Zawsze ciekawiły mnie stare cmentarze. Trochę jest w tym zainteresowaniu podziwu dla dawnych rzemieślników, którzy potrafili wydobyć z różnych kamieni najbardziej wymyślne rzeźby, trochę mojej fascynacji przeszłością, którą można wyczytać na kamiennych epigramach.
Dla ilustracji – co ciekawego można wyczytać na starym cmentarzu w Krasnymstawie, otóż co jakiś czas na wiekowym pomniku można przeczytać: „obywatel miasta Krasnegostawu”. Ileż dumy w takim stwierdzeniu. Nie mąż, nie profesor, nie bohater, a właśnie obywatel. I też nie jakiejś metropolii, stolicy, ale właśnie niewielkiego miasteczka z Lubelszczyzny. Obywatel Krasnegostawu! Kto dzisiaj jest dumny z takiego określenia?
Zaciekawił mnie anons znaleziony w poczcie mailowej: „Zapraszamy na spacer honoracki po Starych Powązkach”. To cmentarz niezwykły, pewnie najpiękniejszy w całej współczesnej Polsce. Przymiotnik „honoracki” zdawało się wyjaśniać miejsce zbiórki – brama św. Honoraty. Już na miejscu okazało się, że jestem w błędzie. Nazwa pieszej wycieczki po niezwykłym miejscu spoczynku około miliona osób (tak, tak) wzięło się nie od patronki handlarzy i kupców, a od błogosławionego Honorata Koźmińskiego, którego rok jubileuszowy właśnie przeżywamy. Na miejscu na spacerowiczów czekali już ojciec z zakonu kapucynów i historyk z Muzeum Niepodległości. Mimo zimna przeżyliśmy wspólnie jedną z najbardziej fascynujących podróży w przeszłość, jakie dane mi było do tej pory zaznać. Spoiwem była właśnie postać ojca Honorata, zakonnika, patrioty, a nade wszystko założyciela 14 ukrytych zgromadzeń zakonnych w okresie rozbiorów. Szlak wiódł pomiędzy postaciami, które mając związek z błogosławionym, odznaczyły się na polu patriotycznym lub duchowo-religijnym. Wspaniały przekrój przez XIX-wieczną i tę z początku XX wieku Polskę. Kto dzisiaj pamięta wierszyk dla dzieci „Pan kotek był chory” i jego autora Stanisława Jachowicza? A kto zna niezwykłą biografię Agatona Gillera, dziennikarza, pisarza, działacza niepodległościowego? Chyba jednak najbardziej zafrapowało mnie, ile na przełomie poprzednich stuleci żyło kobiet, które poświęciły się życiu duchowemu i charytatywnemu zarazem. Większość to uczennice i podopieczne ojca Honorata. Maria Ilnicka, Cecylia Plater-Zyberk, Maria Witkowska, Eulalia Markiewicz, Klara Rodziewicz, Eleonora Motylowska… można tak długo wyliczać. Ileż wspaniałych życiorysów, ile historii do opowiedzenia.
Przyszło mi na myśl, że takie spacery albertyńskie, wojtyłowskie, a na Pomorzu na przykład wojciechowe, dorotiańskie można właściwie zorganizować wszędzie. Jeśli nie na piechotę, to na rowerze, przy większych odległościach może to być samochód. To niezwykłe połączenie fizycznego relaksu z poznaniem przeszłości, z dodatkiem niezbędnej modlitwy. Za zmarłych oczywiście, ale i za nas samych.
Adam Hlebowicz
„Pielgrzym” 2017, nr 11 (717), s. 4