Dom na czterech kółkach – rozmowa z Teresą i Andrzejem Walczak

Nie trzeba być młodym ani bogatym, aby zwiedzać świat. Przekonują o tym Teresa i Andrzej Walczakowie, małżeństwo emerytów, które od lat żyje w podróży. O urokach karawaningu rozmawiają z Anną Gniewkowską-Gracz.

REKLAMA


– Zdarza się, że o swoim kamperze mówią Państwo „nasz dom”?

– T.W.: O, tak, bardzo często. Samochód turystyczny, którym podróżujemy, nazywamy „naszym małym, białym domem”. Spędzamy w nim więcej czasu niż w tym krakowskim, murowanym. Dom na czterech kółkach stał się nam zdecydowanie bliższy.

– Jakie korzyści płyną z karawaningu? Czym ujęła Państwa taka forma podróżowania?

– A.W.: Karawaning, czyli podróżowanie z przyczepą kempingową lub kamperem, stwarza możliwość dowolnego i niemal nieograniczonego przemieszczania się. Niektórzy mówią nawet o pewnego rodzaju wolności. To drobna przesada, bo zawsze ograniczają nas zasady, których należy przestrzegać. Natomiast z pewnością taki przenośny dom zapewnia komfort wypoczynku, stwarza poczucie bezpieczeństwa, pozwala się zrelaksować. W każdej chwili można zatrzymać się w napotkanym urokliwym miejscu, by obserwować przyrodę, podziwiać widoki, zakosztować tego, co jest niedostępne dla przebywających w hotelu czy pensjonacie. Nie trzeba martwić się o nocleg. Dla nas kamper to przede wszystkim namiastka domu. Mamy ze sobą wszystko, co dziś niezbędne do życia: uporządkowane po swojemu rzeczy, ulubione książki, komputer, dostęp do mediów, prysznic, toaletę, kuchnię, naczynia, wygodne łóżko.

– Podróżowanie po świecie i prowadzenie bloga to raczej domena młodych. Tymczasem Państwo są emerytami, którzy nie tylko żyją swoją pasją, ale zarażają nią innych. Czy karawaning to dobry sposób na spędzanie czasu na emeryturze?

– A.W.: Według mnie to jeden z najciekawszych sposobów, a przy tym godny polecenia właśnie emerytom. W Polsce obserwuję pewien fenomen: karawaning w formie kamperowej starają się uprawiać osoby młode, pracujące, w kwiecie wieku. Na świecie zajmują się tym głównie seniorzy, ponieważ cały urok takiego podróżowania polega na tym, że dysponujemy nieograniczonym czasem i możemy go w odpowiedni sposób spożytkować.

Nasz blog www.kamperemprzezswiat.blogspot.com nie jest typowym blogiem podróżniczym. Zamieszczamy tam głównie praktyczne wskazówki dla tych, którzy chcieliby pójść w nasze ślady. W ten sposób dzielimy się własnymi doświadczeniami. Wiemy, na jakie problemy można się natknąć w podróży. Radzimy, gdzie się zatrzymać, zatankować wodę, co w danym miejscu warto zobaczyć, ile co kosztuje. Nie ma natomiast na blogu tego, co dotyczy naszej osobistej fascynacji podróżniczej, choć czasem przemycamy własne komentarze.

– Czy polskiego emeryta stać na taką pasję?

– T.W.: Uważam, że tak. Przeciętny emeryt z przeciętną emeryturą może sobie pozwolić na podróżowanie kamperem. Na pewno nie będzie to tak wysoki standard, jak w przypadku niektórych seniorów z Europy Zachodniej, ale przy odrobinie zdolności organizacyjnych i praktyki okaże się, że wyjeżdżając na okres zimowy – bo to najciekawszy czas na podróżowanie w południowe części naszego kontynentu, do Azji lub Afryki – nie wydamy tylu pieniędzy, co mieszkając w kraju i opłacając tu wszelkiego rodzaju media, jak choćby ogrzewanie domu. Z naszego doświadczenia wynika, że w podróży wcale nie wydajemy więcej, a czasami nawet mniej niż mieszkając w Polsce. Pokusiliśmy się kiedyś o dokładne obliczenia z ołówkiem w ręku, by wątpiącym wytrącić podstawowy argument. Wniosek jest prosty: jeśli ktoś nie chce żyć aktywnie, nie ruszy się z fotela niezależnie od tego, ile pieniędzy będzie miał do dyspozycji.

– Oprócz spraw materialnych kolejnym czynnikiem, który może hamować chęć podróżowania po świecie są względy bezpieczeństwa. Jak korzystać z życia, nie kusząc losu?

– A.W.: Najważniejszy jest tu etap przygotowania do podróży. Warto dowiedzieć się jak najwięcej o krajach i miejscach, które zamierzamy odwiedzić. Zgromadzimy w ten sposób niezbędną wiedzę na temat sytuacji politycznej, społecznej, panujących obyczajów, wyznawanej religii, a nawet panującego klimatu. Właśnie ta praca w dużej mierze wypełnia nam czas przygotowań do każdego kolejnego wyjazdu. Poświęcamy na to klika tygodni swojego pobytu w Polsce. Należy też poznać – zwykle już na miejscu – zasady obowiązujące karawaningowców na terenie danego kraju.

Na temat niebezpieczeństw związanych z podróżowaniem funkcjonuje mnóstwo stereotypów. Niestety, często bywa tak, że za „najlepszych” doradców uważają siebie ci, którzy nigdzie nie byli, niczego osobiście nie poznali, a poglądy wyrabiają sobie wyłącznie na podstawie tego, co zobaczą i usłyszą w telewizji. W podobny sposób ostrzegano nas, kiedy wiele lat temu udawaliśmy się na Ukrainę, a później do Rosji. Straszono panującą tam korupcją, szerzącą się przestępczością, nawet zagrożeniem życia. Okazało się, że podróż minęła wspaniale, a okradziono nas już po powrocie – na Mazurach.

– Jak zdobywa się doświadczenie w karawaningu?

– A.W.: Regularne podróżowanie kamperem zaczęliśmy w 2008 roku. Wówczas rynek karawaningowy w Polsce był bardzo ubogi. Do dziś tak naprawdę niewiele się zmieniło. Mamy wprawdzie w kraju tysiące zarejestrowanych kamperów, ale służą one głównie do dwu-, trzytygodniowych wyjazdów na urlop. Dlatego uczymy się na własnych błędach, poprzez kolejne wyjazdy, a każda podróż pozwala zdobyć nowe doświadczenia. Wcześniej zaglądaliśmy na fora internetowe: angielskie, niemieckie, holenderskie. W tej chwili przekazujemy zainteresowanym wiele informacji poprzez blog, osobiste spotkania, udział w zlotach karawaningowych. 

– Udaje się znaleźć naśladowców?

– T.W.: Jeszcze kilka lat temu byliśmy w naszej pasji dość osamotnieni. W tym roku po raz pierwszy wyruszamy w podróż większą grupą. Jednym z impulsów, aby namawiać innych polskich emerytów do karawaningu, jest na przykład to, że miło byłoby spotykać rodaków gdzieś daleko, będąc w drodze. Od lat spędzamy święta Bożego Narodzenia we dwójkę – w podróży, z dala od bliskich. Chociaż to nieco ekstremalne, jest też fantastycznym doznaniem. Spotykamy Niemców, Francuzów, Hiszpanów, którzy łączą się w grupy i organizują sobie Święta. Polaków wokół nas nie ma. To zrodziło myśl, że może kogoś namówimy, przekonamy. Wśród znajomych się nie udało, więc weszliśmy na bardziej medialną ścieżkę i… tak z końcem października ruszamy do Afryki Zachodniej z dwiema zaprzyjaźnionymi parami emerytów. 

– Dlaczego karawaning jest w Polsce tak mało popularny?

– A.W.: Przyczyn możemy się jedynie domyślać. Może to wynikać z naszych narodowych przyzwyczajeń. Kilka lat temu, kiedy szukaliśmy towarzyszy do wspólnych podróży, okazało się, że emeryci nie mają czasu na własne życie. Ten dorabia na pół etatu, żeby pomóc synowi w spłacie kredytu, inny kupuje mieszkanie córce czy opłaca dzieciom studia. Żartobliwie mówimy, że wiele osób za wszelką cenę stara się pomnożyć swoją masę spadkową. Zauważmy, że to typowo polskie sprawowanie opieki nad dorosłymi dziećmi, które nie mają wielkiej ochoty, by się usamodzielnić i wziąć odpowiedzialności za własne życie. Ludziom brakuje chęci, by realizować marzenia, a przecież dzięki nim ubogacamy się, ładujemy pozytywną energią, którą potem przekazujemy w swojej rodzinie czy środowisku.

– Czego nauczyły Państwa podróże i kontakty z ludźmi często przecież innych wyznań, obcych kręgów kulturowych?

– A.W.: Często jesteśmy pytani, ile przejechaliśmy kilometrów podczas konkretnej podróży. Odpowiadamy: „Nie pytajcie, jaki dystans pokonaliśmy, ale jak powiększył się nam spis numerów telefonów, ilu ludzi poznaliśmy, z iloma osobami udało się nam zaprzyjaźnić”. Najważniejsze słowo, które nieustannie towarzyszy nam w drodze, to „tolerancja” – wobec innych kręgów kulturowych, wobec innych środowisk, wyznań, obyczajów. Podczas poznawania świata tolerancja to niewątpliwie największy skarb, jaki udało nam się zdobyć.

Podróżując, trzeba być człowiekiem otwartym, ale i zdyscyplinowanym, bo wszędzie jesteśmy tylko gośćmi. Należy bezwzględnie przestrzegać obowiązującego miejscowego prawa i szanować obyczaje.


„Pielgrzym” 2016, nr 22 (702), s. 22-23

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *