Potęga brzmienia – Anna Mazurek-Klein

Dziś nie potrafimy wyobrazić sobie bez nich mszy św. Brak akompaniamentu tego instrumentu czyni śpiew uboższym, mniej wzniosłym. Nic dziwnego, że organy stanowią dla nas integralną część Liturgii Kościoła. W kościele pw. św. Kazimierza w Kartuzach trwają intensywne prace przy rozbudowie starych organów, by nowy instrument zabrzmiał przepięknie na chwałę Boga.

REKLAMA


Organy, największy z istniejących instrumentów muzycznych, zasłużyły sobie na nazwę „króla instrumentów” dzięki swoim potężnym rozmiarom, rozmaitości kształtów i ornamentyki, skomplikowanej budowie oraz niezwykłym możliwościom brzmieniowym. Tak ponoć nazwał je Guillaume de Machaut, XIV-wieczny muzyk i poeta. Tak też wyrażał się o nich Mozart: „W moich oczach i dla moich uszu organy są królem instrumentów”. Gwoli ciekawostki  najpotężniejsze organy na świecie znajdują się w Atlantic City Convention Hall w USA. Liczba głosów w tym instrumencie wynosi 336, liczba piszczałek zaś 33 114. Do Księgi rekordów Guinnessa wpisano je nie tylko jako największe organy świata, lecz także jako największy i najgłośniejszy instrument. W Polsce pozycję lidera (pod względem liczby głosów) zajmują organy w archikatedrze św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu (150 głosów). Za nimi plasuje się instrument z bazyliki archikatedralnej Świętej Rodziny w Częstochowie (101 głosów). Miejsce trzecie należy do organów w bazylice archikatedralnej w Gdańsku Oliwie (96 głosów).
Szacowne miejsce tego instrumentu jest w każdym kościele czy kaplicy. Już papież Pius XII w encyklice Musicae sacrae disciplina pisał, że „pierwszeństwo przed wszelkimi innymi instrumentami w świętych obrzędach mają organy, tony ich bowiem wybornie harmonizują ze świętymi pieniami i obrzędami, dodając im prawdziwej wspaniałości i przepychu; wzniosłością zaś swoją i słodyczą wzruszają serca wiernych, napełniając je jakoby niebiańską radością i mocno pociągają ku Bogu i rzeczom wyższym”. Nawiązując do wielowiekowej tradycji muzycznej Kościoła, wielką wagę organów podkreśla też Konstytucja o liturgii świętej, a w nowej Instrukcji o muzyce kościelnej zatwierdzonej przez Konferencję Episkopatu Polski 14 października tego roku też są na piedestale instrumentów odgrywających ważną rolę w oprawie liturgicznej w kościele.

U świętego Kazimierza w Kartuzach
Na umówione spotkanie przyjeżdżam do Kartuz wczesnym popołudniem. Ks. proboszcza Ryszarda Różyckiego nie zastaję jednak w plebanii, zatem udaję się do kościoła. W progu wita mnie proboszcz i razem udajemy się na chór. Tam ekipa ludzi pod bacznym  okiem organmistrza, pana Mirosława Jakubowskiego z Włocławka, pracuje przy budowie organów. Przyglądam się temu dziełu okiem laika i dopiero rozmowa z fachowcami rozwiewa wiele moich niejasności. Gościnny ks. Różycki zaprasza nas do plebanii, by w miłej atmosferze porozmawiać o nowej parafialnej inwestycji. – Wszyscy, którzy choć trochę znają się na muzyce, często podkreślają, że nasz kościół ma dobrą akustykę. Zawdzięcza to drewnianemu stropowi i jednohalowej architekturze. Pierwsze organy osiemnastogłosowe, jakie były w tym kościele, zbudował gdański organmistrz Julius WITT w 1887 roku. Uległy one zniszczeniu w czasie wojny i bezpośrednio po niej, gdyż opuszczony kościół ewangelicki nie miał gospodarza. Następne dziesięciogłosowe o pneumatycznej trakturze gry oddane do użytku w roku 1968, to dzieło miejscowych organmistrzów Józefa Adamczyka i Rudiego Plenikowskiego. Zbudowane zostały na potrzeby ówczesnego kościoła szkolnego. Bezwzględnie wymagały już renowacji. Parafialny organista, pan Tomasz Drążkowski, absolwent Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, wielokrotnie sugerował, żeby je przejrzeć, wyremontować, a może i rozbudować… Ta myśl przyświecała mi coraz bardziej, a że nie jest to inwestycja tania, od kilku lat gromadziliśmy wysiłkiem parafian i przyjaciół środki pieniężne na ten właśnie cel – mówi ksiądz proboszcz.
Czy nie łatwiej byłoby  sprowadzić jakieś używane organy z Zachodu, co się dość często dzisiaj praktykuje? – Nigdy nie rozważałem możliwości sprowadzenia instrumentu z Niemiec czy Holandii, jak to jest teraz w modzie. Organy muszą wpasować się w akustykę danej świątyni. W grę wchodziła tylko rozbudowa na bazie tych istniejących. Zresztą, nie wiadomo, czy sprowadzone, pasowałyby do naszego kościoła. I jeszcze jedno, szacunek dla rzemiosła też nie pozwalałby na to, tym bardziej, że poprzednie organy budowali miejscowi organmistrzowie – dodaje ks. Różycki.

Organy w rozbudowie
Organmistrz, pan Mirosław Jakubowski, zna się na swoim fachu. To już rodzinna tradycja. – Zajmował się tym mój pradziadek, dziadek, ojciec, teraz mój brat i ja – opowiada. A jak to się stało, że właśnie pan rozbudowuje organy w tym kościele? – To może niech ktoś inny o tym opowie (śmiech). Do rozmowy włącza się pan organista. – Ks. Łukasz Pierowicz, który jeszcze do niedawna był wikariuszem w parafii św. Kazimierza, zasugerował, aby wybrać się do kościoła w  Wygodzie i zobaczyć pracę pana Jakubowskiego. Ale to nie wszystko, razem z księdzem proboszczem i dr. hab. Mariuszem Mrozem z Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, którego ksiądz proboszcz poprosił o współpracę, pojechaliśmy też na taki mały rekonesans do diecezji tarnowskiej, gdzie w kościołach w Szczucinie, Tarnowie Krzyżu, Pawęzowie i Rzeżawie organmistrz Jakubowski budował organy. Przekonaliśmy się, że warto byłoby, aby i w naszym kościele parafialnym wykonał tę pracę. I tak się zaczęło – mówi pan Tomasz. Dopytuję, jak to wszystko logistyczne wyglądało. – Najpierw pan organista przygotował dyspozycję dla organów, ja z kolei zbudowałem wiatrownicę, na której stawia się piszczałki. Jest to najbardziej skomplikowany element w organach, który musieliśmy zmieścić w starej, pochodzącej z lat osiemdziesiątych XIX wieku szafie, nadgryzionej już przez korniki. Notabene największa piszczałka będzie miała 4 i pół metra długości, najmniejsza 15 milimetrów. Pierwszy instrument umieszczony w szafie miał 18 głosów, poprzedni 10, a ten obecny ma ich aż 24. Nie było to wcale takie proste. Łatwiej stawia się organy w nowej szafie. No cóż, jakoś sobie z tym radzimy, tym bardziej, że mamy znakomitego stolarza pana Arkadiusza Kołodziejskiego, który zajmuje się całą obudową zewnętrzną instrumentu – mówi pan Jakubowski. – Ten nowy, rozbudowany instrument będzie miał mechaniczną trakturę gry, która jest najbardziej dokładna, dająca najwięcej możliwości grającemu w kwestii kreowania, wydobywania dźwięków z piszczałek, natomiast traktura registrów, czyli włączania głosów, będzie elektryczna. W związku z tym organista może zaprogramować, które głosy mają się włączyć pod konkretnym przyciskiem. Kombinacji głosowych będzie 512. Dzięki komputerowi jednym przyciskiem zmieniamy  dowolną ilość głosów, które wcześniej zaprogramujemy. Kiedy myślałem o dyspozycji dla tych organów, zastanawiałem się, w jakiej stylistyce mają być zbudowane. Pierwszy instrument zbudowany był w stylistyce romantycznej, drugi był instrumentem uniwersalnym, ale małym. Zdecydowałem, że będzie to również instrument uniwersalny, bowiem stylistyka ograniczona stricte do danej epoki, daje możliwość wykonywania utworów tylko konkretnego okresu muzycznego. Dyspozycja uniwersalna pozwala śmiało zarejestrować każdy rodzaj muzyki: od dawnej, poprzez barok, romantyzm aż do muzyki współczesnej. W głosach mamy bowiem flety, smyki, głosy alikwotowe oraz głosy językowe, puzon, trąbkę i obój, które zostały zakupione w niemieckiej firmie Laukhuff. Organy to wspaniały, inspirujący instrument, bo tak naprawdę jeden człowiek steruje wielką orkiestrą – mówi pan Drążkowski. Zatem kiedy będzie można usłyszeć potęgę ich brzmienia? – Najrealniej rzecz biorąc– już w nowym 2018 roku – odpowiada organmistrz.

Anna Mazurek-Klein


„Pielgrzym” 2017, nr 25 (731), s. 30-31

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *