Głusi na własne życzenie


Bombardowani dźwiękami coraz wcześniej mamy kłopot ze słuchem. Czy aparat słuchowy będzie tak popularny jak okulary? To wizja nader realna, chyba że sami przestaniemy zabijać swoje komórki zmysłowe.

REKLAMA


– Na maksa, ale i to jest za cicho! – deklaruje szesnastolatek spytany przeze mnie, jak ustawia swój odtwarzacz ze słuchawkami dousznymi, zaś jego koleżanka dodaje – kiedy słucham muzyki przez słuchawki, lubię, żeby „biła po uszach”.
Specjaliści alarmują, że dzisiejsze nastolatki uzależnione od różnych „empetrójek” czy „empeczwórek” w wieku 30 lat będą miały słuch siedemdziesięciolatków.
– Przenośne odtwarzacze to hałas w czystej formie – ostrzegają otolaryngolodzy. – Za pomocą słuchawek szczelnie wypełniających przewód słuchowy doprowadzają do ucha dźwięki nieprzefiltrowane przez powietrze, uwolnione od szumu ulicy czy domu. Taki hałas nie daje żadnych szans.
Pokolenie walkmanów i ipodów żyje w świecie pełnym dźwięków i ta nieustanna kanonada zaczyna zbierać żniwo na całym świecie. Nie omija też  Polski. Aż 13 milionów z nas jest narażonych na szkodliwe oddziaływanie hałasu. Badania przeprowadzone przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu (IFiPS) w Warszawie pokazują, że szumy uszne, nadwrażliwość słuchowa, niedosłuch różnego stopnia dotyka co piątego Polaka. Wszyscy mogą w przyszłości nosić aparaty słuchowe. Tym bardziej, że niezależnie od  odtwarzaczy w uchu, hałas atakuje nas z każdej strony.
Gdy dziecko idzie do szkoły, trafia do centrum hałasu. Najgłośniej jest na szkolnych korytarzach. Niewytłumione ściany stają się studnią, w której głos jest wielokrotnie wzmacniany. Słuch pogarsza się już po godzinie przebywania w takim huku. Hałas podczas przerw sięga ponad 110 decybeli. Po takiej dawce powinno się kilka godzin odpoczywać w ciszy, a nie iść na lekcje. Nic dziwnego, że wśród badanych przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu uczniów klas szóstych aż u 21 proc. stwierdzono zaburzenia słuchu, blisko co trzeci uczeń ma szumy uszne.
Większość z nas żyje w strefie hałasu, który przekracza 70 decybeli, a więc powyżej progu szkodliwości. Przeprowadzone badania dowodzą, że prawie co drugi z nas odpoczywa i śpi w zbyt głośnym otoczeniu. Wszyscy mamy więc świetne warunki, by tracić słuch.
Jednak to, czy tak się stanie, w dużym stopniu zależy od nas. Wprawdzie nie wyciszymy głośnych szkół czy ulic, ale możemy zadbać o słuch nasz i naszych najbliższych.

Zacznijmy od najmłodszych
Sytuacja w Polsce to ewenement na skalę światową – niemal 100 proc. dzieci ma po urodzeniu badany słuch. To zasługa Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie, kierowanego przez światowej sławy otolaryngologa prof. Henryka Skarżyńskiego i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka. Dzięki badaniom  wrodzone wady są diagnozowane na tyle wcześnie, że można je zwykle skutecznie leczyć. Jednak otolaryngolodzy podkreślają, że certyfikat dobrego słuchu to nie wszystko. Rodzice muszą wiedzieć, że maluchy narażone są na uszkodzenia słuchu później. Nierzadko sami fundują swoim pociechom ryzykowną porcję hałasu. Kupują grzechotki, trąbki, saksofony i głośne, wydające piskliwe dźwięki zabawki quasi edukacyjne. Ponad 50 proc. rodziców nie zauważa, że ich dzieci mają kłopoty ze słuchem. Z badań IFiPS wynika, że prawie co szósty pierwszoklasista ma uszkodzenia słuchu, w większości na skutek infekcji bądź urazu. Dlatego, niezależnie od wyników badań po urodzeniu, trzeba obserwować dzieci, szczególnie po infekcjach. Im wcześniej bowiem zauważy się głuchotę lub szumy uszne tym łatwiej będzie im zaradzić. O kłopotach ze słuchem świadczyć może niewyraźna mowa dziecka, gubienie początkowych lub końcowych głosek wyrazu, opóźniona reakcja na wołanie lub brak odpowiedzi, kłopoty z lokalizacją dźwięku, siadanie blisko telewizora lub częste manipulowanie głośnością odbiornika, kłopoty z pisaniem ze słuchu, baczne obserwowanie twarzy rozmówcy, problemy z koncentracją, rozglądanie się po klasie, gdy inne dzieci wykonują polecenia nauczyciela, brak reakcji na dzwonek oznajmiający przerwę, zawroty głowy czy zaburzenia koncentracji. – Takich niepokojących sygnałów nie należy bagatelizować – przestrzegają lekarze. – Niepodjęcie odpowiedniego leczenia może doprowadzić do różnego stopnia ubytków słuchu. Trzeba też pamiętać – dodają – że im wcześniej dziecko, nawet w niemowlęctwie, dostanie aparat słuchowy, tym większe szanse, iż będzie rozwijać się dobrze, zgodnie ze swymi prawdziwymi możliwościami.

Dać odpocząć uszom
Dla słuchu ważny jest poziom decybeli i czas trwania hałasu. Człowiek jest bombardowany dźwiękami z trzech źródeł. Po pierwsze, otacza nas hałas komunikacyjny, po drugie, hałas obecny w miejscu pracy, po trzecie, ten związany z rozrywką. Spowodowane hałasem uszkodzenia słuchu stały się już epidemią. Ale można położyć jej tamę. We wszystkim co robimy warto zachować umiar. Kierujmy się rozsądkiem. O ile to możliwe unikajmy hałasu. Wsłuchujmy się za to w szum morza, lasu, dajmy po prostu jak najczęściej odpocząć uszom.

Anna Mazurek-Klein


 

Progi szkodliwości hałasu

– poniżej 35 decybeli (dB) – nieszkodliwy,
– 55 do 65 dB – może powodować irytację,
– powyżej 65 dB – próg szkodliwości, hałas wywołuje wymuszone zachowania agresywne,
– do 85 dB – to próg uszkodzenia słuchu,
– do 130 dB – groźba trwałych uszkodzeń, innych dolegliwości i schorzeń,
– powyżej 130 dB – próg bólu, powoduje trwałe uszkodzenie słuchu, a w wyniku wibracji – uszkodzenia wewnętrznych organów

Jakie to głośne?

– 40 dB – śpiew ptaków,
– 25-65 dB – sprzęt AGD,
– 70 dB – rozmowa,
– 80 dB – orkiestra symfoniczna, ruchliwa ulica,
– 70-90 dB – zabawka – trąbka,
– 120 dB – odrzutowiec,
– 130 dB – wybuch petardy

Warto wiedzieć

Jeżeli chcesz sprawdzić, jak głośno jest w pomieszczeniu, w którym przebywasz, zwróć uwagę na głośność rozmowy:
– hałas o natężeniu 0-30 dB – można porozumiewać się szeptem,
– 30-55 dB – mówisz głosem normalnym,
– 55-75 dB – mówisz głosem podniesionym,
– 75-95 dB – rozmowa jest bardzo utrudniona,
– 95-100 dB – można porozumiewać się tylko krzykiem,
– powyżej 100 dB – ustne porozumienie jest niemożliwe.


 

„Pielgrzym” 2009, nr 19 (517), s. 20-21

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *