Bez krzyża pusto – Ks. Franciszek Kamecki

Zastanawiam się, co mogłoby być symbolem chrześcijaństwa zamiast krzyża lub co byłoby, gdyby symbolu krzyża w ogóle zabrało?

REKLAMA

Kiedyś były portrety liderów marksizmu i materializmu oraz rewolucjonistów. Było to żałosne. Idea walki klas to żaden pozytywny motor postępu. Trójki murarskie (w „Człowieku z marmuru” Andrzeja Wajdy) i podgrzana cegła, która popaliła ręce Birkuta, robotnika nieczującego w tym protestu przeciw systemowi.
Za naszych czasów rozpadły się komunistyczne idee. I spadły ze ścian. Szkolne ściany nie mogły pozostać puste. Należało je czymś wypełnić. I wtedy powróciła idea krzyża. Bo krzyż ma najbardziej centralne usytuowanie. Jest wartością skupiającą chrześcijaństwo Europy.
Chociaż będzie emigrantów coraz więcej wszędzie i wokół (w Europie i w Polsce też), wydaje się, że oni będą próbowali narzucić swoje poglądy, swoje rozumienie sumienia i wolności. Wystarczy, że przestraszymy się i pozwolimy siebie zepchnąć na bok, na aut, a środek sceny i stadionu opanują cudzoziemcy, zaczną rozdawać role i ustalać nowe prawa i priorytety… Chcemy szanować innych, ale ich nie wyróżniać. Potrzebna nowa dyskusja światowa o tym, co to jest tolerancja, wzajemność i różnorodność, co to godność osoby ludzkiej i odmienność osób, ale i co to jest dobro wspólne.
Wydawało mi się dotąd, że krzyż należy do jakiegoś wielkiego niepisanego dobra wspólnego – dobra kulturowego, obyczajowego, etycznego itd. Pustka zamiast krzyża nie jest wskazywaniem na wartości. Demokracja bez wartości i bez dobra wspólnego czymże będzie? Przecież wszystko nie może wynikać z przegłosowania demokratycznego. Nie można podejmować decyzji, kto jest za, a kto przeciw zabiciu sąsiada. Nie można naradzać się, jak okraść tego, kto ma więcej.
Jeżeli krzyż symbolizuje poświęcenie, oddanie siebie za innych – oznacza i wyraża miłość. Czymże chcemy zastąpić miłość? Zawsze mówię narzeczonym i na ślubach, że miłość jest tą wartością, która nie podlega dyskusji. Trzeba ją przyjąć i trzeba jej się uczyć. Jest uniwersalna i niepodważalna. Tylko totalny głupiec może kwestionować miłość.
Powszechna, bezinteresowna i przebaczająca – taka jest miłość Boga, którą próbujemy kopiować w naszym życiu. Znamy ją od samego Jezusa. Nieraz w dyskusjach słyszę u chrześcijan pewne zastrzeżenia, jakoby miłość to coś za coś, że przebaczę, jeżeli ty się poprawisz, jeżeli się zmienisz. To miłość z warunkami. Pokocham cię, jeżeli to i to spełnisz. To nie jest miłość chrześcijańska. Bo miłość według Jezusa to miłość bezinteresowna, bez warunków. Jest miłością niewykluczającą nikogo. To miłość do grzesznika, nawet najgorszego, kimkolwiek by był. I ten najgorszy grzesznik nie jest pozbawiony miłości zbawczej Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.
Wszyscy znajdujemy się w obszarze powszechnej miłości Boga (wg teologa K. Rahnera). Tę miłość reprezentuje krzyż. Stąd jego ranga i jego priorytet. W naszej kulturze europejskiej i atlantyckiej krzyż jest autorytetem. Jest syntezą wielu wartości. Jak soczewka, skupia na sobie Osobę Jezusa Chrystusa, Jego Ewangelię i uniwersalne Jego przesłanie polegające na utożsamieniu siebie z każdym człowiekiem, zwłaszcza z tym upodlonym, uciemiężonym, wyklętym, obcym, słabym, głodnym, nagim, bezrobotnym, bezdomnym, uciekinierem. Usuwając krzyż, to tyle samo, co chcieć usunąć wrażliwość. Krzyż uczy tego „drgania struny serca”. Przerażają wygłupy z krzyżem. Krzyż staje się przedmiotem dysput politycznych (krzyż w szkole, w Sejmie, w urzędach, na terenie Auschwitz). Jak długo chcą o tej sprawie decydować sędziowie, prawnicy, politycy? Jezu, ukrzyżowany i zmartwychwstały, bądźże pozdrowiony!

Ks. Franciszek Kamecki


„Pielgrzym” 2016, nr 7 (687), s. 31

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *