Matka Boża od uśmiechu

W Polsce istnieje aż kilkaset sanktuariów, z czego większość to sanktuaria maryjne. Najbardziej znanym wizerunkiem Matki Boskiej jest Czarna Madonna z Jasnej Góry. Dużym kultem cieszą się także Matka Boża Licheńska, Świętolipska czy Bolesna. Na Pomorzu z kolei najczęściej pielgrzymuje się do Matki Bożej Piaseckiej, Sianowskiej lub Brzemiennej. Mało kto słyszał jednak o zupełnie niezwykłej Matce Bożej – niezwykłej, bo uśmiechniętej.

REKLAMA


Wyjątkowy obraz Matki Bożej Uśmiechniętej znajduje się na odległym Śląsku, a dokładnie w Pszowie, z tego powodu nazywana jest ona także Matką Bożą Pszowską. O jej istnieniu jeszcze do niedawna nie miałam najmniejszego pojęcia, a dowiedziałam się o niej przez przypadek i trochę niechcący. O niezwykłym uśmiechu Maryi opowiedział mi najstarszy pallotyn w Polsce, stuletni
ks. Tadeusz Płonka (reportaż, którego był bohaterem, ukazał się w 19. numerze „Pielgrzyma”). Kilkadziesiąt lat temu obrał ją sobie na swoją patronkę. Od tamtej pory ta szczególna Matka Boża chroni go i tych, za których ks. Tadeusz się gorąco modli. Sama opowieść była jednak na tyle wciągająca, że postanowiłam drążyć dalej. Oto, czego się dowiedziałam.

Okazuje się, że historia obrazu jest dość skomplikowana, a przez to i nieco zabawna. Wszystko zaczęło się od pielgrzymki do Częstochowy w 1722 roku. Pielgrzymujący z Pszowa parafianie tak zachwycili się Jasnogórską Madonną, już wtedy darzoną przez Polaków ogromnym kultem, że postanowili zakupić kopię cennej ikony i przewieźć ją do swojego kościoła. Zgodnie z obyczajem poświęcili ją poprzez nałożenie na oryginalny obraz częstochowski.

Niestety, w czasie drogi powrotnej obraz uległ uszkodzeniu. Nie wiadomo do końca, w jakich okolicznościach i w jakim stopniu. Jedno było pewne – uszczerbek był na tyle duży, że obraz trzeba było oddać do renowacji. Trafił on w ręce artysty Fryderyka Siedleckiego z pobliskiego Wodzisławia Śląskiego. Malarz nie tyle go odnowił, co właściwie… przemalował. Obraz z jego pracowni wrócił do parafii lekko rozjaśniony i… z pełnym wdzięku delikatnym uśmiechem. Artysta zachował co prawda charakterystyczny układ jasnogórskiej ikony, dał jednak Maryi i Dzieciątku zupełnie nowe, rozjaśnione oblicze, jak sam twierdził, nadał im „polską karnację”. Efekt był zaskakujący, ale i piękny jednocześnie. Mimo tego, że wizerunek niewiele przypominał już ten z Częstochowy, zawieszono go w bocznym ołtarzu, a do Pszowa zaczęły przybywać tłumy wiernych z całego Śląska i Moraw. Bardzo szybko zaczął się rozwijać kult. Pielgrzymi byli jednomyślni. Dla nich Madonna z Pszowa naturalnie stała się Matką Bożą Uśmiechniętą, i tak zostało do dziś.

Dawniej obraz z jej wizerunkiem, dekorowany przez kobiety wieńcami kwiatów i czczony przez ówczesnego proboszcza i wikarego, obnoszony był w procesjach. Z czasem przed obrazem modliła się i paliła świece coraz większa liczba wiernych. Wkrótce odnotowano pierwsze przypadki cudownych uzdrowień. Niezwykłych łask doznali nie tylko parafianie, ale i pątnicy. Komisja Biskupia z Wrocławia po stwierdzeniu ich prawdziwości podjęła decyzję o koronacji obrazu w 1732 roku. Insygnia wykonał złotnik Bernard Like z Raciborza, a nałożył je opat cystersów z Rud Raciborskich. Po tych wydarzeniach pogodna Madonna zyskała jeszcze większą sławę. Mały kościółek pod swym dachem nie mieścił już setek przybywających do niej pielgrzymów. Konieczne było wybudowanie nowego, większego kościoła. Poświęcono go w 1747 roku, a cudowny wizerunek umieszczono w głównym ołtarzu. Piękny zwyczaj obchodzenia go jest darem i bliskim powitaniem z Królową serc, o której mówi pieśń: „Królową jesteś nad doliną Odry. / I złotym kluczem do Morawskiej Bramy. / Dla ziemi śląskiej Boskim darem szczodrym. / Twój uśmiech leczy wszystkie serca rany”. Wtedy też świątyni nadano tytuł Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. W tym samym roku papież Pius VI udzielił odpustu zupełnego wszystkim odwiedzającym pszowskie sanktuarium.

W 1801 roku przy ołtarzu znajdowało się 156 wotów, a wśród nich rzeźby potwierdzające uzdrowienia oraz dary dziękczynne, takie jak: obrączki, monety cesarskie, insygnia książęce i biskupie. Niestety na początku XIX wieku znaczna część wszystkich darów została skonfiskowana przez Prusaków. Nie miało to jednak wpływu na odbywające się liczne pielgrzymki do tego świętego miejsca. Zakazano ich dopiero w okresie okupacji, w latach 1939–1945. Serca wiernych przepełniała tęsknota za pełnym ciepła spojrzeniem Maryi, dlatego zaraz po wojnie do Uśmiechniętej Matki przybyło aż 50 tys. pielgrzymów.

W 1976 roku po raz drugi skradziono korony i wota ofiarne. Tym razem nowe klejnoty wykonał znany mistrz złotniczy Kazimierz Mekeresz. Trzy lata później Jan Paweł II poświęcił je na Jasnej Górze, zwracając uwagę na to, „(…) by uśmiech Matki Bożej Pszowskiej przybliżał niezgłębione bogactwo Tajemnicy Wcielenia, a ten nowy akt czci i miłości wobec Bogurodzicy uwrażliwiał jeszcze bardziej serca wiernego ludu śląskiego na Jej zawsze aktualne słowa: «Zróbcie wszystko, cokolwiek powie Syn mój»”. 

Sanktuarium Matki Bożej Uśmiechniętej ustanowiono 7 października 2002 roku dekretem abpa Damiana Zimonia. Kult tej wyjątkowej Matki Bożej nie ustaje. Wciąż jednak jej uśmiech znany jest tylko wąskiemu gronu pielgrzymów. Co roku sanktuarium odwiedza około 100 tys. wiernych, którzy do Pszowa przybywają z całej archidiecezji katowickiej, zwłaszcza w drugą niedzielę września, kiedy przypada główny odpust.

W czym tkwi tajemnica cudowności obrazu? Cały urok kryje się w nieodgadnionym uśmiechu Maryi. Artysta namalował go bowiem bardzo delikatnie. Pochodzący z Pszowa ks. Jerzy Szymik powiedział kiedyś: „Starzy parafianie mawiają, że nie każdy ten uśmiech dostrzega i w zależności od stanu ducha i serca patrzącego uśmiech ten bywa różny: bardziej lub mniej wyraźny, radosny lub melancholijny, łaskawy, a nawet sceptyczny… Pszowska Pani się uśmiecha, ale uśmiech ten jakby nie był namalowany, jakby błąkał się gdzieś między obrazem a osobą patrzącą. Zobaczyć i zrozumieć ten uśmiech – to wejść w krainę nadziei”.

Maja Przeperska


„Pielgrzym” 2016, nr 23 (703), s. 4

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *