Po pastersku

REKLAMA

Zrobiłem sobie zapiekankę. Różniła się od tych z kempingowych przyczep jak drapacz chmur od kanciapy z kartonów.

 

Dawno temu na ulicach w środku miasta stały przyczepy kempingowe. Nawet w zimie. Otaczał je bliżej nieokreślony zapach. Czasami coś z nich dymiło. Cóż, przyczepa nie była znakiem, że właśnie tu rozbili obozowisko jacyś nomadzi. Ani że lokalny wariat uznał luty za najlepszy czas na biwakowanie. Z przyczep takowych podawano zapiekanki, pamiętacie? Przekąska ta składała się z kawałka bagietki, pieczarek, zapieczonego sera i ketchupu. Smakowało różnie. Dość znośnie lub jak przepalona izolacja w fabryce nawozu. Czasami taka zapiekanka lepiej nadawała się jako stylisko do szpadla, dzięki czemu mogliście sobie skopać działkę. (…)

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *