Świętować czy pokutować? – ks. Krzysztof Różański

Wielkimi krokami zbliża się precyzyjna data obchodzonej już od jakiegoś czasu rocznicy 500-lecia Reformacji. Za jej początek (31 października 1517 roku) przyjmuje się bowiem dzień ogłoszenia przez Marcina Lutra słynnych „95 Tez”, będących zaproszeniem do dysputy na temat nieprawidłowości w teologii i praktyce ówczesnego Kościoła zachodniego (szczególnie praktyki handlu odpustami, ale nie tylko).

REKLAMA


Brak jakiejkolwiek reakcji na to zaproszenie skłoniło doktora Marcina do dalszych kroków, mających na celu odnowę Kościoła. Korzystając z niedawno wynalezionej techniki druku, rozpoczął publikowanie swoich przemyśleń, zapraszając do szerokiej, ogólnokościelnej debaty nad uzdrowieniem sytuacji. Okoliczności polityczne, kulturowe, ekonomiczne i religijne spowodowały, że dalsze wypadki potoczyły się niekoniecznie zgodnie z pierwotnym zamysłem i wolą Lutra w kierunku rozłamu w Kościele zachodnim.
Ta bardzo „okrągła” rocznica Reformacji wzbudza od kilku lat dyskusję o tym, jak ją obchodzić. Mówiąc w skrócie: „świętować czy pokutować”? Reakcje teologów, historyków i publicystów bywają skrajne i czasem pokazują nadal trwające poważne kontrowersje nie tylko na temat historii sprzed 500 lat, ale i na temat drogi, jaką Kościoły chrześcijańskie przeszły przez ostatnie 50 lat dialogu ekumenicznego (nazywanego przez kolejnych papieży „drogą nieodwołalną” dla Kościoła!). Wydaje się, że w naszych wypowiedziach znowu grozi nam zamknięcie się w jednostronności ocen i opinii – i zamiast posunąć do przodu nasze myślenie, przysporzymy nowych pamfletów przeciwko sobie nawzajem. Potrzeba zatem uczciwej i pokornej refleksji, biorącej pod uwagę szerokie spektrum przemyśleń dotychczasowych.

Historia rozłamu
Dialog ekumeniczny pozwolił w nowy sposób spojrzeć na historyczne wydarzenia z początku XVI wieku. Św. Jan Paweł II w „Liście na 500-lecie urodzin Marcina Lutra” (1983) napisał, że „naukowe badania uczonych, tak ewangelickich, jak i katolickich, badania, w których już osiągnięto znaczną zbieżność poglądów, doprowadziły do nakreślenia pełniejszego i bardziej zróżnicowanego obrazu osobowości Lutra oraz skomplikowanego wątku rzeczywistości historycznej, społecznej, politycznej i kościelnej pierwszej połowy XVI wieku. W konsekwencji została przekonująco ukazana głęboka religijność Lutra, którą powodowany stawiał z gorącą namiętnością pytania na temat wiecznego zbawienia”.
Zgodnie z postulatem Soboru Watykańskiego patrzymy dziś na historię bardziej obiektywnie, widząc przyczyny Reformacji w rzeczywistych błędach i nadużyciach w teologii i praktyce ówczesnego Kościoła zachodniego. Nikt nie próbuje usprawiedliwiać handlu odpustami, opacznie wtedy rozumianymi jako mające swoją finansową cenę „przepustki” do zbawienia wiecznego. A to właśnie ten proceder najbardziej i tak dalece oburzył Marcina Lutra, że próbował na drodze naukowej debaty ukrócić tę praktykę. Nikt też nie ma zamiaru „kanonizować” dalszych działań Lutra, które nie były wolne od błędów i wypaczeń, często naznaczonych osobliwymi cechami charakteru Reformatora. Dalekie od heroizacji Ojca Protestantyzmu były między innymi wewnątrzluterańskie obchody Dekady Lutra, będącej przygotowaniem do obchodów 500-lecia Reformacji.
Dokument komisji dialogu katolicko-luterańskiego na 500-lecie urodzin Marcina Lutra nazywa go „świadkiem Chrystusa” i przypomina, że Reformator nie miał zamiaru dokonywać rozłamu w Kościele zachodnim, a pragnął odnowy Kościoła i wyeliminowania szkodliwych błędów i nadużyć. Rozłam zaś wyniknął ze splotu wszystkich ówczesnych okoliczności nie tylko kościelnych, ale i politycznych. Nierozwiązane od wieków problemy w Kościele nawarstwiły się w wielki nawis na szczycie skały, a wystąpienie Marcina Lutra okazało się tym małym kamyczkiem, który uruchomił wielką lawinę reformacji i kontrreformacji, nad którą nikt już potem nie był w stanie zapanować.
Wiemy dziś, że Luter w dobrej wierze przez kilka lat pisał prośby do papieża o interwencję w sprawie ewidentnych błędów i nadużyć w Kościele. Dziś wiemy też, że te odwołania „od papieża źle poinformowanego do papieża lepiej poinformowanego” – jak pisał – nie docierały do Ojca Świętego. Narastające zaś nieporozumienie, podsy­cane dodatkowo konfliktami poli­tycz­nymi doprowadziło do ekskomunikowania Lutra przez papieża Leona X (1520, czyli trzy lata po opublikowaniu tez) i do bardzo gwałtownej reakcji na nie Lutra (spalenie bulli papieskiej), co ostatecznie poskutkowało założeniem nowego Kościoła przez Reformatora i jego zwolenników.
Dziś, zgodnie z nauczaniem Dekretu o Ekumenizmie (1964) Soboru Watykańskiego II, uznajemy, że wina za podział spoczywa na „ludziach z jednej i z drugiej strony” (patrz Dekret o Ekumenizmie), co kończy wielowiekowe wzajemne oskarżenia i owocuje wspólną refleksją pokutną. W duchu pokutnym warto też pamiętać, że to nie Reformacja była pierwszym powodem rozłamów w Kościele zachodnim. Nie wolno zapominać o tzw. niewoli awiniońskiej papieży (zakończonej w 1370 roku) i problemach ze średniowiecznymi aktami wyboru papieży, które już wcześniej głęboko podzieliły Europę.
Tym zaś, którzy stosują metodę „gdybania” i mówią, że można było dokonać reformy Kościoła inaczej, warto zadać pytanie, w jaki miałoby się to dokonać sposób, skoro wołanie o reformę od początku XIV wieku nie przynosiło skutku. Można powiedzieć, że u źródeł wydarzeń XVI wieku leży grzech „odkładania nawrócenia”. Czy bez dramatycznego i desperackiego impulsu Reformacji Sobór Trydencki (1546–1565) zdobyłby się na tak ważne i ratujące Kościół refleksje i reformy? To pytania, na które nie ma odpowiedzi, bo pozostają w sferze „gdybania”, a warto je zadać tylko po to, by nie zatracić świadomości skomplikowania ówczesnej sytuacji („skomplikowanego wątku rzeczywistości historycznej, społecznej, politycznej i kościelnej pierwszej połowy XVI wieku”, jak napisał św. Jan Paweł II) i nie odgrywać roli mędrca, a pozostać w pokornym i pokutnym nastroju uczciwej refleksji.

Droga do pojednania
Po wiekach pretensji, niezrozumienia, nawet wojen religijnych, a co najmniej wzajemnej izolacji chrześcijanie na początku XX wieku uświadomili sobie, jak szkodliwy jest ich podział. Zainicjowali ruch zjednoczeniowy, nazywany ruchem ekumenicznym, który rozwija się poprzez modlitwę o jedność, dialog teologiczny i współpracę międzywyznaniową. Do największych jego osiągnięć należą wyniki dialogu katolicko-luterańskiego, który rozwija się już od 50 lat. Efekty dialogu podsumowuje ostatni jego dokument, zatytułowany „Od konfliktu do komunii”, przygotowujący obchody 500-lecia Reformacji. W tym dokumencie katolicy i luteranie stwierdzają między innymi, że „więcej ich łączy, aniżeli dzieli: ponad wszystkim stoi bowiem wspólna wiara w Trójjedynego Boga i w Jego objawienie w Jezusie Chrystusie oraz uznanie podstawowych prawd nauki o usprawiedliwieniu”. Katolicy i luteranie wspólnie wskazują na Jezusa Chrystusa jako „żywe centrum wiary chrześcijańskiej”. Podstawą jedności między nimi jest również ten sam chrzest. Uznają, że „prawdziwa jedność Kościoła może być tylko jednością w prawdzie Ewangelii Jezusa Chrystusa”. Choć od 1967 roku osiągnięto już wiele, to wciąż pozostaje niemało punktów do dyskusji. Wyzwaniami wciąż stojącymi przed katolicko-luterańskim dialogiem są m.in. sakramenty (u luteranów – 2, u katolików – 7), miejsce Maryi w zbawczym pośrednictwie Chrystusa, rozumienie istoty Kościoła (jego sakramentalności, relacji między jego wymiarem widzialnym i niewidzialnym, między Kościołem lokalnym i powszechnym, ordynacja kobiet, sukcesja apostolska, prymat papieski). Pogłębienia wymaga – pomimo podpisania Deklaracji o usprawiedliwieniu – relacja między wiarą, łaską i dobrymi uczynkami. Konieczne jest też uzgodnienie wspólnej terminologii, by używanie odmiennego słownictwa nie prowadziło do niesłusznego stwierdzania różnic w samej wierze. Niezbędne jest również określenie celu ekumenicznej drogi: czy ma być nią jedność strukturalna, czy tylko duchowa komunia w „pojednanej różnorodności”.

Wspólne upamiętnienie 500-lecia Reformacji
Owocem trwającego od pięćdziesięciu lat ekumenicznego dialogu katolicko-luterańskiego jest między innymi kształt obchodów 500-lecia Reformacji. We wspomnianym dokumencie „Od konfliktu do komunii” mówi się nie o „świętowaniu”, ale wspólnym „upamiętnieniu” 500-lecia Reformacji. Według dokumentu Wspólne Upamiętnienie obejmować będzie dziękczynienie (za dar Słowa Bożego i nowe sposoby, poprzez które Słowo to przemawiało i wciąż przemawia do Kościoła oraz świata), pokutę (za utraconą jedność Kościoła, za cierpienie, którego ludzie doświadczali na skutek teologicznego sporu upolitycznionego i zinstrumentalizowanego przez interesy panujących, czego konsekwencją były wojny religijne, prowadzone w Europie w XVI i w XVII wieku) oraz zobowiązanie do składania wspólnego świadectwa (o radości, pięknie i przemieniającej mocy wiary, szczególnie poprzez służbę ubogim, wykluczonym i uciskanym).
Dialog ekumeniczny stworzył też warunki do zaproszenia Kościołów nieprotestanckich (katolickiego i prawosławnego) na te obchody. Dzięki temu mogą one przybrać charakter wspólnej refleksji nad tym, co się wydarzyło, mogą nie pominąć wymiaru pokuty za zło, które przy tej okazji się stało i wreszcie mogą wychylić się ku przyszłości poprzez nakreślenie perspektyw dalszego dialogu i wspólnej drogi ku jedności. O sposobie tego upamiętniania mogliśmy już się przekonać, uczestnicząc w inauguracji obchodów w szwedzkim Lund z udziałem papieża Franciszka. Odprawiono tam wspólne modlitwy i podpisano Wspólne Oświadczenie papieża Franciszka oraz prezydenta Świstowej Federacji Luterańskiej, bp. Muniba Younana, o zacieśnieniu współpracy między Lutheran World Federation World Service, która pomaga aktualnie 2,3 milionom uchodźcom na świecie, oraz Caritas International, obecnej w 164 krajach na świecie z imponującymi wynikami diakonijnej służby dla potrzebujących. Poprzez składanie świadectwa, dzielenie się refleksami i modlitwę katolicy i luteranie podkreślali swoje zobowiązanie, aby porzucić konflikt nie tylko między sobą, ale by ta postawa przynosiła również owoce w przepełnionej współczuciem i miłością służbie na rzecz bliźnich na całym świecie – zranionym podziałami, konfliktami, przemocą i niszczeniem środowiska naturalnego. Podkreślano, że luteranie i katolicy są wezwani, aby porzucić konflikt i skierować się ku wspólnej przyszłości. W świecie, w którym zawodzi komunikacja, coraz bardziej szerzy się propaganda podziałów, a przemoc i konflikty przybierają na sile, katolicy i luteranie chcą razem zbliżać się do wspólnego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, pielęgnując dialog; i pamiętając, że możliwe jest porzucenie konfliktu; że nienawiść i przemoc, także w obszarze religijnym, nie powinny być usprawiedliwiane, ale energicznie odrzucane; że przykre wspomnienia mogą przeminąć; że bolesna historia nie wyklucza jasnej przyszłości; że możliwe jest przejście od konfliktu do komunii (wspólnoty) i rozpoczęcie tej podróży wspólnie i z nadzieją; że pojednanie ma moc, która wyzwala, uzdalniając nas do zwrócenia się ku sobie, ale także do innych w miłości i służbie. Wspólne Upamiętnienie jest wielką zachętą dla katolików i luteranów, aby wspólnie dawali świadectwo zranionemu i złamanemu światu. Zmotywuje również do prowadzenia z większą pasją dalszego dialogu, aby przełamać istniejące wciąż różnice, otworzyć się na jedność, która jest treścią naszej nadziei, i z jedności tej się radować.
Niech obchody jubileuszowe będą okazją do sięgnięcia po opracowania najwybitniejszych znawców tematu Reformacji i dialogu katolicko-luterańskiego. Niech kontrowersje na temat wydarzeń sprzed 500 lat będą wolne od jednostronności i anachronizmów. Doświadczenie bowiem uczy nas, że nawet w najczcigodniejszych i najszacowniejszych katolickich mediach i wydawnictwach można się ich nie ustrzec.

Warto na koniec zauważyć, że jeszcze obchody 400-lecia Reformacji nie miały szansy na udział w nich innych Kościołów niż Kościoły protestanckie. W ciągu minionych stu lat dokonało się jednak coś, co dziś może być postrzegane jako zmiana rewolucyjna, a co owocuje udziałem w tych obchodach wielu Kościołów chrześcijańskich. Owym „czymś” jest powstanie i dynamiczny rozwój ruchu ekumenicznego, który doprowadził do tego, że Kościoły chrześcijańskie, które jeszcze sto lat temu nie były zdolne do jakichkolwiek wzajemnych kontaktów, dziś są w stanie nie tylko spotykać się i rozmawiać, ale również zorganizować wspólne obchody tak przełomowego dla chrześcijaństwa wydarzenia, jak wspomnienie początku Reformacji. Trzeba się wreszcie modlić, by te obchody przybliżyły spełnienie prośby samego Zbawiciela i Pana Kościoła: „Aby byli jedno, aby świat uwierzył”.

ks. Krzysztof Różański


„Pielgrzym” 2017, nr 18 (724), s. 17-19

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *