Wisła – Adam Hlebowicz

Szukając w okresie wakacyjnym atrakcji turystycznych, w tym przyrodniczych, gdzieś daleko, poza granicami, nierzadko na innych kontynentach, zdarza się nam zapominać o własnym kraju. Najlepszym przykładem takiej niedocenianej atrakcji jest największa i najważniejsza polska rzeka – Wisła.

REKLAMA


Ciągle brakuje dobrego pomysłu dla naszej Vistuli. Nadal w bardzo niewielkim stopniu jest wykorzystywana, nawet czysto rekreacyjnie, o czym przekonałem się niedawno naocznie. Udało mi się przepłynąć kajakiem odcinek od Mostu Poniatowskiego w Warszawie do twierdzy Modlin. To niemalże czterdzieści kilometrów. W ciągu kilku godzin tej wodnej eskapady napotkałem po drodze jeden – dosłownie – jeden kajak. Owszem, nad brzegami widziałem sporo wędkarzy. Gdzieniegdzie, przy piaszczystych plażach, w płytkiej wodzie taplały się maluchy. I to wszystko!
A rzeka jest wspaniała. Mimo, że są odcinki, gdzie czuć mocny zapach mułu. Zdarzyło mi się ze dwa razy, że musiałem wyskakiwać z kajaka i przeciągać go kilkanaście metrów w bok lub do przodu, tak niski  był poziom wody. Susza jest widoczna wszędzie gołym okiem. Nie zmienia to faktu, że czasem czułem się, jakbym płynął dzikim syberyjskim Obem lub bujną w roślinność Amazonką. Przed kilku laty znany podróżnik Marek Kamiński mówił mi o tym, jak wspaniałą i dziką rzeką jest nasza Wisła. On sam przepłynął wówczas cały dostępny dla kajakowania szlak naszej królowej rzek. Najpiękniejsza podczas mojej wyprawy była chwila, gdy tuż przed nosem przeleciał mi czarny bocian. Doprawdy, rzadki to w Polsce ptak, a do tego prowadzący niezwykle skryty tryb życia. Zaskoczony zatrzymałem kajak, sprawdziłem przy pomocy lornetki, dokąd zmierza mój niespodziewany podniebny  towarzysz podróży. Na brzegu dojrzałem parę tych czarnych ptaków, wyposażonych podobnie jak ich biali kuzyni, w długie czerwone dzioby. Po chwili ptaki uniosły się do góry i zaczęły krążyć nade mną, co było niezapowiedzianym, ale bardzo sympatycznym spektaklem.
Wisła to ponad tysiąc kilometrów wodnej wstęgi. Przez kilka stuleci rzeka zapewniała Polsce wyjątkową prosperitę, spławiano nią przecież tony zboża do Gdańska, skąd dalej wędrowały w świat. Dziś ta wartka miejscami i spiętrzona woda dostarcza nam energii w Goczałkowicach czy Włocławku. Wisła posiada status międzynarodowej drogi wodnej, zapis ten pozostaje jednak martwy. A przecież z rzek czy specjalnie wykopanych kanałów jako źródła transportu korzystają najbardziej uprzemysłowione kraje Europy, jak Francja, Holandia czy Niemcy, nie wspominając już o turystyce wodnej. Pamiętam, jak byłem zdziwiony na północnych holenderskich polderach, kiedy znienacka, z niebytu, dosłownie wśród traw i pól, pojawiał się pełnomorski statek…
Póki co, ponieważ na świecie niespokojnie, proponuję na wakacje naszą Wisłę. Wybierzcie się, warto.

Adam Hlebowicz


„Pielgrzym” 2016, nr 15 (695), s. 5

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *