Kontemplacja przy drodze – Adam Hlebowicz

To niezwykłe, że nabożeństwa majowe trafiły do Polski tak późno. Dopiero w połowie XIX wieku pojawili się na naszych ziemiach, wtedy pod zaborami, propagatorzy tej szczególnej modlitwy ku czci Matki Boskiej.

REKLAMA



Na Wschodzie natomiast tradycja ta sięga nawet V wieku. Wzorem dla Litanii, zwaną dziś Loretańską, jest Akatyst ku czci Bogurodzicy. W Europie Zachodniej myśl, żeby miesiąc maj poświęcić matce Jezusa, pojawiła się na przełomie XIII i XIV stulecia. W roku 1549 ukazała się w Niemczech książeczka pod tytułem Maj duchowy, gdzie po raz pierwszy maj został nazwany miesiącem Maryi. Dziś próżno byłoby szukać nad Renem, w dolinie Loary, ale i także w Stambule czy Izraelu ludzi, którzy stają przy przydrożnym krzyżu lub figurze Maryi i z wolna powtarzają kolejne poetyckie wezwania do Niepokalanej. Jeśli tak się dzieje, to co najwyżej w zaciszu świątynnych murów. To fenomen modlitewny, który dzisiaj można odnotować głównie w Polsce. Grupka ludzi, zazwyczaj najstarszych i najmłodszych przedstawicieli lokalnej wspólnoty, gromadzi się wokół przydrożnego świątka, żeby zanurzyć się w modlitewnej kontemplacji. Ten, kto raz przeżył coś takiego, nigdy nie zapomni towarzyszącego temu uczucia i będzie chciał je na nowo powtórzyć.
Nabożeństwa majowe to kontemplacja Matki Boga, ale i niezwykłego słowa poetyckiego. Jak wspominała po latach jedna z wychowanek błogosławionego księdza Henryka Hlebowicza (1904–1941), w czasie jego kuracji w uzdrowisku Zaleszczyki w 1938 roku, kiedy nadchodził maj, wyruszali bryczką zaprzężoną w konie w teren, gdzie wśród krętych meandrów Dniestru odmawiali wspólnie w kilka osób majowe. Ksiądz Hlebowicz, dogmatyk z tytułem doktora, wyjaśniał potem młodej podopiecznej, co znaczą takie wezwania, jak „domie złoty”, „wieżo z kości słoniowej”, „gwiazdo zaranna” itd. Musiało to tak mocno zapaść w umysł młodej dziewczyny, że potrafiła o tym z pasją opowiadać nawet po 60 latach.
Ciekawostką jest, że starsza od Litanii loretańskiej (zapewne była to inspiracja do jej powstania) jest litania do dziś odmawiana w zakonie dominikańskim. Pochodzi z XII wieku i nosi nazwę „Litania dominikańska do odmawiania we wszelkich utrapieniach”. Pojawiają się tu takie wezwania, jak „bramo raju”, „tęczo pełna radości” czy „pożądanie wzgórz wiekuistych”. W Zakonie odmawia się ją w szczególnych momentach, podobno kardynałowie i prałaci zwykli byli mówić: „Strzeżcie się litanii braci kaznodziejów, gdyż czynią rzeczy dziwne”.
Są regiony, gdzie modlitwa ta nie kończy się w maju. Na Dolnym Śląsku lub w niektórych parafiach na wschodzie Polski jest kontynuowana i w czerwcu, a gdzieniegdzie także we wrześniu. Nic nie umniejszając jej wartości, to jednak nie jest to samo, bo maj z zapachem bzu i konwalii, ze świeżą, różnobarwną zielenią pozostanie na zawsze w tym względzie niedościgniony.

Adam Hlebowicz



„Pielgrzym” 2016, nr 12 (692), s. 5

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *