Dęby katyńskie

Dzień 10 kwietnia 2010 roku na zawsze przejdzie do naszej historii. Prezydent Lech Kaczyński z Małżonką i towarzyszące mu 94 osoby zginęły w katastrofie lotniczej. Delegacja leciała do Katynia upamiętnić 70. rocznicę zbrodni dokonanej przez Rosjan na polskich oficerach. Na pokładzie Tupolewa był też cichy, skromny, ale uparty zakonnik: pijar – ojciec Józef Joniec.

REKLAMA

 

Poranek 10 kwietnia 2010 był rześki, chłodny, pochmurny… Na wojskowym lotnisku Okęcie stał samolot Tu-154 M 101. W tym czasie 96 osób, rozsianych jeszcze po swoich domach, żegnało resztki snu i zbierało się do… swojej ostatniej podróży. Wśród nich był ojciec Józef.

W największym skrócie – charyzmat pijarów to wychowanie młodzieży i patriotyzm. I ojciec Józef doskonale się w tym odnalazł, wpasował się w to powołanie jak klucz w zamek. Był stuprocentowym kapłanem. Porywał się na rzeczy, które innych zatrzymywały w miejscu. Założył Stowarzyszenie Parafiada im. św. Józefa Kalasancjusza. Nawiązał kontakt z Polonią na Wschodzie. Dzięki niemu i pijarom co roku na wakacje do Polski przyjeżdżają dzieci i młodzież z Rosji, Białorusi, Litwy, Kazachstanu, Ukrainy. Wiele z nich po raz pierwszy widzi Polskę, po raz pierwszy przyjeżdża do kraju zachodniej demokracji. I tu spotykają się z kolegami i koleżankami z Polski. Dzieciaki biorą udział w zawodach sportowych, rozwijają talenty kulturalne, uczestniczą w mszach świętych. „Będąc w świecie młodych, człowiek musi być cały czas dyspozycyjny, w ruchu i otwarty. Jeśli pijar jest w pełni zaangażowany w misję pijarską – czasu dla siebie ma niewiele. (…)

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *