tym, co Kościół daje nam przez cały rok, dostajemy jeszcze nauki rekolekcyjne i nauki głoszone podczas wielkopostnych nabożeństw drogi krzyżowej i Gorzkich Żali. Wielki Post jest drogą, która ma nas prowadzić ku radości Zmartwychwstania Pańskiego, a czytania mszalne i kapłańskie nauki są jak pożywne posiłki, które mają dodawać nam sił w wędrowaniu. Chciałbym zwrócić uwagę na klejnot z tego skarbca Słowa, z Ewangelii św. Jana – na słowo wypowiedziane przez osobę, która wpisała się nim w historię zbawienia. Oto świt Zmartwychwstania. Maria Magdalena spotyka Zmartwychwstałego i wita go słowem „Rabbuni”. To zdrobnienie od słowa „rabbi” – nauczyciel. Użyta forma wskazuje na serdeczność i szacunek. W tym roku to słowo trzeba z zachwytem wyróżnić.
Dziś z wielu stron słyszymy, że szkoła, do której polskie dzieci pójdą we wrześniu, będzie całkiem inna. A jaka polska szkoła, taka przyszłość Polski. Trzeba, aby we wrześniu polskie dzieci poszły do szkoły, w której spotkają nauczycieli wartych powitania z radosnym wzruszeniem, z serdecznością i szacunkiem. Czy nie takiej szkoły chciałby Pan Jezus dla polskich dzieci w 2024 roku i latach kolejnych? Mówi się – z nadzieją, z wątpliwościami, także z przerażeniem – o trzęsieniu ziemi w polskim szkolnictwie, bo ministerstwo dostali ludzie lewicy. Pokolenia, które dziś chodzą do szkoły, zostały źle potraktowane przez historię, sumowały się w ich doli: covid, wojna na Wschodzie, ostre podziały społeczne w kraju, szum wokół AI, wszechobecność smartfonów. Teraz młodzi powinni być potraktowani dobrze. To znaczy jak?
Na to pytanie mają odpowiedzieć ci, którzy zadecydują o zmianach. Szkoła bez komputerów i smartfonów? Mniej prac domowych? Jakie lektury – dzieła czy fragmenty? Własną koncepcję szkoły ma każda część rządzącej koalicji, co innego proponują wyższe uczelnie czy katolickie środowiska nauczycieli i rodziców. Duchu Święty, przymnóż roztropności im wszystkim!
Ja osobiście postuluję: zamożny nauczyciel, kochający dzieci. Pozostali – do widzenia! Nie wiemy, jak zacznie się nowa szkoła, ale proces jej uzdrawiania musi trwać lata, a nawet dziesięciolecia. Za oznakę zdrowia można przyjąć to, że dzieci będą swobodnie używać polszczyzny w rodzinie i w pracy – i już w szkole staną się społeczeństwem obywatelskim. Że opanują język politycznej debaty, język przemowy do zgromadzenia, język intymnego zwierzenia, język różnych epok literatury, język serio, język ironii, język, który potrafi pytać o Boga, o sens życia, język, w którym wierzący i niewierzący będą przyjaźnie rozmawiać o wszystkim.
Tam, gdzie brak sprawności językowej, przychodzi wrogość, wulgarność, przemoc. Posłuchajmy, jak dziś mówią dzieci – pojmijmy, jak daleka droga przed nami.
Piotr Wojciechowski
„Pielgrzym” [3 i 10 marca 2024 R. XXXV Nr 5 (894)], str. 4.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.