Wolność wyboru – Barbara Szczepuła

Kobieta chciała dokonać aborcji, bo okuliści stwierdzili, że ciąża i poród mogą spowodować u niej pogorszenie, a nawet utratę wzroku. Nie przedstawili jednak na poparcie tej tezy stosownych ekspertyz.

REKLAMA


Ginekolog aborcji odmówił, bo uznał, że nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia matki. Urodziła się dziewczynka, która dziś ma dziewięć lat. Wydawałoby się, że sprawa zakończyła się happy endem, bo dziecko jest zdrowe, a matka też nie doznała wielkiego uszczerbku na zdrowiu, choć wzrok się jej rzeczywiście popsuł i otrzymała pierwszą grupę inwalidzką. Jednak żaden ekspert nie zdecydował się stwierdzić, że stało się to na skutek porodu. Dziecko rośnie, a mama twierdzi, że je kocha. Tymczasem kobieta zaskarżyła państwo za to, że nie mogła odwołać się od decyzji ginekologa, który odmówił przerwania ciąży. Czyli na nasz prosty, nieprawniczy rozum, niezadowolona jest, że została zmuszona do urodzenia dziecka. Podobno była rozgoryczona, że państwo odebrało jej wolność wyboru.
Co więc jest większą wartością: dziecko czy wolność wyboru? Dziewczynka na razie pewnie nie bardzo rozumie, co się wokół niej dzieje, ale gdy trochę podrośnie, co pomyśli o matce? Może powie: – Nie chciałaś mnie mamo i jeszcze poinformowałaś o tym cały świat, a przynajmniej całą Europę. Jeśli chodziło ci tylko o kasę, o te 25 tysięcy euro, które przyznał ci Europejski Trybunał Praw Człowieka, to trzeba było zrobić to bez rozgłosu, by mnie dodatkowo nie upokarzać. Sprawa w Strasburgu mogła być przecież utajniona ze względu na „dobro dziecka”. Dlaczego nie prosiłaś o to, mamo? Dlaczego występowałaś przed kamerami i mikrofonami opowiadając na prawo i na lewo, że czujesz się pokrzywdzona? Wszyscy wiedzą, że żyję, bo pozbawiono cię możliwości usunięcia ciąży. Czy ja się w ogóle nie liczę?

Barbara Szczepuła


„Pielgrzym” 2009, nr 20 (518), s. 23

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *