Warmia. [Numer 15., Rok I., 8 Kwietnia 1869, s. 6]

Niejeden a mianowicie ten, który zwiedził wielkie miasta, słyszał o pewnym człowieku, który udaje wielkiego uczonego i nazywa się Karol Vogt. Najęty od masonów objeżdża on świat a szczególnie wielkie miasta i za dobrą zapłatę miewa wykłady na pozór niby bardzo uczone, w których baje o różnych rzeczach a przedewszystkiém wmawia w ludzi, że nie są stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, jak to Pismo św. wyraźnie powiada, ale że nalezą do tego samego rodzaju co nieme zwierzęta.

REKLAMA


Taka nauka podoba się tym, którzy radziby szli za popędem swej zepsutej natury i nie zważając na wieczność i przeznaczony sobie cel oglądania Boga żyćby chcieli jak bydło. Do liczby takich ludzi nalezą po największéj części ci, którzy nauczywszy się czytać i pisać albo doszedłszy może nawet do Kwarty albo Tercyi jakiego gimnazyum rozumieją o sobie, że już wszystkie rozumy posiedli, jak oraz mysz, która całą książkę zjadła, i uważają się za mędrszych niżli ksiądz lub nauczyciel. Im to schlebia taka nauka pan Vogta. Podobno nawet niektórzy z Poznania chcieli go słyszeć, ale ponieważ ofiarowali mu tylko 100 tal,  on zaś żądał 200 tal, przeto rzecz nie przyszła do skutku. Ten nowomodny prorok już przeszłego roku zamyślał i dyecezan Warmińskich uszczęśliwić swoją nauką i dał ogłosić w gazetach, że przyjedzie do Królewca. Dowiedziawszy się o tém X. Michelis, Profesor folozofii w Brunsbergu, wyzwał go na dysputę publiczną w Królewcu, aby przez to dać wszystkim sposobność przekonania się o niedorzecznościach wędrującego uczonego. Wszelako ten nie przyjął tego wyzwania i ze strachu wcale do Królewca nie przyjechał; boć w obec słuchaczy nie douczonych łatwa dla niego sprawa mądrować, ale rozprawiać z mężem gruntownie wykształconym, to inna rzecz, gdyż ten byłby do wystawił całemu światu na pośmiewisko. Dopiero w tym roku, gdy już do nigdzie słuchać nie chcieli a jego kieszenie były znowu próżne, zwiedził naszę okolicę i miał wykłady w Gdańsku, ale już nie z tak wielkim hałasem jak przedtém, gdyż się obawiał nowego wyzwania ze strony uczonego X. Profesora Brunsbergskiego. Ale ten téż rzeczy nie zaspał, lecz znowu publicznie w gazetach go do dysputy wyzwał. Nieborak Vogt już nie odpowiedział wcale, nie pojechał téż do Brunsberga, ale po cichu wyniósł się z naszéj okolicy, aby na innych miejscach ludzi bałamucić. Tak nieszczęśliwie powiodło mu się także we Wrocławiu. X Profesor Balzer znany w całéj Europie uczony, wyzwał go téż do dysputy, ale pan Vogt wcale nie odpowiedział na to i jak najprędzej wyniósł się z miasta. Stąd dla każdego nauka, by się nie dał za nos wodzić krzykaczom wszelkim bałamucącym tylko lud.


[„Pielgrzym”, pismo religijne dla ludu, Numer 15., Rok I., 8 Kwietnia, s. 6
Redaktor odpowiedzialny X. Keller proboszcz w Pogutkach. – Czcionkami Stanisława Romana w Pelplinie. – Nakład komisowy księgarni J.N. Romana w Pelplinie.]

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *