Na rowerze – Adam Hlebowicz

Nie jest żadnym odkryciem, że świat widziany z pozycji siodełka rowerowego jest nieco inny od tego, który mijamy, chodząc piechotą czy siedząc za kierownicą samochodu. To, co lubię najbardziej w trakcie jazdy rowerowej, to łapanie zapachów.

REKLAMA


Szczególnie intensywne są one w maju i czerwcu, kiedy po kolei wonie bzu, akacji, czarnego bzu, jaśminu, lipy można wciągać pełną piersią. Pod tym względem niezastąpione są wieczorne lub nocne jazdy, kiedy ludzi już na ulicach niewiele, samochody przestają śmigać po miejskich arteriach, przez co i spalin wokół mniej, za to walory zapachowe niepowtarzalne.
Jazdy rowerowe mają też to do siebie, że spotykamy więcej ludzi na swej drodze niż w trakcie chodzenia pieszo. Fakt, że to zazwyczaj chwila, mgnienie, ale pewne obrazy zostają w pamięci. Ostatnio zapadła mi w pamięć dziewczyna ubrana w białą koszulkę z napisem wystylizowanym na drogowy znak zakazu, gdzie w czerwoną obwódkę zostało wpisane przekreślone słowo „you”. Pomyślałem, że to nowa moda, a jednocześnie uświadomiłem sobie, że to niezwykle szczere, ale i bolesne wyznanie pewnej prawdy o dzisiejszych czasach. Przekreślone „ty” oznacza, że ważny jestem tylko ja, ja i ja. Jesteśmy coraz doskonalsi, więcej potrafimy, więcej możemy, a jednocześnie coraz mniej umiemy żyć wspólnotowo, niestety takie obserwacje można zauważyć nie tylko w trakcie jazdy rowerowej. Jakże to dotkliwie brzmi w trzydziestą rocznicę wizyty Jana Pawła II w Polsce, gdzie na gdańskiej Zaspie przypominał „jeden drugiego brzemiona noście”. Można dzisiaj uzupełnić i rozwinąć te słowa zaczerpnięte od św. Pawła z Listu do Galatów: „Bo kto uważa, że jest czymś, gdy jest niczym, ten zwodzi samego siebie”.
Moje zdziwienie w trakcie rowerowej jazdy było jeszcze większe, gdy paręset metrów dalej minąłem kolejną młodą osobę, tym razem ubraną w czarną koszulkę z dużym napisem „ignore you”. Czy to już jest jakaś moda na publiczne podkreślanie, że w świecie liczy się tylko moje ego? Ignoruję cię, nie zauważam, nie jesteś mi do czegokolwiek potrzebny… Długo można by szukać rozwinięć koszulkowej sentencji.
Inny problem dla osoby jadącej na rowerze to ludzie, głównie młodzi, noszący słuchawki w uszach. Oni nic nie słyszą! Są zamknięci w swoim świecie dźwięków, pewnie dla nich – pięknych, interesujących, pobudzających, jednak te osoby poruszają się po chodniku, po ulicy trochę po omacku. Znowu – w swoim świecie, tylko w swoim świecie. Jednak pewnego rodzaju mistrzostwo osiągają ci jeźdźcy rowerowi, którzy w trakcie poruszania się na dwóch kołach potrafią rozmawiać przez komórkę, ba, niektórzy nawet w trakcie jazdy piszą SMS-y. To sztuka niemal cyrkowa. To, że przy okazji stanowią zagrożenie dla innych, dla nich samych chyba nie stanowi problemu.
Gdzie zmierzamy? Dokąd jedziemy? I z Kim?

Adam Hlebowicz


„Pielgrzym” 2017, nr 16 (722), s. 5

 

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *