W niektórych parafiach zakończono już tegoroczne kolędowanie, w innych pomału dobiega końca. To dobry moment, by podjąć refleksję, jak przeżywamy wizytę duszpasterską.

Pamiętam kolędę w moim rodzinnym domu, rok po tragicznej śmierci taty. To nie był łatwy czas dla mojej mamy, wdowy z dwojgiem dzieci. Ks. Tadeusz Łukaszewicz – wówczas proboszcz naszej parafii pw. św. Mikołaja w Niezabyszewie – miał wiele empatii i taktu wobec tego, co się u nas działo. Pozwolił mamie wypłakać się i cierpliwie ją wysłuchał, choć na koniec doszło między nimi do „sprzeczki” – ksiądz nie chciał przyjąć ofiary. To trudna sytuacja dla obu stron: z jednej – kapłan, wrażliwy na powierzonych mu wiernych, z drugiej – duma wdowy, którą przecież stać, by złożyć raz w roku ofiarę na Kościół. Takich historii można przytoczyć wiele. Niedawno rozmawiałem z moimi przyjaciółmi Asią i Grzesiem, którzy wspominali swoją pierwszą wspólną kolędę. Młode małżeństwo. Odwiedził ich, dziś już świętej pamięci, ks. Stanisław Mokwa. „Mieliśmy mały pokój i plecione dywaniki z Ikei – z których byliśmy bardzo dumni (śmiech) – półki z książkami, choinkę, na której zawisły tylko pierniczki i cukierki. Na pożegnanie chcieliśmy dać ofiarę, a wtedy ksiądz stwierdził: «Wam się bardziej przyda»”. (…)
ks. Waldemar Prondzinski
Więcej przeczytasz w 2. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [19 i 26 stycznia 2025 R. XXXVI Nr 2 (917)], str. 22-23.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.