Bez kogoś i bez czegoś – ks. Franciszek Kamecki

Gdy ludzie odchodzą, tracimy kogoś bliskiego lub ważnego. Nie zapominajmy też ich kochać, bo szybko odchodzą, jak pisał ks. Jan Twardowski. I żal pozostaje.

REKLAMA


I jakże trudno policzyć, ilu już odeszło z naszego grona. Ja pochowałem rodziców Feliksa i Cecylię, szwagra Kazimierza, bratową Zofię, a ostatnio, przed ponad rokiem, siostrę Zdzisławę. Uczestniczyłem w dwunastu pogrzebach kolegów księży (z naszego rocznika pozostało nas jeszcze czternastu, święconych było dwudziestu sześciu).

9 lipca byłem na pogrzebie pana senatora Andrzeja Grzyba, autora ponad dwudziestu książek, promotora Kociewia, organizatora wielu przedsięwzięć regionalnych, m.in. biesiad literackich w Czarnej Wodzie, które co roku skupiały entuzjastów literatury i kultury kociewskiej. Żal z powodu tej śmierci śp. Andrzeja, który pozostawił żonę i córkę, i nas – przyjaciół i znajomych gęsto zapełniających kościół, stojących przy mogile jego rodziców na cmentarzu, gdzie został pochowany. Tak odchodzą….

Niedawno zmarła Carmen Hernández, która w 1964 roku w slumsach Palomeras Altas na przedmieściach Madrytu spotkała malarza Kiko Argüella (Francesco), z którym podjęła pracę ewangelizacyjną wśród ubogich. I w ten sposób stała się jednym z inicjatorów katolickiego ruchu religijnego, Drogi Neokatechumenalnej, a później członkiem trzyosobowej Międzynarodowej Ekipy Odpowiedzialnej za Drogę (wraz z Kiko Argüellem i o. Mariem Pezzim). Na wzór Karola de Foucauld Kiko porzucił dotychczasowe życie, zamieszkując w madryckiej dzielnicy cyganów, jedynie z Pismem Świętym w ręku i z gitarą.

Po śmierci Carmen Hernández Papież napisał do Kiko: „Dziękuję Panu za świadectwo tej kobiety ożywianej szczerą miłością do Kościoła, której całe życie upłynęło na głoszeniu Dobrej Nowiny w każdym środowisku, nawet tych najbardziej opornych, nie zapominając o osobach najbardziej zmarginalizowanych. Powierzam jej duszę Dobroci Bożej […] zachęcam tych, którzy ją znali i którzy należą do Drogi Katechumenalnej, aby nie wygasł jej niepokój ewangelizatorski, działając w czynnej wspólnocie z biskupami i kapłanami oraz praktykując cierpliwość i miłosierdzie ze wszystkimi”. Na pogrzebie przypomniano, że była ona zwykłą świecką osobą, która zrozumiała, że jedyne, co się liczy w życiu, to zbawianie ludzi przez głoszenie im prawdy, to znaczy miłości Bożej. Tę miłość, która ją przeniknęła i poruszała, gdy jeszcze jako dziecko uczyła się u jezuitów, i którą później odkryła, ku swemu zaskoczeniu, w młodości, porzucając wszystkie plany życiowe, aby pójść za Kiko do ubogich. „Spalała się” Carmen w Drodze Neokatechumenalnej, którą lubiła nazywać owocem Soboru Watykańskiego II, nie ruchem, lecz „nową drogą spotkania z Chrystusem i Jego Kościołem”, opartą na trójnogu: „Słowo, liturgia, wspólnota” (Internetowy Dziennik Katolicki wydanie 22 VII 2016).

Według papieża Franciszka Carmen wyrażała niepokój ewangelizatorski. Na wielkim rzymskim spotkaniu z tymi od Kiko i Carmen Jan Paweł II żartował: „Co to za droga, jeżeli na niej nie ma ruchu?”.

ks. Franciszek Kamecki


„Pielgrzym” 2016, nr 18 (698), s. 31

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *