Bóg dał mi kopa w górę

REKLAMA

Życie boleśnie ją doświadczyło. Najpierw straciła jednego syna, drugi – Jaś – znany polarnik i podróżnik uległ ciężkiemu wypadkowi. Jednak, jak twierdzi Urszula Mela w wywiadzie z Patrycją Michońską-Dynek – nie ma w życiu doświadczeń, które są z gruntu złe.

 

– Nie przeszkadza Pani, że w sferze publicznej jest Pani kojarzona przede wszystkim z synem Jaśkiem?

– Teraz już nie, ale kiedyś… rzeczywiście. Nazwałabym to społeczną funkcją – „Mama Jaśka Meli”. Zrobiło się o nas głośno, kiedy Jasiek miał przygodę z biegunami. Dziwnie się to poukładało, bo we wszystkich relacjach medialnych pokazywana byłam przede wszystkim ja i mogło się wydawać, że Jasiek ma tylko mamę. A ma przecież także tatę, który jest dla niego bardzo ważny. Złościłam się też, kiedy słyszałam pytania: „Jak Pani wychowała takiego dzielnego syna?”, tak jakby istniał na to jakiś przepis…

– Czy opowiadanie o sobie, swoich przeżyciach przychodzi Pani łatwo?

– Pamiętam moment, kiedy po raz pierwszy zostałam zaproszona do wygłoszenia świadectwa. Pomyślałam sobie: „Gdzież ja pójdę do tych wierzących, porządnych ludzi? Co ja im powiem? Że mnie Pan Bóg wyciągnął z dołu?” Biłam się z myślami… Ale kiedy modliłam się przed podjęciem decyzji, otworzyłam Pismo Święte i trafiłam na fragment opisujący jakąś wojnę, podczas której żołnierz podszedł do swego dowódcy i spytał: „Panie, powiedz, czy mam iść?” A dowódca odpowiedział: „Tak, idź”.

– I wystarczy.

– Czasami te odpowiedzi są bardzo bezpośrednie.

– Jak Pani podczas tych trudnych momentów życia radziła sobie z cierpieniem?

– Źle sobie radziłam. Cierpiałam, umierałam psychicznie… Ale potem otrzymałam pomoc. Nie mam takiego poczucia, że to ja sobie poradziłam z cierpieniem, tylko że zostałam przez nie przeprowadzona, że dane mi było – i to jest naprawdę ogromna łaska – doświadczyć działania Pana Boga w moim życiu. Jasiek był nastolatkiem, kiedy poraził go prąd. Był dzielniejszy od nas, dorosłych. Wie Pani… on wrócił do domu na tej spalonej nodze. Dzisiaj myślę, że to między innymi dlatego, że nieco wcześniej powiedziałam mu, że nie przeżyłabym śmierci drugiego dziecka. (…)

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *