Nasz papież ukochany (II) – Ks. Franciszek Kamecki

Ubolewam nad tym, że przybywa krytyków papieża Franciszka w Polsce. Ale nie bójmy się jego otwartości i bezpośredniości. Podziwiajmy jego talenty, widoczne w poszukiwaniu innowacyjności przekazu słowa. Za to przecież go kochamy.

REKLAMA



Franciszek nie szczędzi krytyki kurii rzymskiej. Dwór papieski nazwał przecież trądem. Wymieniając grzechy kurii, zaliczył do nich plotkarstwo, które jest chorobą zamkniętych instytucji, wspólnot, „kół wzajemnej adoracji”. Jest to choroba ludzi tchórzliwych, którzy nie mają odwagi, by mówić wprost, dlatego mówią za plecami ludzi, których zwalczają. Po każdej takiej krytyce przybywa przeciwników Franciszka – i to wewnątrz Kościoła. Kim są wrogowie papieża z Argentyny i jakich metod się chwytają, by go zdyskredytować?
„Zobacz, jak polscy politycy wykorzystali wizytę papieża Franciszka na Światowych Dniach Młodzieży do bieżącej walki politycznej” – pisze znany publicysta Jarosław Makowski. Ponoć – po pierwsze – wrogami Franciszka są ci kardynałowie, którzy – jak kard. Tarcisio Bertone, były sekretarz stanu – tracą kasę poprzez większą jawność, jaką do działań finansowych Watykanu wprowadza papież. Bank Watykański jak diabeł święconej wody unikał reguł kontroli, jakie dotyczą „standardowych” instytucji finansowych. Franciszek zaczął zrywać z tą złą tradycją, wprowadzając transparentność. Po drugie, Franciszek działa jak płachta na byka na konserwatywny laikat. Stąd takie publikacje, jak książka „Non e Francesco” Antonia Socci włoskiego pisarza związanego z konserwatywnym ruchem „Communione e Liberazione”, podważającego prawidłowość wyboru kard. Jorge Bergolio na papieża. Jak się okazuje, Duch Święty zawsze działa w Kościele, ale w chwili, gdy papieżem zostawał Argentyńczyk, „wyskoczył” na lunch. Po trzecie, Synod dotyczący rodziny i posynodalna adhortacja „Amoris Laetitia”, w której z miłosierdziem patrzy się na związki niesakramentalne jasno pokazały, że Franciszek ma jawną opozycję w postaci konserwatywnych kardynałów na gruncie katolickiej doktryny. Ton tej grupie nadaje amerykański purpurat Raymond Burke, który zainicjował też słynny list „czterech kardynałów” (w liście tym zarzucają papieżowi odejście od katolickiej moralności). O tym wszystkim właśnie pisze Jarosław Makowski. Pojawiają się i takie złośliwości, że papież może mieć nowotwór mózgu – i stąd jego słowa i decyzje. Więc na to trzeba z przymrużeniem oka patrzeć. Niemiłe anonimowe plakaty w Rzymie: „‚Ej, Franek!”, krytykujące komisaryczny zarząd w kongregacjach. W Internecie fałszywe wydania watykańskiego dziennika „L’Osservatore Romano” z krytyką papieża.
Na te oszczerstwa, plotki i kłamstwa zareagował Watykan. „Będzie troszczył się o wizerunek papieża, aby papieski przekaz mógł dotrzeć do wiernych w całości, a jego osoba nie była instrumentalnie wykorzystywana”. Trzeba bronić autentyzmu papieża. Najgorsze byłoby machnięcie ręką, tak, jakby nic się nie stało. Trzeba uwypuklać wypowiedzi papieża Franciszka, jego humor i jego świeżość podawania problemu i plastyczność poetycką, która prowadzi nas do czegoś głębszego i wewnętrznego w słowach. Gdy zaznacza, że wojna zaczyna się w ludzkich sercach i dlatego wszyscy jesteśmy odpowiedzialni, to mówi to, co Jezus, że z naszego wnętrza pochodzą złe rzeczy. I wojny też. Trzeba porządkować swoje wnętrze i w ten sposób odnawiać Kościół i cały świat. Za to przecież kochamy Franciszka. I nie bójmy się jego otwartości i bezpośredniości. Podziwiajmy jego talenty, widoczne w poszukiwaniu innowacyjności przekazu słowa. Jego umysł, serce i emocje występują razem. Jest to wielka improwizacja o Jezusie Chrystusie. Praktyczna i osobista. Tworząca się tu i teraz w osobowości papieża Franciszka.

Ks. Franciszek Kamecki



„Pielgrzym” 2017, nr 10 (716), s. 31

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *