Tylko mnie kochaj

Wioski Dziecięce to miejsca, gdzie tworzy się wielodzietne rodziny zastępcze dla sierot naturalnych i społecznych, często z patologicznych rodzin, po tak traumatycznych przeżyciach, o których literackiej sierotce Marysi czy Ani z Zielonego Wzgórza nie śniło się nawet w sennych koszmarach. W Wiosce Dziecięcej przywraca się je do normalnego życia, otacza opieką i miłością aż do osiągnięcia pełnoletności. No a potem wypuszcza w świat, ale nadal pod swoimi skrzydłami, pomagając znaleźć pracę i mieszkanie.

REKLAMA


Pierwszą dziecięcą wioskę założył w austriackiej miejscowości Imst w 1949 r. Hermann Gmeiner (1919-1986). Pochodził z chłopskiej i wielodzietnej rodziny (9 dzieci), osierocony w wieku 5 lat, przez całe życie realizował prośbę umierającej matki: „Bądź zawsze dobry”. W czasie wojny i po niej widział wiele cierpiących i samotnych dzieci, które dorastały wśród ruin zbombardowanych miast i w obozach dla uchodźców. Postanowił zająć się ich losem, propagując akcję na rzecz sierot. Jednak początkowo nikt nie chciał mu pomóc. Dopiero prośba o 1 szylinga tak wzruszyła społeczeństwo, że skromna akcja przerodziła się w potężny ruch. W 1949 r. położono kamień węgielny pod pierwszy domek, zwany Domem Pokoju i zaraz wybudowano pięć kolejnych. Idea Wiosek Dziecięcych SOS przekroczyła granice Austrii przyjmując się we Francji, Włoszech, Niemczech, w sumie w 133 państwach, na wszystkich kontynentach świata. Obecnie najwięcej jest ich w Azji (136), a wśród krajów – w Indiach (38), gdzie w 8 z nich zamieszkują dzieci wygnane z Tybetu.
Działalność Wiosek Dziecięcych SOS patronatem objęło Międzynarodowe Stowarzyszenie SOS Kinderdorf International powstałe w 1964 r. z inicjatywy Hermanna Gmeinera. Niestrudzonego społecznika, który nie założył własnej rodziny i poświęcił się potrzebującym pomocy dzieciom. – Widziałem dobro – mówił – jako praktyczny, efektywny wkład w życie. Za swą działalność był wielokrotnie nagradzany i przyjmowany przez znaczące autorytety, m.in. papieża Jana Pawła II, Matkę Teresę z Kalkuty, sekretarzy generalnych ONZ, prezydentów i premierów.

Wioska Dziecięca w Rajsku
W Polsce pierwsza Wioska Dziecięca SOS została utworzona w 1984 r. w Biłgoraju, kilka lat później w Kraśniku (1992 r.), potem w Siedlcach (2000 r.) i w 2005 r. w Karlinie k. Koszalina. Ale na tym nie koniec – 1 września 1994 r. Fundacja Bliżej Człowieka, założona przez Janusza Marszałka w 1990 r., wzorując się na wioskach Hermanna Gmeinera, zorganizowała własną Wioskę Dziecięcą im. Janusza Korczaka w Rajsku, niedaleko Oświęcimia. Jest to placówka niepubliczna, oświatowo-wychowawcza, która sprawuje całodobową opiekę nad dziećmi osieroconymi naturalnie i społecznie. Jej początki były skromne. Gdy w 1994 r. do nowo poświęconych domków wprowadziły się trzy rodziny, dzieci spały na materacach. Dziś rajską wioskę tworzy 8 domków jednorodzinnych, z czego 2 ciągle w budowie, rozmieszczonych na powierzchni około 5 ha. Na jej terenie, który nie jest ogrodzony, aby mógł być dostępny dla odwiedzających i sąsiadów, znajdują się: budynek administracyjno-gospodarczy, place zabaw dla dzieci, boiska do koszykówki i piłki nożnej oraz chatka grillowa.
Wychowankowie mieszkają wraz z mamami (opiekunkami) w swoich 200-metrowych domach, każdy w osobnym pokoju, indywidualnie urządzonym, tworząc 6-8-osobowe rodziny. Uczęszczają do miejscowych szkół publicznych w Rajsku, Oświęcimiu i okolicy.
Wioską kieruje kierownik, który ma do dyspozycji sztab specjalistów: pedagoga, psychologa, pracownika socjalnego, a także asystentów opiekunów, czyli ciocie, które pomagają im w codziennej pracy, np. zastępują mamy w czasie ich choroby lub urlopów wypoczynkowych.

Rodzinę tworzy mama
Zostać mamą w rajskiej wiosce nie jest łatwo. Gdy jest nabór, zgłaszają się osoby z całej Polski, najczęściej nauczycielki, pielęgniarki, pracownice ośrodków pomocy społecznej i – co może dziwić – niewiele bezrobotnych. Od kandydatek, a więc kobiet w wieku 30-40 lat, stanu wolnego (panny, wdowy, rozwiedzione) oczekuje się wykształcenia pedagogicznego lub gotowości do jego uzupełnienia. Muszą też posiadać szczególne predyspozycje psychiczne: zaangażowanie, cierpliwość, komunikatywność oraz dobre zdrowie.
Od niedawna mogą zgłaszać się również małżeństwa, najlepiej bezdzietne. Wtedy pełen etat (umowa o pracę, wynagrodzenie jak w innych placówkach wychowawczych) otrzymuje mama lub tata. Drugie z małżonków powinno znaleźć sobie pracę poza wioską, w której mieszka i wspólnie wychowuje dzieci.
Obowiązki zastępczej mamy czy rodziców nie różnią się od tych w naturalnej rodzinie: prowadzenie domu (otrzymują pieniądze, z których muszą się rozliczać), opieka nad dziećmi, dbanie o ich prawidłowy rozwój, kontakt ze szkołą, wizyty u lekarza. Oni też kształtują charakter podopiecznych, ich wzorce moralne, postawy społeczne, stymulują rozwój emocjonalny oraz pomagają zdobyć różne umiejętności przydatne w przyszłości. Starają się również przekazać jak najwięcej wartości, które ułatwią im wejście w świat dorosłych. Mama czy rodzice muszą tworzyć rodzinę, dbać o więzi emocjonalne jej członków, żeby dzieci po osiągnięciu dorosłości chciały wracać do domu, np. na świętowanie wspólnej Wigilii, urodzin, imienin.

Wioskowe dzieci
Statystyki wykazują, że w Polsce jest około 75 tys. dzieci, którym trzeba zapewnić opiekę zastępczą. Ponad połowa z nich przebywa w rodzinach zastępczych. Reszta w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, gdzie często rozdziela się rodzeństwo ze względu na wiek oraz płeć, wysyłając je do domów odległych o kilkadziesiąt kilometrów. Wioska natomiast daje możliwość łączenia rodzeństw, ba – uznaje to za swój priorytet.
Wszystkie przyjmowane do wioski dzieci (przeważnie nie przekraczają 10 lat) pozbawione są opieki własnych rodziców z powodów losowych, np. śmierci lub społecznych, np. alkoholizmu, narkomanii. Dlatego opiekunowie przejmują nad nimi opiekę faktyczną i prawną. Muszą jednak, na co kładzie nacisk fundacja, współpracować z rodzicami biologicznymi, zapewniając im możliwość kontaktów i odwiedzin w wiosce. Psycholodzy twierdzą, że to prawie zawsze jest korzystne dla dzieci, ale nie zawsze łatwe dla mam czy rodziców zastępczych. Maluchy, spragnione ich miłości, mówią: – Tylko mnie kochaj! I łudzą się obietnicami, że mama lub tata zabiorą je do rodzinnego domu. Łzy próżnego wyczekiwania ocierają  opiekunowie w wiosce. To oni muszą potem wyprowadzać dziecko z choroby sierocej, nerwicy, depresyjnej niechęci do jedzenia lub „zajadania” problemu. Muszą okazywać mu więcej cierpliwości, serdeczności, zrozumienia i miłości. Muszą odbudować zaufanie i wiarę w prawdziwość słów i czynów. Proces ten zwykle trwa… aż do następnej wizyty. Ale rodzice wioskowi wiedzą, jak sobie z tym radzić. Dzieci, niestety, nie!
Wychowankowie przebywają w wiosce do osiągnięcia pełnoletności. Jednak nikt jej nie opuszcza zdany  na siebie i ślepy los. Każdy otrzymuje pomoc w poszukiwaniu pracy i mieszkania, no i zawsze, kiedy tylko zechce, może wracać do wioskowych rodziców.

Marzenna Bławat


„Pielgrzym” 2009, nr 21 (519), s. 20-21

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *