Pandemiczna kuchnia puka do drzwi – Sławek Walkowski

No i stało się. Żyjemy w czasach epidemii. Poznaliśmy stan, który powinien być już tylko historią, o którym czytaliśmy jedynie w książkach.

REKLAMA


Do listy zagrożeń możemy sobie wpisać, podobnie jak ludzie średniowiecza, zarazę. Wielu z nas nigdy nie przypuszczało, że kiedykolwiek przyjdzie nam drżeć o życie i zdrowie z powodu mikroskopijnego drania z dalekich Chin. A jednak. Globalizacja ma oczywiście swoje plusy. Możecie przyjść do sklepu w środku zimy i kupić ananasa, papaję, olej ryżowy i awokado. Coraz więcej jest sklepów, które sprowadzają produkty z najdalszych egzotycznych zakątków planety. Dzięki internetowi sami możecie sobie zamówić dziwne warzywa czy kotlet z krokodyla albo kambodżańską kolację do domu. Są zalety, są i wady. W bananach, które włożyliście właśnie do koszyka, może sobie spać pustelnik brunatny. Ukąszenie tego pająka zamieni waszą rękę w balon. Wychwalana przez przyjaciół drożdżowa pasta Marmite na kanapki może sprawić, że przez dwie godziny będziecie szorować zęby. No i apetyt pana Lee z prowincji Hubei na smażone mięso łaskuna, w którym zamelinował się skrawek kwasu nukleinowego w otoczce białkowej wielkości jednej milionowej milimetra, o którym nie wiadomo nawet, czy żyje. Łobuz spowodował, że zamknąłem się w domu. (…)

Sławek Walkowski


Więcej przeczytasz w najnowszym numerze dwutygodnika „Pielgrzym” (07/2020).

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *