O wężu, co drobnymi kroczkami… – Wincenty Łaszewski

Dziś będzie o obronie bzdurnych kazań. Czyli takich, w których absurdy mnożą się jak muszki fermentacyjne w mojej kuchni. Czy warto być ich adwokatem? Sami posłuchajcie, co mi się przydarzyło. Byleby do końca.

Dawno, dawno temu, ale nie za siedmioma górami, tylko naprawdę, żył sobie pewien pobożny kaznodzieja. On to podczas parafialnego odpustu odbywającego się w małej wiosce leżącej przy granicy ze Słowacją opowiedział góralom o niezwykłym cudzie.
Posłuchajcie i Wy odpustowego kaznodziei. Zastrzegam, że nic nie zmyślam ani nie dodaję.

Misjonarze jak z bajki

Zaczął tak: „Umiłowani bracia i umiłowane siostry! Opowiem wam dziś niezwykłą historię o cudzie, który całkiem niedawno miał miejsce w sercu dalekiej Afryki. Jak wiecie, Afryka to kontynent misyjny, żyją tam poganie, kiedyś mieszkali tam nawet ludożercy, składano tam pogańskim bożkom ofiary z ludzi! Wszystko się zmieniło, gdy przypłynęli tam misjonarze – ludzie całym sercem oddani Bogu i mający tak wielką wiarę, że uczynić cud to dla nich jak dla wiejskiej gospodyni wydoić krowę. Zwykła, codzienna rzecz. Można rzec, że cud na nich czekał. (…)

Wincenty Łaszewski

Więcej przeczytasz w 23. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [10 i 17 listopada 2024 R. XXXV Nr 23 (912)], str. 26-27.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *