Patryczek… cud życia

Urodził się w domu – nagle i niespodziewanie, w dwudziestym czwartym tygodniu ciąży. Poród przyjęła mama dziecka, która intuicyjnie reanimowała synka do momentu przyjazdu karetki pogotowia. Dziś Patryk ma dwadzieścia miesięcy i ogromną wolę życia. Z Magdą Kochańską rozmawia Iwona Demska.

REKLAMA

– Czy wiedziała Pani, że ciąża jest zagrożona?

– Tak, od samego początku byłam na to przygotowana. Przeszłam wcześniej poważną operację szyjki macicy i lekarz zalecił mi przede wszystkim leżenie i odpoczywanie. Bardzo tego przestrzegałam. Wychodziłam jedynie na badania lekarskie. Dziecko rozwijało się jak najbardziej prawidłowo i nie przypuszczałam, że to może się tak skończyć. Zwłaszcza że kilka dni przed urodzeniem Patryka byłam u znakomitego ginekologa, który mnie uspokoił. Niestety skończyło się inaczej…

– Jak zapamiętała Pani dzień urodzin synka?

– To był zwyczajny, spokojny dzień, 16 grudnia 2015 roku. Leżałyśmy sobie z córką na łóżku i oglądałyśmy jakiś program w telewizji. W pewnym momencie poczułam dość mocny ból. Poprosiłam Anię, żeby wyszła z pokoju, chwyciłam za telefon i zaczęłam dzwonić na pogotowie. Zdążyłam tylko powiedzieć, że jestem w dwudziestym czwartym tygodniu ciąży i właśnie rodzę. Poprosiłam, żeby jak najszybciej przyjechali. Zdążyłam tylko odłożyć telefon i… moje dziecko pojawiło się na świecie. Oczywiście nie wiedziałam, jakiej jest płci, bo urodziło się w worku owodniowym. Natychmiast go rozerwałam i zobaczyłam mojego synka. (…)

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *