Pielgrzymowanie – ks. Sławomir Kunka

Człowiek ze swej natury zawsze będzie do czegoś dążyć, zawsze będzie do czegoś zmierzać. Na tym polega jego ziemski rozwój.

REKLAMA


W życiu spotykamy wciąż nowych ludzi, poznajemy nieznane miejsca, bierzemy udział w nowych zdarzeniach. Dzięki temu ubogacamy swoje doświadczenie, poszerzamy horyzonty. Stare porzekadło mówi: „Podróże kształcą”. Dla człowieka wierzącego prawda ta ma jeszcze głębsze podłoże. Dla nas być człowiekiem to być w drodze, której celem jest niebo. „Życie jest pielgrzymką, a istota ludzka to viator, pielgrzym, który przemierza drogę aż do osiągnięcia pożądanego celu” (Franciszek, Misericordiae Vultus). Jesteśmy przecież dziećmi swego Stwórcy, a niebo, do którego zmierzamy, jest domem naszego Boga. Jesteśmy tam zaproszeni, co potwierdza nie tylko ludzka natura, ale także – i to bardzo wymowne – krzyż Chrystusa, naszego Odkupiciela, Odkupiciela rodziny.

Przecieranie pielgrzymich szlaków
Już w Księdze Rodzaju czytamy, że „Pan rzekł do Abrama: «Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę»” (Rdz 12,1). Abram zaufał Bogu i rozpoczął swą niezwykłą podróż. Zaprowadziła go ona do oglądania spełnienia Bożych obietnic. Najpierw tej pierwszej – wspomnianej wyżej – obietnicy, potem kolejnych. Ostatecznie Abraham stał się ojcem wszystkich wierzących i „przyjacielem Boga” (por. Jk 2,21. 23). Nieco dalej czytamy o wyjątkowej pielgrzymce, trwającej czterdzieści lat, którą odbył naród wybrany pod wodzą Mojżesza. Droga prowadziła z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej im przez Boga. Pielgrzymka Izraelitów stała się dla dzieci Kościoła symbolem wychodzenia z niewoli grzechu i śmierci. Chroni ich już nie krew baranka, ale krew Chrystusa. Ochrzczeni nie posilają się manną, lecz przyjmują Ciało Pańskie, a droga ich zmierza nie do jakiegoś konkretnego miejsca na ziemi, ale do nieba, gdzie mieszka Bóg, nasz Ojciec. Idziemy więc drogą wiary i codziennych trudów do wiecznego domu, „nasza bowiem ojczyzna jest w niebie” (Flp 3,20).

Boski Pielgrzym do ludzkich serc
Ojciec nie czeka na nas w niebie z „założonymi rękami”. Posłał do nas swego Syna, aby nam wskazał drogę. Drogowskazy bowiem od czasu grzechu Adama zaczęły zachodzić coraz grubszą warstwą błota grzechów i kurzu obojętności. Wcielając się w przeczystym łonie Niepokalanej Dziewicy Maryi, Syn Boży rozpoczął swą drogę ku człowiekowi. Właściwie trzeba powiedzieć, że Syn Boży podjął pielgrzymkę miłości ku pełni człowieczeństwa (zob. Kol 2,9; Ef 4,13). Chrystus ukazał drogę Człowieka ku Bogu: od poczęcia i wzrastania pod sercem Maryi, aż po ostatni krzyk wydany z krzyża, pod którym stała z sercem przebitym mieczem Jego Matka (por. Łk 2, 35). Kolejnymi etapami Chrystusowej drogi było Jego chwalebne zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. Dlatego tylko On, nasz Pan i Bóg (por. J 20,28), Jezus Chrystus, może powiedzieć o sobie: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14,6).
Przez głoszenie królestwa Bożego Jezus pragnie nam je przybliżyć. Jego przypowieści, mówiące o dobroci Boga, mają nam uświadomić, że niebo jest blisko. Wchodzi się do niego sercem. Jezus nie kryje przed swymi uczniami, że droga od usłyszenia i zrozumienia do wewnętrznego przyjęcia i życia usłyszaną prawdą jest naprawdę bardzo długa. Może trwać przez całe ludzkie życie.

Przewodnik swych braci i sióstr
Prawdę o dużej odległości między umysłem a sercem człowieka ukazuje scena z Ewangelii, w której uczony w Prawie pyta Jezusa, chcąc Go poddać próbie: „Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Łk 10, 25). Jezus nie odesłał go, wszedł z nim w dialog. Z pewnością spodziewał się, że nie wystarczy jedna krótka odpowiedź. Jego rozmówca był bowiem daleko od swego serca. Jezus wchodzi w dialog, aby swego rozmówcę wziąć z sobą w drogę. Odpowiadając, Jezus sam stawia pytanie: „Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?” (w. 26). Pada dobra odpowiedź: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego” (w. 27). Jezusowi pozostaje więc jedynie stwierdzić: „Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył” (w. 28). W tym miejscu uczony w Prawie nie odczuwa satysfakcji z rozmowy. Poniekąd czuje się jak pokonany, gdyż nie chodziło mu o odpowiedź, tylko o wykazanie swojej wyższości. Podejmuje nową próbę, pyta dalej: „A kto jest moim bliźnim?” (w. 29). W odpowiedzi słyszy piękną przypowieść o dobrym człowieku, który ukazał miłosierdzie potrzebującemu. Był nim Samarytanin.
Aby pomóc uczonemu w Prawie pokonać dużą odległość między jego rozumem a sercem, Jezus – na kanwie opowiedzianej przypowieści – pyta go o postawę godną bliźniego: czy wykazał się nią lewita, kapłan, czy lekceważony i nie lubiany przez Żydów Samarytanin. Pytanie brzmi: „Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?” (w. 36). Uczony ma trudności z pokonaniem całego dystansu dzielącego jego umysł od serca. Poniekąd zatrzymuje się w pół drogi, gdy stwierdza: „Ten, który mu okazał miłosierdzie” (w. 37). Natrafia na mur, którego jeszcze sam nie potrafi przekroczyć. Ostatecznie słyszy ponownie słowa Jezusa: „Idź, i ty czyń podobnie!” (w. 37). Tym razem ma większą szansę, aby dopuścić to wezwanie do swego serca, aby naśladować miłosierdzie Samarytanina. Wydaje się bowiem, że poprzez dialog z Chrystusem pokonał już jakiś etap drogi. Rozumem swym zbliżył się do tego, do czego tęskni jego ludzkie serce. Jeszcze jednak ma do pokonania długą drogę.

Pielgrzymka Niepokalanej
Maryja, jako Matka i Towarzyszka Odkupiciela, również przeszła swoją pielgrzymkę wiary. Najpierw do św. Elżbiety, potem do Betlejem, wreszcie do Egiptu i powtórnie do Nazaretu, gdzie Jezus się wychowywał. Jej Niepokalane Serce było zawsze zjednoczone z Sercem Jezusa, z Sercem Boga. Nie musiała więc pielgrzymować, aby spotkać w sobie umysł i swe najgłębsze pragnienia. Droga Maryi to droga realizacji woli Boga. Można powiedzieć, że Jej wola zjednoczona z Bożą wolą stanowi jakby złoty punkt na mapie naszego ludzkiego świata. Dla Kościoła pielgrzymującego, podobnie jak i dla dusz czyśćcowych, Maryja zawsze pozostanie Gwiazdą morza, która po swym Wniebowzięciu jaśnieje nam na nieboskłonie jako najjaśniejsza pośród wszystkich gwiazd. Nieporównywalna z innymi, jasna i prześliczna. Maryja jest dla nas Gwiazdą zaranną. Jest wieszczącą radość poranka naszego zmartwychwstania Jutrzenką Zbawienia.
Niepokalana jest nam przewodniczką na drogach wiary. Dlaczego? Przede wszystkim „trzeba wskazać na szczególnie bliskie związanie Maryi z Jezusem Chrystusem, Jej Synem, i z Jego drogą. Wspólnota z Chrystusem to wspólnota krzyża i zmartwychwstania. Powołani są do niej z zasady wszyscy chrześcijanie. Na mocy jedynego rodzaju więzi Maryi z Chrystusem dokonało się w Niej uprzedzająco to, do czego jesteśmy dopiero powołani: ciała zmartwychwstanie”. Po drugie zaś, Matka Pana jest dla nas nową Ewą. Kościół czci Ją jako Matkę Odkupiciela, przez którego otrzymaliśmy nowe życie. Jest też Oblubienicą Ducha Świętego, Jego doskonałą świątynią (por. 1 Kor 6,19). „Swoim «tak» przyczyniła się w szczególny sposób do zwycięstwa życia nad śmiercią” (Niemiecka Konferencja Biskupów, Katolicki katechizm dorosłych). Jak Matka Boża po swym Wniebowzięciu „doznaje już chwały co do ciała i duszy, będąc obrazem i początkiem Kościoła mającego osiągnąć pełnię w przyszłym wieku, tak tu na ziemi, póki nie nadejdzie dzień Pański (por. 2 P 3,10), przyświeca Ludowi Bożemu pielgrzymującemu jako znak pewnej nadziei i pociechy” (KK 68). Nie można więc zbłądzić, idąc za Tą, która jako pierwsza doszła do celu.

