W piekle eboli

Lubi przekraczać granice, nie tylko te geograficzne. Ostatnią podróż odbył śladem eboli i mimo naprawdę niebezpiecznych momentów była to wyprawa pod wieloma względami wyjątkowa. Jej przebieg opisany został w ukazującej się właśnie w Wydawnictwie „Bernardinum” książce zatytułowanej „W piekle eboli”. Z Tadeuszem Biedzkim, podróżnikiem i dziennikarzem, rozmawia Iwona Demska.

REKLAMA

 

– Od początku planował Pan pojechać w rejon Afryki najbardziej zaatakowany przez wirus eboli?

– Tak, wybraliśmy te kraje, zazwyczaj podróżuję z żoną, świadomie. Ja dość dobrze znam czarny kontynent, a Afrykę Zachodnią w szczególności, mam tam wielu przyjaciół. Oni dzwonili do mnie, pytając, czy w razie szczególnego zagrożenia mógłbym im pomóc. Ebola, choć szczególnie dotkliwie zaatakowała tylko kilka krajów, położyła się cieniem na całej Afryce Zachodniej. Dotknęła boleśnie całą gospodarkę, przyniosła ogromne szkody społeczne. Już od początku tej podróży uderzyło nas, że jest tam teraz tak mało białych ludzi, wszyscy pouciekali. Nie spotkaliśmy też żadnego polskiego reportera. Zresztą zachodnich dziennikarzy również było bardzo mało. Przyjechało wprawdzie kilku Amerykanów z tych największych telewizji, ale byli zaledwie dwa, trzy dni. (…)

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *