Dzikie Mazury zasypały mnie kurkami

Sielawa z sosem kurkowym. Babka ziemniaczana z sosem kurkowym. Befsztyk z sosem kurkowym. Nawet tagliatelle w hotelu było z sosem kurkowym.

REKLAMA

Właśnie całkiem niedawno spędziłem wyjątkowo leniwy urlop na Mazurach. Jak wiecie, lato tego roku jest kapryśne. Żeglowanie czy pływanie kajakiem po jeziorach w promieniach upalnego słońca było tylko marzeniem. Pozostało wałęsanie się po okolicznych wsiach, zaglądanie do starych kościołów, kosztowanie regionalnych piw i nalewek oraz miejscowej kuchni. W kurtce i kaloszach.

Ma to swoje bardzo dobre strony. Można zobaczyć dziwne rzeczy w tej mokrej i zagadkowej krainie. Pośród pół i jezior znalazłem sklepik, prowadzony przez sołtysa, który drogie, rzemieślnicze piwa sprzedawał po 2,50. Pewnego dnia wszedłem do baru, który był… tak właściwie to trudno mi to opisać – kawałkiem ogrodzonego terenu ze stertą desek i kłód na środku, z trzema ponurymi panami przy koślawym stoliku i siekierą wbitą w pieniek. Zaiste, wyjątkowy to region. (…)

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *