Taka jest prawie zawsze codzienna afrykańska kuchnia. Dużo wypełniacza, jak ugali czy ryż, i trochę dodatków. Kuchnia biedy.
Jadąc do Afryki, wiedziałem jedno – może być problem z jedzeniem. Czasami może go zabraknąć, czasami może być dziwne lub przygotowane w brudzie. No i może być zepsute. Doświadczyłem wszystkiego.
Zaledwie 10 km od Stone Town. Mała miejscowość, życie toczące się wzdłuż drogi. Sprzedawcy w swoich sklepikach, siedzący na stołkach handlarze warzyw, stojący w progu warsztatów fryzjerzy, szewcy… Spaceruję po ulicy. Jestem tu kilka dni. Już nikt nie zwraca na mnie większej uwagi, już się opatrzyłem. Miejscowi witają mnie swojskim: „Mambo!”. Pan wyciskający sok z trzciny cukrowej podaje mi butelkę bez lodu, bo wie, że tak chcę. Chłopak smażący na ulicy miejscową pizzę pyta, czy ma być taka jak zwykle. (…)