Dzieci Kościoła w drodze do wiecznego domu
Kościół jeden, święty, powszechny i apostolski jest Kościołem pielgrzymującym. Święci w chwale nieba i dusze oczyszczające się w świetle miłości Boga przez zakończenie ziemskiego życia osiągnęli już kolejny etap swojej pielgrzymki. My zaś jesteśmy wciąż w drodze. Oczywiście, wszystkich nas łączy communio sanctorum, czyli tajemnica świętych obcowania. Mieszkańcy nieba, dusze czyśćcowe i ludzie na ziemi, choć na różnych etapach, są wspólnotą dzieci Bożych obdarowywanych łaskami swego Ojca.
Z troską i radością przyjmuje Kościół te formy pobożności, które opierają się na zdążaniu do miejsc świętych. „Zbyt głęboko wszedł [on] w ludzkość, aby odrzucić wszystkie wartości pielgrzymek ku miejscom ziemskiego życia Jezusa, bądź też ku miejscom, w których objawił się w życiu świętych. Kościół widzi w tych zgromadzeniach, na miejscach działalności Chrystusa, okazję do jednoczenia się wierzących w wierze i modlitwie. Kościół chce im przypomnieć przez to, że kroczą ku swemu Panu i pod Jego przewodnictwem” (A. George). Pielgrzymując do miejsc świętych, wskazanych przez Kościół, pątnicy mogą uświadamiać sobie coraz głębiej, że życie jest pielgrzymowaniem ku niebu, miejscu najświętszemu. Tradycyjnie pielgrzymki są „czasem intensywnej odnowy modlitwy. Dla pielgrzymów poszukujących właściwych im żywych źródeł sanktuaria są wyjątkowymi miejscami przeżywania «jako Kościół» form modlitwy chrześcijańskiej” (KKK 2691). Zdążając do nich, pątnicy łączą w jedną ofiarę dla Pana trud drogi, zmęczenie, uczynki miłosierdzia i modlitwę serca.

***

Pielgrzymując, jeszcze łatwiej możemy uświadomić sobie, że zawsze jesteśmy otoczeni Bożą opieką. To Pan nad wszystkim czuwa. Pielgrzymki, szczególnie piesze, są jak życie w pigułce. Zmienia się pogoda. Zmienia się otoczenie. Zmieniają się towarzyszący nam ludzie. Zawsze jednak spotykamy ludzką dobroć, wdzięczność innych pątników i hojne błogosławieństwo Ojca. Każdy pielgrzym potwierdzi, że pątniczy trud smakuje jakoś inaczej, jakby był słodki i lekki (por. Mt 11,30). Napotkane zaś cierpienia oczyszczają nas, udoskonalają i czynią nasze cnoty autentyczniejszymi, a działania bardziej owocnymi. Są one dobrą okazją dla naszego uświęcenia. Są wspaniałą lekcją pojmowania trudnych spraw naszego życia nie rozumem, a całym sercem.
W drodze towarzyszy nam Niepokalana Maryja, Matka Pana. Chrystus zaś, poprzez Komunię św., jest nam Pokarmem na drogę. On też gasi nasze największe pragnienia, gdyż jest skałą, z której wypływa dla nas woda życia (zob. J 7,38; 1 Kor 10,2).

ks. Sławomir Kunka


„Pielgrzym” 2016, nr 16 (696), s. 14-16

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *