Ja umyję okna w twoim mieszkaniu, a ty naprawisz mi cieknący kran. Ja chętnie pomogę przy pracach porządkowych na działce, a w zamian za to ktoś inny upiecze mi urodzinowe ciasto. Godzina za godzinę, usługa za usługę – to zasada działania banków czasu, które stają się w Polsce coraz popularniejsze. W takim banku za nic nie trzeba płacić. Tu nie liczy się pieniądz, kapitałem są umiejętności i życzliwość.
Jak świat światem, ludzie wymieniali się usługami i towarami, bo nikt nie jest samowystarczalny. Każdy z nas potrafi lub ma coś, czego nie mają, a potrzebują inni. Dotąd jednak wzajemne świadczenia opierały się na relacji bezpośredniej: „ja tobie – ty mnie” i zwykle zawężały do sąsiedzkiego grona lub – jak nazwalibyśmy to dziś – partnerów biznesowych. Banki czasu pozwalają rozszerzyć tę działalność na wszystkich ludzi należących do systemu. (…)
Anna
Gniewkowska-Gracz