Posprzątane – Beata Dwornik

Święta, początek roku, przeprowadzka, wizyta teściowej, ale też czyjeś odejście, śmierć czy rozwód – to sytuacje, w których u większości z nas włącza się tryb: trzeba posprzątać, uporządkować swoją przestrzeń. Robimy remanenty w szafach i własnych torebkach, sprzątamy nawet miasta i górskie szlaki. O co chodzi z tym sprzątaniem? Do czego jest nam ono potrzebne?

REKLAMA


Moja znajoma przyznała się kiedyś, że gdy rano wchodzi do łazienki, przejeżdża palcem po półce przy lustrze, sprawdzając, czy nie ma tam kurzu. Szczerze zaniepokoiłam się wtedy stanem jej zdrowia psychicznego. Czy to nie przesada? I czy istnieje w ogóle jakaś norma określająca, jak często i na ile gruntownie powinniśmy sprzątać? W wielu domach nadal praktykuje się cotygodniowe większe porządki, w innych domownicy sprzątają sporadycznie, bo na co dzień dobrze funkcjonują w tak zwanym artystycznym nieładzie. Dla jednych bałagan to stan, gdy w domu nic już nie można znaleźć i właściwie nie ma się w co ubrać, a spod mebli wylatują kłęby kurzu, dla innych cienka warstwa szarego osadu na meblach wywołuje poczucie winy i mobilizuje do natychmiastowego sięgnięcia po sprzęt do sprzątania. Dla jednych w domu jest „czysto”, gdy wszystkie rzeczy są poukładane na swoim miejscu i dywan jest odkurzony, drudzy czują spokój dopiero wtedy, gdy odsuną meble, wyszorują podłogę pod lodówką, umyją wszystkie szafki i okna.

Beata Dwornik


Więcej przeczytasz w najnowszym numerze dwutygodnika „Pielgrzym” (01/2020).

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *