Ile można się spóźnić na mszę św.?

Msza jest całością – wszystkie jej elementy są integralne: od znaku krzyża na początku, przez akt pokuty, Liturgię Słowa, Liturgię Eucharystyczną, po rozesłanie. Błogosławieństwo jest dla nas ważne, bo przecież to Bóg nam błogosławi i wychodzi z nami w codzienność, do naszych ludzkich spraw.

REKLAMA


– Podobno jeśli się zdąży na Liturgię Słowa, msza jest ważna.
– Odwołajmy się do zasad savoir-vivre’u. Tak jak powinniśmy przychodzić punktualnie na koncert do filharmonii czy na przyjęcie – wszędzie, gdzie obowiązuje nas godzina rozpoczęcia – tak samo powinniśmy przybyć na czas na mszę św. Tutaj nasuwa się pytanie, jaka jest moja ogólna postawa wobec spóźniania się, także do kościoła. Może mam na to wewnętrzne przyzwolenie i bagatelizuję ważny problem. Są przecież takie osoby, które spóźniają się na każdą niedzielną mszę św. W dodatku paradują przez środek kościoła do pierwszych ławek, co może przeszkadzać innym wiernym. Jeśli więc spóźnienie się zdarzy, warto zdobyć się na empatię i dyskretnie dołączyć do uczestników.
Bardzo ważny jest powód spóźnienia – to znaczy, czy zależy on ode mnie. Zdarzają się sytuacje, na które nie mamy wpływu. Autobus nie przyjechał, źle się poczułem czy był korek na trasie. Jeśli zdążymy dotrzeć przed Liturgią Słowa, to znaczy nie umykają nam te istotne rzeczy, to msza św. będzie ważna – w takim znaczeniu, że uczestniczyliśmy w Eucharystii. Oczywiście jeśli istnieje możliwość przyjścia na inną godzinę, warto to zrobić. Jeśli jednak nie ma takiej okazji, a spóźnienie wynika z okoliczności od nas niezależnych, to dopuszczalne jest przyjście choćby w połowie Eucharystii i przyjęcie komunii świętej, msza św. faktycznie będzie dla nas ważna.

– Niektóre osoby wychodzą tuż po komunii, przed błogosławieństwem.
– Msza jest całością – wszystkie jej elementy są integralne: od znaku krzyża na początku, przez akt pokuty, Liturgię Słowa, Liturgię Eucharystyczną, po rozesłanie. Błogosławieństwo jest dla nas ważne, bo przecież to Bóg nam błogosławi i wychodzi z nami w codzienność, do naszych ludzkich spraw.

– Jeśli przyjdziemy w połowie mszy św. do jednego kościoła, np. zdążymy na Liturgię Eucharystyczną, to moglibyśmy, na tę pierwszą część pójść do innego i wyjść po kazaniu?
– Myślę, że nie miałoby to sensu. Wówczas lepiej od razu zdecydować się na uczestniczenie w późniejszej mszy – od początku do końca. Warto również pamiętać o możliwości uczestniczenia w sobotniej mszy wieczornej, która jest odprawiana z Liturgią Słowa i według formularza niedzielnego. Takie rozwiązanie można wybrać, kiedy wiemy, że z różnych powodów nie będziemy mogli uczestniczyć w nabożeństwie niedzielnym.

– A czy wysłuchanie mszy św. on-line lub transmitowanej przez radio czy telewizję realizuje trzecie przykazanie Dekalogu?
– Jesteśmy zobowiązani do osobistego uczestniczenia we mszy. Może być ona odprawiana w kościele, kaplicy, gdziekolwiek „na żywo”. Jednocześnie zdarzają się w życiu sytuacje, na które nie mamy wpływu. Na przykład ktoś przebywa w Norwegii na wakacjach, kraju protestanckim, i nie ma możliwości pójścia do kościoła katolickiego, ale jest Internet i można posłuchać mszy on-line. Inna sytuacja – ktoś jest chory, musi zostać w domu z dzieckiem. Ktoś inny może mieć dyżur w pracy. Najważniejsze, aby szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie: nie mogę czy nie chcę? Jeśli nie chcę i robię wszystko, by się tłumaczyć i szukać wygodniejszej formy w postaci posłuchania mszy w domu, to zupełnie inna kwestia.

– Taki sposób jest wówczas po prostu formą modlitwy?
– Tak, jednak nie jest wypełnieniem przykazania: Pamiętaj, abyś dzień święty święcił, które zobowiązuje nas do osobistego uczestnictwa, w miejscu, gdzie Eucharystia jest sprawowana.

Anna Oller, o. Przemysław Raczkowski


„Pielgrzym” 2016, nr 16 (696), s. 23

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *