Wygrało życie – Sławomir Dynek, Patrycja Michońska-Dynek

Najpierw był gwałt. Potem ciąża. Wizyty w klinikach aborcyjnych. Na szczęście nie doszło do zabiegu. Urodziła się śliczna, zdrowa dziewczynka, która dzisiaj jako dorosła już kobieta walczy o to, by nie zabijać dzieci poczętych w taki sposób, jak ona.

REKLAMA



Rebecca Kiessling przyjechała do Polski specjalnie po to, by opowiedzieć historię swojego życia. Dramatyczną historię. „Jestem dzieckiem ofiary gwałtu” – mówi sama o sobie. Wprost. Bez owijania w bawełnę. Bez zbędnych ozdobników. Bez ubarwień. Historia jej życia to gotowy scenariusz na film.
Czterdziestoośmioletnia blondynka, starannie ubrana, uśmiechnięta, życzliwa. Takie jest pierwsze wrażenie. I Rebecca dba o to, by to wrażenie nie minęło. Historię swojego życia opowiada nam z uśmiechem, czasami zamyśla się. Wiedziała o tym, że jest adoptowana, ale reszta była dla niej tajemnicą. Do osiemnastego roku życia nie miała świadomości, że została poczęta w wyniku gwałtu. Seryjny gwałciciel, który okrutnie skrzywdził jej matkę, pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest ojcem dziś dorosłej już kobiety. Joann – biologiczna mama Rebekki chciała poddać się aborcji. Odwiedziła nawet kilka klinik, ale wówczas prawo zakazywało zabijania nienarodzonych dzieci. Kobieta bała się kłopotów i tylko dlatego nie zdecydowała się na zabieg. Urodziła. I oddała dziewczynkę do adopcji. Taki był początek.
Rebecca Kiessling jeździła po Polsce z wykładami, które miały odbyć się na uczelniach. Środowiska lewicowe głośno protestowały. Część spotkań odwołano. Władze kilku uczelni, które teoretycznie otwarte są na różne poglądy, niespodziewanie zmieniły zdanie i zamknęły drzwi przed Amerykanką. Rebecca była zdziwiona kłopotami: „Boli, kiedy ludzie są okrutni. W wielu miejscach jestem witana bardzo serdecznie, ale tu, w Polsce, zdarzają się ludzie, którzy mówią albo piszą przykre rzeczy. Ktoś napisał, że chętnie połamałby mi nogi, bo przyjechałam dzielić się moim życiem, bo mam odwagę być za nie wdzięczna i mówić o tym głośno. Uwierzcie – są ludzie, którzy życzą mi śmierci i piszą, że nigdy nie powinnam się urodzić”. Na koncie społecznościowym w Internecie Rebekcca usuwa takie wpisy i blokuje osoby, które nawołują do przemocy. „Wiecie, co mi mówią? Że jestem nietolerancyjna! Naprawdę? Przecież to wy napisaliście petycję przeciwko mnie. To wy wyrzuciliście mnie z uniwersytetu z moim wykładem. To wy jesteście nietolerancyjni. Mogłoby to być zabawne, ale jest smutne, bo oni naprawdę są okrutni, są hipokrytami – mówią o tym, jak bardzo dbają o kobiety, a potrafią stanąć przede mną, spojrzeć mi prosto w oczy i powiedzieć, że nie powinnam się urodzić! Ja też jestem kobietą! Jestem człowiekiem, który wciąż słyszy, że nie powinien się urodzić, że nie zasługuje na życie… To niewyobrażalne okrucieństwo…”.
Rebecca jest waleczna i nie poddaje się tak łatwo. Jest uparta na życie. Więc wykorzystała uczelnianą cenzurę, by jeszcze bardziej nagłośnić swoją wizytę. „Dziękuję wszystkim tym, którzy odwołali moje wystąpienia”, mówi przewrotnie. „Bez nich pewnie dużo mniej osób dowiedziałoby się o moim istnieniu. Dzięki odwołanemu spotkaniu w Warszawie obserwuję ogromne zainteresowanie mediów. Widzę to jeszcze w innej perspektywie – ludzie zrobili to, żeby coś zepsuć, zaszkodzić, a Pan Bóg wykorzystał to dla dobra”.
I pewnie przez taki swój życiowy optymizm i upór została prawnikiem. Gdy była jeszcze dzieckiem i ojciec próbował ją zdyscyplinować, walczyła o to, by stawiać na swoim. Dyskutowała i tak się z nim spierała, że powtarzał jej: „Powinnaś zostać prawnikiem”. I tak się stało: „Jestem adwokatem nienarodzonych dzieci i ofiar gwałtu. Walczę o to, żeby ofiary gwałtów były chronione przed gwałcicielami. Takich spraw bronię w sądzie za darmo”, mówi Kiessling.
Rodzina, która adoptowała Rebeccę, to potomkowie polskich Żydów, którzy uciekli z Europy, zanim Niemcy pojawili się w Polsce. To uratowało ich przed Holocaustem. Reszta rodziny zginęła. „Jestem bardzo empatyczna, wyrosłam, czując tę rodzinną stratę” – mówi Rebecca.
„Nie mogłam zrozumieć okrucieństwa mordowania kogoś z powodu pochodzenia. Od dziecka byłam po stronie dyskryminowanych i prześladowanych. Dzisiaj według mnie jedną z najbardziej dyskryminowanych i prześladowanych grup społecznych jesteśmy my – ludzie, którzy poczęli się wskutek gwałtu. Nazywają nas «dziećmi potworów», «dziećmi gwałcicieli». Nikt nie mówi o nas «dzieci ofiar gwałcicieli». Ja jestem dzieckiem ofiary gwałtu! Wyobraźcie sobie, co czuje kobieta wychowująca dziecko poczęte przez gwałt. Co czuje, kiedy widzi i słyszy, jak traktuje się jej dziecko. Mówią o nas «nasienie diabła», «dzieło demona». I to wszystko jest poprawne politycznie! Żadna inna grupa społeczna nie jest tak piętnowana”.
Życie Rebekki pełne jest niespodziewanych zwrotów i zakrętów. Po ukończeniu osiemnastu lat, gdy prawo już na to zezwalało, nawiązała kontakt z biologiczną matką. Pomogli jej w tym adopcyjni rodzice. Właśnie wtedy dowiedziała się, że na początku nazywała się Judy Ann Miracle. Miracle, czyli… Cud. Biologiczna mama po pierwszym spotkaniu wysłała do dziewczyny list: „Najdroższa Rebecco, przez wszystkie te lata nie miałam o Tobie wieści, nie miałam też żadnej pamiątki – nawet zdjęcia, niczego, co przypominałoby, że jesteś częścią mnie. Tylko wspomnienie, że trzymałam w ramionach malutkie dziecko. I miałam nadzieję, że któregoś dnia zacznie ono szukać prawdziwej matki. Zawsze byłaś w moich myślach. Zawsze marzyłam o tym, żeby cię spotkać. Płaczę ze szczęścia!”. Więzy trzymające Rebeccę z rodziną adopcyjną rozluźniły się. I stała się rzecz niewyobrażalna. Mama biologiczna, ta, która chciała zabić Rebeccę w swoim łonie… Ta, która oddała malutką córeczkę do adopcji… Ta matka, która przez całe dzieciństwo i młodość nie miała kontaktu ze swoją córką… adoptowała ją!
Przez całą młodość Rebecca wychowywała się w świeckiej, żydowskiej rodzinie. Już wtedy była przeciwna aborcji. Jej motywację wzmocnił fakt, że sama miała zostać zabita: „W liceum moi koledzy przygotowywali prezentacje poświęcone aborcji. Widziałam te przerażające zdjęcia małych, niewinnych ciałek. Dopiero po kilku latach dowiedziałam się, że to mogło spotkać także mnie. Ja przeżyłam i postanowiłam bronić innych, którzy także zasługują na życie”. Po jakimś czasie nawróciła się, jest katoliczką. I choć tego nie ukrywa, to także nie stawia tego na pierwszym miejscu. Wie, że zwolennicy aborcji wykorzystują jej wiarę do torpedowania jej wysiłków. A Rebecca broni każdego, niezależnie od wiary i pochodzenia. Dla niej – co powtarza – najważniejsze jest, by dać szansę życia innym. Tak, jak ona dostała swoją: „Kiedyś ksiądz zapytał mnie, co jest największą wartością mojego życia, a ja nie potrafiłam odpowiedzieć. Dzisiaj już wiem – moja wartość jest związana z Chrystusem. Kiedy chcę zrozumieć, kim jestem, spoglądam na krzyż. On zapłacił ogromną cenę za moje życie. I On stwierdził, że jestem tego warta. Wiem, że nie jestem produktem ubocznym gwałtu, tylko dzieckiem Boga. To On mnie stworzył i On jest moim prawdziwym Ojcem”.

Sławomir Dynek i Patrycja Michońska-Dynek


Fot. Sławomir Dynek / Cogito Media

 



„Pielgrzym” 2017, nr 8 (714), s. 24-25

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *