Najpierw był gwałt. Potem ciąża. Wizyty w klinikach aborcyjnych. Na szczęście nie doszło do zabiegu. Urodziła się śliczna, zdrowa dziewczynka, która dzisiaj jako dorosła już kobieta walczy o to, by nie zabijać dzieci poczętych w taki sposób, jak ona.
Rebecca Kiessling przyjechała do Polski specjalnie po to, by opowiedzieć historię swojego życia. Dramatyczną historię. „Jestem dzieckiem ofiary gwałtu” – mówi sama o sobie. Wprost. Bez owijania w bawełnę. Bez zbędnych ozdobników. Bez ubarwień. Historia jej życia to gotowy scenariusz na film.
Czterdziestoośmioletnia blondynka, starannie ubrana, uśmiechnięta, życzliwa. Takie jest pierwsze wrażenie. I Rebecca dba o to, by to wrażenie nie minęło. Historię swojego życia opowiada nam z uśmiechem, czasami zamyśla się. Wiedziała o tym, że jest adoptowana, ale reszta była dla niej tajemnicą. Do osiemnastego roku życia nie miała świadomości, że została poczęta w wyniku gwałtu. Seryjny gwałciciel, który okrutnie skrzywdził jej matkę, pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest ojcem dziś dorosłej już kobiety. Joann – biologiczna mama Rebekki chciała poddać się aborcji. Odwiedziła nawet kilka klinik, ale wówczas prawo zakazywało zabijania nienarodzonych dzieci. Kobieta bała się kłopotów i tylko dlatego nie zdecydowała się na zabieg. Urodziła. (…)