Chrześcijaństwo krwawi – rozmowa z ks. prof. Waldemarem Cisłą, dyrektorem sekcji polskiej Pomoc Kościołowi w Potrzebie

13 listopada obchodzimy VIII Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym. W tym roku dzień ten poświęcony będzie Irakowi. O trudnej sytuacji chrześcijan i pomocy potrzebującym z ks. prof. Waldemarem Cisłą, dyrektorem sekcji polskiej Pomoc Kościołowi w Potrzebie, rozmawia Patrycja Michońska-Dynek.

REKLAMA

– Czy sądzi Ksiądz, że trzeba przypominać o sytuacji na świecie? Wydaje się, że w Polsce dużo mówimy o prześladowaniach chrześcijan.
– Rzeczywiście, powiedziałbym nawet, że Kościół w Polsce obchodzi ten dzień przez cały rok. Widzimy ogromne zainteresowanie, pytania, oferty pomocy – to jest piękny wyraz naszej troski i pamięci. Ale nie wszędzie tak jest. W Europie wciąż mówi się o prawach człowieka, ale przecież w kwestii chrześcijan nie chodzi o żadne przywileje czy specjalne uprawnienia, ale podstawowe prawo każdego człowieka, jakim jest życie, wyznawanie religii, którą uznał za prawdziwą. To zapisane jest w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka uchwalonej 10 grudnia 1948 roku.

– Na czym polegają dzisiaj te prześladowania?
– Mamy różne stopnie, na przykład krwawe prześladowania na północy Nigerii, gdzie działa Boko Haram, czy ISIS w Syrii – po tak zwaną chrystianofobię, którą obserwujemy w Europie. Ta ostatnia przejawia się tym, że we Francji trwają dyskusje, czy w miejscu publicznym można postawić szopkę bożonarodzeniową. Wielka Brytania zamienia święta Bożego Narodzenia na „ferie zimowe”. Trochę to przypomina działania komunistów, którzy pisali, że Jezus był postacią mityczną… Myślę, że takie działania będą coraz silniejsze i problem ten będzie nam coraz bardziej doskwierał.

– Dlaczego chrześcijaństwo jest tak niewygodne?
– Gdybyśmy znali odpowiedź, moglibyśmy dostać katolickiego Nobla. Przecież taka sytuacja trwa od wieków. Przesłanie Ewangelii, która mówi o miłości bliźniego, zwłaszcza słabszych, o poświęceniu i ofierze, czego symbolem jest oddanie życia przez Chrystusa na krzyżu, spotyka się z nienawiścią i agresją… Może to wielkość przesłania Chrystusowego, świadomość, że do tego nie dorastamy? W człowieku jest egoizm, jakaś wrogość do innych, a wokół nas – ideologia, która mówi, że pierwszy milion trzeba ukraść, że najpierw powinniśmy dbać o siebie, spełniać swoje zachcianki, a potem ewentualnie myśleć o innych. A Chrystus mówi: NIE! Trzeba pamiętać o słabszych, o tych, którzy się źle mają. Może to nie pasuje do świata ludzi, którzy chcą mieć wszystko teraz, już, natychmiast, chcą szczęścia tutaj na ziemi, a nie szczęścia wiecznego. Ponadto warto pamiętać, że nasze wartości nie idą w parze z polityką: są ośrodki, którym nie podoba się wpływ chrześcijaństwa na ochronę życia, szacunek do człowieka starego, szacunek do całego człowieka – od jego naturalnego poczęcia aż po naturalny kres – dla niektórych to alergiczne tematy. Dodatkowo obserwuję, że w odczuciu społecznym jest pewnego rodzaju przyzwolenie na obrażanie chrześcijan.
Ale gdy popatrzymy na różne europejskie kraje, to wydaje się, że islam nie wzbudza takich negatywnych emocji, jak chrześcijaństwo. A przecież nikt z okrzykiem „Jezus Chrystus” nie detonuje bomb i nie zabija ludzi…
Tu mówimy już o terroryzmie. Pamiętamy, jak papież Benedykt XVI podczas pielgrzymki w Libanie krzyczał wręcz, że Bliski Wschód bez chrześcijan nie będzie już taki sam. Islam przejął bogactwo, które daje świat zachodni, ale pozostał przy metodach walki, które Mahomet stosował w siódmym wieku. Jeszcze do lat 30., 50. rozwijająca się Europa była wzorem dla świata islamskiego. Co dzisiaj widzą muzułmanie? Rozwody, apoteozę materializmu, brak wartości – oni takiej Europy nie chcą. Chcą wprowadzić swoje zasady.

– Jaka jest skala prześladowań chrześcijan? Gdzie chrześcijaństwo najbardziej krwawi?
– Według dokładnych watykańskich danych (sprzed dwóch lat) co roku za wiarę ginie około 105 tysięcy osób. Co 5 minut ktoś jest zabijany dlatego, że jest wyznawcą Chrystusa. Porażające jest milczenie świata wobec tych liczb. Dodatkowo sytuacja jest dynamiczna. Dlatego nie mówimy, gdzie jest najtrudniej. W pojedynczych zamachach ginie często kilkadziesiąt, kilkaset osób. Bardzo trudna sytuacja jest w Nigerii, Pakistanie, Chinach, Iranie i Iraku. Nie widać także szybkiego rozwiązania sytuacji w Syrii.

– Jakie oblicza mają te prześladowania?
– To są zamachy, zabójstwa, tortury. Cierpią wszyscy: mężczyźni, kobiety, dzieci… W Afryce Północnej chrześcijaństwo zostało wymazane, a wyznawcy Chrystusa – wypędzeni albo zamordowani… Sześcioletnie dziewczynki sprzedawane są do domów publicznych. W Syrii spotkamy głównie kobiety i dzieci, bo mężczyźni są na froncie. Bliski Wschód uchodził kiedyś za modelowy przykład współdziałania, współżycia islamu i chrześcijaństwa – islam bez importu, który był sponsorowany przez Kuwejt i Arabię Saudyjską, tolerował chrześcijaństwo. Chrześcijanie zajmowali się swoimi sprawami i nie mieszali się do polityki, bo to było pretekstem do wszczynania konfliktów i wojen. Dzisiaj natomiast obserwujemy wędrówkę ludów… W Republice Środkowoafrykańskiej, która uchodziła za wzór relacji między religiami, pojawiły się bojówki islamskie wracające do domu, szukające łupów wojennych i rozpoczęły się rozruchy. Wracając do Bliskiego Wschodu: mówi się, że w ciągu ostatnich trzydziestu lat 50 proc. chrześcijan opuściło te tereny. Wielu zginęło, inni uciekli do USA, Nowej Zelandii, Australii czy Europy. Ci ludzie mieli domy, rodziny, pracę, a musieli uciekać, bo muzułmanie postawili przed nimi wybór: albo giniesz, albo przechodzisz na islam…

– O co proszą prześladowali chrześcijanie?
– Chcą żyć w pokoju. Nic więcej.

– A jak możemy im pomóc?
– Przede wszystkim powinniśmy naciskać na rządzących, by mówiono o tym, co dzieje się z chrześcijanami. My mamy być głosem prześladowanych. Mamy się za nich modlić. Po trzecie, możemy włączać się w różne akcje prowadzone przez kościelne organizacje – przynajmniej mamy pewność, że ta pomoc dotrze na miejsce. Druga niedziela listopada jest Dniem Solidarności z Kościołem Prześladowanym, podczas którego po raz kolejny wspieramy Irak – nielicznych pozostałych tam chrześcijan. Prowadzimy tam obozy dla uchodźców, które musieliśmy zbudować od podstaw w ciągu kilku ostatnich lat. Postawiliśmy kontenery mieszkalne. Nie wiemy, jaka jest przyszłość. Bolesne jest to, że przez tyle wieków Kościół chaldejski istniał w Iraku, a dzisiaj pa triarcha Sako (chaldejski katolicki patriarcha Bagdadu) stoi przed dylematem, czy właśnie on nie będzie tym, który „zamknie drzwi”, a chrześcijanie zostaną wymazani z mapy tego kraju. W Mosulu, mieście położonym w północnym Iraku, mówimy o tych starych wspólnotach chrześcijańskich zakładanych przez tych, którzy byli obecni podczas Zesłania Ducha Świętego.

– Pomagacie im uciec czy zostać?
– Robimy wszystko, żeby chrześcijanie zostali. Wybudowaliśmy im na przykład dwie szkoły. Ostatnio kardynał Stanisław Dziwisz przekazał 5000 plecaków, które zostały po Światowych Dniach Młodzieży – pojadą do Iraku, do dzieci z obozu uchodźców. Potrzebne są szpitale i środki na ich utrzymanie. Potrzebne są miejsca pracy. To wszystko jeszcze przed nami.


„Pielgrzym” 2016, nr 23 (703), s. 24-25

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *