Pierwszy raz w życiu ktoś nazwał mnie głosicielem liberalizmu moralnego. Oburzenie wzbudziła moja opowieść o Wiktorówkach, a dokładnie – kilka pytań, jakie postawiłem. Bo nagle okazało się, że nikt tu nie jest święty i bez skazy jak Dominik Savio ze słodkiego obrazka, że są tu pomyłki, złe decyzje, a przede wszystkim ludzka słabość, ale może i coś, co nazwę słowem „niemożliwość”.
Ale po kolei. Zaczynam opowiadać i na razie nikt na mnie nie podnosi głosu. Mówię, że objawienie na Wiktorówkach jest niemal nieznane, że śladem po nim jest kościółek i kult, który nieprzerwanie trwa. Że spotkanie Marysi Murzańskiej z Matką Bożą było jasną iskrą, która miała sprawić, że w miejscu objawienia zawsze już będzie obecne światło i ciepło Boskiego płomienia. Opowiadam, że żadna Boska historia nie kończy się na trwającym zaledwie kilka minut zdarzeniu. Skoro jest ono autentyczne, wraz z nim historia dopiero się zaczyna! Dlatego wokół Wiktorówek pojawiają się ludzie, których Bóg wybiera na swoje narzędzia. Łaska potrzebuje łańcucha ludzi posuwających Boską historię.
„Kulawy” pomocnik
Opowiadam, że pierwszym z nich jest pewien pasterz. Relacja, jedyna zapisana na temat tego, co Marysię spotkało, pochodzi właśnie od niego, Wojciecha Łukaszczyka „Kulawego”. Jemu pierwszemu zwierzyła się dziewczynka z tego, co zdarzyło się pod lasem. A on musiał jej uwierzyć, skoro ruszył na Wiktorówki, by na sośnie, wokół której Marysia dostrzegła Boską jasność, przybić święty maryjny obrazek.
W ten sposób „Kulawy” zainicjował w tym miejscu kult Maryi Opiekunki. Nie minęło wiele dni, a zatrzymywali się przy nim na chwilę modlitwy górale pasący owce i drwale pracujący przy wyrębie drzew. Niebawem papierowy obrazek przyniesiony przez Łukaszczyka zastąpiono wizerunkiem bardziej odpornym na górskie warunki – malowanym na szkle. Bo kult nie znikał. Z miejsca, w którym pojawiła się Maryja, wciąż emanowało niewidoczne, pełne mocy światło. Później obraz na szkle zastąpiła płaskorzeźba Matki Bożej, którą osłonięto szybą. W końcu stulecia ktoś nieznany postawił tam niewielką kapliczkę i umieścił w niej figurkę Matki Bożej.
Mówię, że każde przedstawienie Maryi było inne, jakby nikt nie pytał Marysi, jak wyglądała „Pani z Jasności”. Chwalę nieuczonych górali, że okazali się doskonałymi teologami. Nie było dla nich ważne, jak wyglądała Matka Boża. Nie zastanawiali się, czy przypominała tę z papierowego obrazka, czy tę namalowaną na szkle, a może bliższa oryginałowi była płaskorzeźba lub figurka. To dla ludzi gór nie miało znaczenia. I tak Jej piękna się nie odda, a tamtej jasności nikt nie stworzy. (…)
Wincenty Łaszewski
Więcej przeczytasz w 16. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [4 i 11 sierpnia 2024 R. XXXV Nr 16 (905)], str. 26-27.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.