„Doświadczenie ostatnich dwudziestu lat wskazuje, że w okresie pokoju niemożliwy jest w Europie ruch komunistyczny na tyle silny, by partia bolszewicka mogła zagarnąć władzę. Dyktatura tej partii jest możliwa tylko jako rezultat wielkiej wojny. (…) Powinniśmy przyjąć propozycję Niemiec i uprzejmie odesłać do domu misję francuską. Pierwszą korzyścią, jaką odniesiemy będzie zniszczenie Polski aż po przedpola Warszawy…”
Tak mówił 19 sierpnia 1939 roku w tajnym wystąpieniu na posiedzeniu Biura Politycznego w Moskwie sowiecki dyktator Józef Stalin. Co było wkrótce potem – wiemy: pakt Ribbentrop – Mołotow, niemiecka agresja 1 września, sowiecka agresja 17 września, wojna światowa straszniejsza od wszystkiego, co ludzkość spotkało kiedykolwiek przedtem.
Dziś przywódcy Rosji nie chcą pamiętać, że zanim ZSRR znalazł się w koalicji walczącej z Hitlerem, przez prawie dwa lata był jego gorliwym i hojnym sojusznikiem. Ba, próbują wykazać, że to Polska jest co najmniej współwinna wybuchu wielkiego konfliktu. Czemu to kłamstwo ma służyć? Otóż dzisiejszej Rosji dramatycznie brakuje mitu założycielskiego. Jedynym, powszechnie akceptowanym w rosyjskim społeczeństwie może być rozpoczęta 22 sierpnia 1941 roku Wielka Wojna Ojczyźniana i zwycięstwo nad III Rzeszą osiągnięte kosztem niewyobrażalnych ofiar. To jednak skazuje Rosję i jej elitę na brnięcie w kłamstwo, którego nie mogą zaakceptować podbite przez Stalina, a dziś szczęśliwie wolne narody wschodniej i środkowej Europy, w kłamstwo, które uniemożliwia dialog, niezbędny do szczerego pojednania.
Rosjanom należy życzyć, by przestali bać się prawdy. To ważne także dla nas.
Barbara Szczepuła
„Pielgrzym” 2009, nr 18 (516), s. 23